Dzięki uprzejmości Browaru Spółdzielczego (dzięki!) mam przyjemność skosztować dwóch najgłośniejszych piw ostatnich dni. Załogę z Pucka początkowo kojarzyłem raczej z takiego mniej śmiałego podejścia do rzemiosła i propsowania stałej oferty, ale ostatnio zapierdzielają jak rządowe limuzyny. Jakieś dzikie RISy z owocami, potężne Wheat Wine (najgęstsze piwo, jakie miałem w ustach), a teraz wymrażanie - najnowsza moda w polskim rzemiośle.
Lodołamacz to podwójne IPA, a Królowa Lodu - Russian Imperial Stout. Jedno i drugie przez 30 dni trzymano w temperaturze nieco poniżej zera stopni i stopniowo oddzielano od zamarzającej wody. W efekcie powinno to dać potężne, gęste i wyjątkowo intensywne piwa. Czy misja się powiodła?
O etykietach chyba nie muszę wiele pisać. Materiał jednolity, matowy, a grafika i teksty wyszywane srebrną nicią - coś niezwykłego. O dziwo wyszło też czytelnie i przejrzyście, ale w tym celu powiększono fonty i siłą rzeczy nie zmieszczono tu wiele danych. Schludnie, elegancko i z polotem.
Lodołamacz
Styl: IceDIPA
Alkohol: 11,0% obj.
Składniki: woda; słody; chmiele; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 14.02.2018
Piwko jest lekko opalizujące i miedziane w barwie. Piana zaskakująco ładna - solidne gabaryty, niezła budowa i przyzwoita trwałość. Kremowa, puszysta, zdolna do skromnego koronkowania. Nieźle.
Nasz Lodołamacz całkiem sprawnie radzi sobie również z łamaniem nosów. Aromat jest bardzo intensywny i uderza przyjemnym koktajlem z mango, nektarynek, brzoskwiń i pomarańczy, dopieszczonych nieco podstawą słodową. Z biegiem czasu wychodzi taka ciasteczkowość, biszkopty, a owoce nieco się cofają - szkoda, choć nadal jest tu przyjemnie i stosunkowo rześko. Robi się nawet tak miodnie. Jestem w stanie uwierzyć, że mógłby tak pachnieć miód pitny przyprawiony solidną dawką nowofalowego chmielu. Alkohol zupełnie niewyczuwalny.
Język też pierdaknął. Piwo jest potężne, ciężkie i wyjątkowo intensywne w smaku. Jakiś gęsty likier czy nalewka z owoców tropikalnych, no bomba. Pomarańcze zmielone razem ze skórkami, mango, grejpfrut, żywica i gałązka świerku... Taki szejk tropikalny. Jest to podane na słodko, ale słód nie dominuje nad chmielem. Piwo przeznaczone do sączenia ze względu na intensywność, nie zapychanie. Goryczka wysoka, konkretna, przy pierwszym łyku uderza, ale szybko się do niej przyzwyczajam. Skórka z grejpfruta i trochę ziół, zalega długo i buduje aftertaste, ale w bardzo przyjemny sposób. Nasycenie w stronę niskiego. Alkohol nieźle schowany, nie przeszkadza.
Może trochę przesadziłem z tym sączeniem, bo Lodołamacz znika jednak bez większych problemów. Każdy kolejny łyk z przyjemnością rozprowadzam po całym dziobie. Świetne, smakowite i w tej chwili naprawdę wyjątkowe piwo, bo ze świecą szukać czegoś podobnego z polskiego podwórka.
Ocena: 8,5/10
Królowa Lodu
Styl: IceRIS
Alkohol: 11,5% obj.
Składniki: woda; słody; chmiele; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 14.02.2018
Piwo ciemne, niemal czarne, miejscami delikatnie przejrzyste. Piana ciemnobeżowa, średnia. Nieźle się prezentuje, ale słychać jak syczy i ostatecznie niewiele po niej zostaje.
O kurde, też będzie dobre... Takiej czekolady w RISie chyba jeszcze nie wąchałem. Jakby w dodatku było kakao czy coś. Niezłomnie sobie rządzi na pierwszym planie, jak jaka Królowa. Profil zmienia się nieco z czasem i łakocie dopuszczają do głosu czarną zbożówkę, a nawet skromną wisienkę, która świetnie czuje się w tym zestawie. Trochę świeżego, ciemnego wypieku, trochę kawy i lukrecji. Bardzo apetycznie i z odpowiednią mocą.
Solidne ciało, co podkreśla dodatkowo niskie nasycenie. Jest tu obecna przyjemna puszystość i kremowość. Piwo tęgie, gładkie, uwodzicielskie. Jest słodko, ale bez przesady. Ponownie można przywołać dobrą czekoladę z dużą zawartością kakao. W smaku ciemno, pralinkowo, mus czekoladowy, a dalej taki likier kawowy i toffi. Deser w płynie. Nie zalepia jednak, bo zaraz po przełknięciu przychodzi męska, szowinistyczna goryczka zostawiająca długi i bujny posmak. Espresso, wyraźne akcenty palone, trochę popiołu, wysuszonych orzechów w skórkach, kakao... Super. Alkohol, podobnie jak wyżej, zgrabnie ukryty. Piwo nie wymaga dalszego leżakowania, jeśli chodziło Wam to po głowie. Pełne, charakterne, wyważone. Pycha.
Topowy polski RIS. Nie jestem w stanie właściwie nic mu zarzucić, bo spełnił moje oczekiwania w stu procentach. Będą Państwo zadowoleni.
Ocena: 8,5/10
Chyba nie wybiorę lepszego piwa. Lodołamacz ma tę przewagę, że jest jednak czymś świeżym i nie ma obecnie na rynku drugiego tak wyrazistego imperialnego IPA. I nie, nie pomylicie tego z amerykańskim Barley Wine. Królowa to po prostu smakowity, mocno goryczkowy RIS, którego można postawić obok recenzowanego ostatnio Space Odyssey.
Nadeszły dobre czasy dla piwoszy. A będzie jeszcze lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz