Krótko przerwa od piwa, by wrócić do mojego nowego hyzia. Jadwiga okazała się trunkiem arcysmacznym i wypadałoby zgłębić temat miodów pitnych. Okazuje się, że APIS rozlewa swoje miody również na porcje 250 ml, co jest ilością w sam raz na spróbowanie, toteż dziś dwa egzemplarze z tych lżejszych kategorii. Jeśli temat jest dla Was zupełną nowością, odsyłam do tego wpisu, gdzie krótko go przedstawiam i tłumaczę, jak funkcjonuje ten piękny, słodki świat.
Króciutko o opakowaniach. Butelki ćwiartki, zielone, zgrabne. Zamknięcie korkiem, ale z takim plastikowym uchwytem, co znacznie ułatwia pozbycie się go. Graficznie taki typowy APIS - po sarmacku, raczej bez fajerwerków i w sumie bez większych konkretów. Składu i czytanki brak. Na banderolkach data 2015, więc może jest to jakaś wskazówka, kiedy miody trafiły do sprzedaży.
Trójniak PIASTOWSKI
Alkohol: 13,0% obj.
Dodatki: przyprawy korzenne, zioła alpejskie
Barwa jaśniutka, takie blade złoto. Klarowność stuprocentowa. Nie zostawia łez na ściankach, co zapowiada nieco lżejszy trunek.
Pachnie to dosyć wyraźnie i słodko, ale jednocześnie nie zawiesiście i ciężko. Mimo braku dodatku soku i tak jest tu nuta owocowa - w tym wypadku raczej o charakterze winogronowo-jabłkowym. Akcenty miodowe też są stonowane i w gruncie rzeczy jest tu rześko. Dodatku przypraw nie wyczuwam, ale w te zioła alpejskie już jestem skłonny uwierzyć - można wyłapać zieloną, nieco kwiatową nutkę.
W Piastowskim jest raczej niewiele ciała, a słodycz jest mocno okiełznana. Skręca nawet nieśmiało na wytrawną ścieżkę. Nie napiszę, że można tu brać łyk za łykiem, ale nie jest to miód zapychający. Lekkie wino jest tu niezłym skojarzeniem. Znajduję w smaku oczywiście akcenty miodowe, a poza tym znowu jabłuszka i winogrono. Zioła i przyprawy fajnie w to weszły, choć to bardziej trzeci plan. Finisz jest dosyć krótki i przywodzi na myśl młode orzechy, włoskie czy tam laskowe, takie delikatnie wilgotne, oczyszczone ze skorupek i śmieci. Gładkie to i nieźle ułożone, alkohol raczej nie przeszkadza.
Miód na cieplejsze dni. Tak na późną wiosnę. Myślę, że fajnie wchodziłby lekko schłodzony czy nawet z kostką lodu i plasterkiem cytryny... Chyba nie jest to profanacja? Taka buteleczka to wydatek rzędu kilku złotych, więc można śmiało zapoznać się z takim Trójniakiem.
Dwójniak KURPIOWSKI
Alkohol: 16,0% obj.
Dodatki: sok z czarnej porzeczki, przyprawy korzenne
Aromat jest intensywny, słodki i zdecydowanie kuszący. Dominuje tu miodność z akcentami owocowymi, chyba nawet ze wskazaniem na to drugie. Zapewne jest to zasługa dodatku soku z czarnej porzeczki i jak najbardziej może to tak pachnieć. Jadłem regularnie za dzieciaka w babcinym ogródku, ale dziś już nie do końca jestem w temacie. Alkohol odcisnął oczywiście swoje piętno i choć nie jest ordynarny, to podlizuje mi nozdrza dosyć regularnie. Ogólnie jednak jest tu fajnie i gładko, a z czasem pojawia się nuta kojarząca mi się ze sproszkowanymi migdałami.
Kurpiowski jest nieco lżejszy w odczuciu niż taka Jadwiga, mniej gęsty, ale podobnie wyrazisty w smaku. W efekcie nadal jest to trunek degustacyjny. Słodko tu, mniej owocowo i ten ciemny miodek dzielnie sobie panuje na pierwszym planie. Wzbogacają to, nie licząc winnej porzeczki, przyprawy korzenne, które to w aromacie odzywały się raczej półgębkiem. Goździk, może gałka muszkatołowa - stonowane i wplecione w całość, ale obecne. Przy zbyt łapczywym przełknięciu alkohol gryzie w gardło, ale można się nauczyć to pić - trust me. Miód zostawia długi, delikatny finisz, gdzie zupełnie znika owocowość. Taka miazga waniliowo-migdałowa, konkretna sprawa.
Fajny napitek, który zgrabnie wpasowuje się w obecną pogodę. Myślę, że nie odstaje za bardzo od Jadwigi, a może nawet pochwalić się przyjemniejszym aromatem.
Próbujcie miodów pitnych, bo na piwie świat się nie kończy. Następnym razem postaram się przemaglować coś z innych pasiek.
Bardzo fajne opisy. Propsy!
OdpowiedzUsuńlubie takie blogi serio
OdpowiedzUsuń