wtorek, 17 maja 2016

Ciężka artyleria Radugi


Udane Night Fever okazało się przedsmakiem tego, co szykowała Raduga. Kontraktowcy wypuścili na rynek niedawno pełnoprawnego RIS'a i amerykańskie Barley Wine. Trochę żałuję, że w przypadku drugiego nie zdecydowano się na klasyczną wersję angielską, bo takich na rynku bardziej brakuje, no ale mówi się trudno. Piwka mają identyczny ekstrakt (24% wag.), zawartość alkoholu (10,5% obj.) i goryczkę na poziomie 100 IBU, a zostały uwarzone w browarze Zodiak w Kłodawie. 

Wypada jeszcze wspomnieć o zmianie w etykietach. Przyciągające oko grafiki w stylu art déco nadrukowano tym razem na naprawdę dobrym papierze, a więc doczekaliśmy się w końcu. Eta jest w jednym kawałku, tj. zrezygnowano z koślawej kontry. Po lewej stronie dodano też taką wielgachną nazwę browaru i co prawda wolałbym w tym miejscu np. morskie opowieści, ale nie wygląda to źle. Poza tym znajdziemy jeszcze pełny skład i takie tam duperele. Co ciekawe, pod etykietą Big Sleep jest widoczna druga taka sama etykieta, a więc naklejacz trochę zaspał przy robocie, ale za to jest tu trochę więcej nektaru, niż w Potiomkinie :^) 
Kapsle nadal czarne. Zmiany jak najbardziej na plus. 


BIG SLEEP 
Styl: American Barley Wine 
Skład: woda; słód (jęczmienny, pszeniczny); chmiel (Cascade, Simcoe, Centennial, Mosaic, Zeus, Magnum); drożdże US-05 
pasteryzowane, niefiltrowane 

Kolor ciemnego, ale takiego żywego i przyjemnego dla oka bursztynu. Widoczna opalizacja. Pianka skromna i nieco rachityczna, w kolorze lekko złamanej bieli. Szybko się z nią pożegnałem, ale pozostał mi nieśmiało koronkujący pierścień. 

Startuję z lekko schłodzonym piwem, ale już pachnie zdecydowanie intensywnie. Jest oczywiście słodko, jak na prawilne barley wine przystało. Rządzi słodowość w postaci ciasteczek, biszkoptów i karmelu. Sporo chleba, całkiem fajna sprawa. Obawiałem się ataku chmielu (hehe) i potrójnego IPA, jednak nic z tych rzeczy. Wychodzą tu jeszcze takie suszone daktyle i śliwki, a dopiero potem nuty dojrzałych pomarańczy, żywicy oraz naftowy Mosaic, które chętniej przejmują ster po solidniejszym ogrzaniu. Jest przyjemnie

Jest tu ten ekstrakt i chyba nie można narzekać na brak ciała. Nie jest to jeszcze olej, jednak oszukany się nie czuję. Gazu tak oszczędnie, odpowiednio. Nie ma tu aż tyle słodyczy, ile się spodziewałem, choć jest jej jednak sporo. Solidna pełnia, sporo treści, dominują te daktyle, biszkopty i karmel. Jest tu akcent trochę się z tym kłócący, jakby zielony, trawiasty. Tropiki daleko w tle i odważniej dają o sobie znać w średniej goryczce, która ma również niestety dosyć alkoholowy charakter. Finisz specyficzny, słodko-gorzki. Sporo tu chmielu i skórek cytrusów, ale równie dużo zboża i lekko przypalonego karmelu. Zdecydowanie degustacyjne i w gruncie rzeczy przyjemne piwko. Z pewnością jest to BW lekko podrasowany nowofalowym chmielem, a nie IPA na sterydach. Jeśli nie szkoda Wam chmielu (którego nie ma tu bardzo dużo), to można mimo wszystko dać mu się jeszcze ułożyć. 

Ocena: 7/10


POTIOMKIN
Styl: Russian Imperial Stout 
Skład: woda; słód (jęczmienny, pszeniczny, jęczmień palony); chmiel (Cascade, Simcoe, Centennial, Mosaic, Zeus, Magnum); drożdże US-05 
pasteryzowane, niefiltrowane 

Piwko ciemnobrunatne, chyba klarowne i w szkle już praktycznie nieprzejrzyście czarne. Skromna, choć naprawdę ładnie zbudowanie piana w kolorze kawki z mleczkiem. Średnia trwałość, niezłe firanki. Całkiem zgrabnie. 

Pierwsze niuchy przynoszą przede wszystkim kakao o takiej średniej sile. Już po chwili dołączają do niego akcenty owocowe z nowofalowych chmiel - mandarynki, pomarańcze, skórki cytrusów. Pomimo użycia tych samych chmieli, ich aromat w Pancerniku jest bardziej świeży, mniej słodki. W miarę ogrzewania tropiki zdecydowanie wiodą prym i pachnie to ja dobre Black IPA. Wychodzi też fajna ziarnista arabica. Może to mało stylowe, ale jednak przyjemne i w sumie całość mogłaby odważniej wchodzić w nozdrza. 

Gęstość porównywalna z poprzednikiem, a więc uczciwa. Pełnia natomiast nieco skromniejsza, tak samo jak słodycz. Nasycenie niskie, w sam raz. Początek to kakao i całkiem spora ilość chmielu - mandarynki, żywica, te sprawy. Goryczka ponownie średnia i chmielowo-alkoholowa, przy czym w tym przypadku jednak mniej drażniąca. Finisz to najlepsze, co daje to piwo - długi, osiadający na języku w postaci gorzkiej czekolady, skórek ciemnego pieczywa, ugładzonej paloności, kawy oraz nutki grejpfruta. Mniam. Trunek oczywiście degustacyjny. Pełnoprawny, smaczny RIS.  

Ocena: 7,5/10


To nie są doskonałe piwa i mają drobne niedociągnięcia. Da się jednak przymknąć na nie oko i obydwa piją się z przyjemnością i satysfakcją. Potiomkin wydaje się trochę lepiej ułożony, mniej alkoholowy, więc przyznaję mu plusik. Big Sleep tak czy siak też ma się czym chwalić i jest warte zakupu. Raduga wychodzi więc obronną ręką, jednak do czołówki rodzimych reprezentantów trochę tym piwom brakuje. 


Sprawdź to: 
O drogich piwach na przykładzie Mr. Hard's Rocks Peated 
[Doctor Brew] Barley Wine (Bourbon BA) - Recenzja piwa 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz