Kord z rzemieślniczego Olbrachta jest piwem, którego nie trzeba dziś chyba specjalnie przedstawiać. Swoją premierę miał już stosunkowo dawno, doczekał się kolejnych warek, a także szeroko komentowanej dystrybucji przez markety, gdzie było do kupienia w całkiem przystępnej cenie. Zdaje się, że około 16 nowych polskich złotych, natomiast ja mój egzemplarz kupiłem w którymś sklepie specjalistycznym już po tej mini aferce.
Quintuple to styl wymyślony na potrzeby etykiety i ma najwyraźniej stanowić taką luźną kontynuację belgijskich mózgotrzepów, tj. określać piwo jeszcze cięższe od Quadrupla. W opisie można z kolei znaleźć informację o hybrydzie dwóch stylów - angielskiego Barley Wine i Quadrupla właśnie. Czyli po prostu słodko i przyprawowo. Nie muszę chyba nadmieniać, że piwo dojrzewało w beczkach po whiskey?
Kord to jednocześnie oczywiście produkt cieszący oczy już z półki sklepowej i widać, że jest takim oczkiem w głowie Olbrachta. Egzotyczna butelka 330 ml (a są i bodajże 750 ml), szeroki kapsel, kondonka na szyjce, złote elementy na etykiecie, sensowny i zachęcający opis... Szanuję to, można kupować na prezent.
Beżowa pianka przez jakiś czas pięknie przyozdabia mi taflę. Mimo braku syknięć, pierdnięć i grubych oczek i tak nie jest niestety zbyt trwała. Strumień w trakcie przelewania był praktycznie rubinowy, jednak w szkle przybiera to już taką głęboką, ciemnobrązową, niemal nieprzejrzystą barwę. Pod światło znowu rubin i niespodzianka w postaci sporej ilości farfocli na dni. Częściowo tłumi to mój apetyt.
Nnnnnoooo, trochę się tu dzieje. Fajna, przyjemna dla nosa, zgrywająca się z pogodą masywna Belgia. Oznacza to przyprawowość, a przyprawowość oznacza pewne luźne skojarzenia świąteczne. Goździk, cynamon, podstawa z ciemnego ciasta i orzechów. Beczki oczywiście nie trzeba się doszukiwać - pięknie wzbogaca całość. Jest tu słodka wanilia oraz stare i wilgotne drewno. Co ciekawe, trudno też nie wyłapać tu akcentów owocowych, w tym świeżych śliwek, wiśni, a przede wszystkim czerwonego wina. Czyżby oznaka lekkiego zdziczenia? Jeśli tak, to właściwie mogło wyjść piwu na dobre, choć kwacha bym raczej nie chciał.
Można usiąść, nie jest kwaśne. O ile w zapachu nie było moim zdaniem obecnego Barley Wine, tak pod względem smaku da się już uznać całość za pewnego rodzaju fuzję. Belgijskie mózgotrzepy mają to do siebie, że ciało rzadko idzie w parze z wysokimi procentami i tak też jest tutaj - piwo jest stosunkowo lekkie, nie zalepia paszczy, aczkolwiek pozostaje przyjemnie puszyste i wyraziste. W smaku figi, miód, wanilia, śliwy, powidła, toffi, pieczywo... Robi to wrażenie kompleksowością i intensywnością.
Goryczka oczywiście niska, nie tego tu szukamy. Czym więc żegna się piwo na finiszu? Jest tu delikatnie cierpki, taniczno-winny akcent, który jednocześnie stanowi kontrę dla początkowej słodyczy. Szczerze, średnio mi podszedł i na ta kilka sekund Kord staje się mdły. Po chwili jest lepiej, gdyż uruchamiają się przyprawy korzenne, wanilia, może trochę takie ciasteczko czy pierniczek. Jest jednak zdecydowanie mniej słodko i intensywnie niż na wejściu.
Jest tu jedna istotna wada, a mianowicie wyraźny alkohol. Co prawda nie zieję ogniem po przełknięciu, ale w przełyku czuć przez chwilę nieprzyjemne szpileczki. Niby można poleżakować, niby jest pasteryzowane. Nie mam natomiast do końca pewności czy wiek rzeczywiście mu posłuży i czy nie nasili się tutaj winna cierpkość.
Na tę chwilę jest i tak dobrze. Jak znowu zagości w Intermarche czy innych Oszołomach za te -naście złotych, to nie ma się co zastanawiać - bierzcie. Brak mu trochę ułożenia, nie wygląda do końca apetycznie, no ale DOSTARCZA, jest naprawdę ciekawe. Na prezent też się nada.
Ocena: 7/10
Jan Olbracht Browar Rzemieślniczy
Styl: Quintuple Whiskey Barrel Aged
Ekstrakt: 26% wag.
Alkohol: 12% obj.
Najlepiej spożyć przed: 14.06.2018
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz