czwartek, 2 marca 2017

AFERA SZTOSOWA


Ostatnio wrzuciłem recki wymrażanek ze Spółdzielczego, gdzie celowo nie odniosłem się do cenowo-marketingowej otoczki, która wokół nich się wytworzyła. Wytworzyła to oczywiście mocne uogólnienie, bo wiadomo, kto za tym stoi. Tomek co prawda nieśmiało przyznał się, że przesadził, ale z drugiej strony coś go przecież pchnęło do nagrania tego głośnego vloga. 

Przemyślenia Kopyra są pod wieloma logiczne i ja częściowo to podejście rozumiem. Podniesienie ceny z 25 do 200 zł (czy innej absurdalnej kwoty - nieważne) przez browar powinno skutecznie odstraszyć osoby kupujące najlepsze, limitowane piwa kartonami. Dodatkowo na produkcie zarabiałby głównie browar, a nie cwane sklepy, hurtownie czy jacyś spekulanci. Sensowne? No tak.


Wyższa cena to większe oczekiwania

Sęk w tym, że polski beer geek jest już przyzwyczajony do tego, że najlepsze krajowe sztosy w sklepach kosztują, powiedzmy, 50-60 zł. Takie mamy odniesienie. Zaczęło się bodajże od dzikiego Hadesa i jakoś tak zostało. Co się działo w tym roku, gdy Imperium Prunum czy Samiec Alfa schodziły w sklepach za DUŻO więcej? 

Przyjrzyjcie się recenzjom ostatnich warek tych piw, choćby na RateBeer. Dosyć regularnie przewijają się opinie, że przehajpowane, nie za tę cenę, niewarte takiego zachodu, spodziewałem się więcej... Nawet biorąc pod uwagę, że mogą być nieznacznie gorsze od warek poprzednich (osobiście nie sprawdziłem), to jednak krytyka jest dosyć wyraźna. I to też ma sens.

Wałkowane wielokrotnie u Tomka pozycjonowanie cenowe dało o sobie znać. W grudniu klient zakupuje Bubę Extreme, być może najlepsze polskie piwo ever, za mniej niż pięć dych. W styczniu i lutym daje po stówie na Imperium Prunum i Samca Alfa, które wcale nie okazały się dwa razy lepsze od Buby. Ba, nawet oferowały mniej. Klient czuje zawód, bo cena obiecywała co innego i drugorzędne znaczenie ma tu, kto ją podniósł. W efekcie, mimo że piwo nadal jest świetne, konsument ocenia je niżej, a ta informacja idzie w świat. I nie ma już mowy o kolejnych tytułach piwa roku czy wyróżnieniach za granicą.
 

Sztosy - długoterminowa inwestycja

Tak więc nie ma reklamy dla browaru. Nawet jeśli Spółdzielczy nie zarabia fortuny bezpośrednio ze sprzedaży Lodołamacza i Królowej Lodu, to w ostatnich tygodniach są najgłośniejszym browarem i znajdują się w gronie nielicznych polskich rzemieślników, którzy wymrażają piwa. Jeśli ktoś dziś zainteresuje się tematem, to trafi na Spółdzielczy, zapamięta markę i przy najbliższej okazji spróbuje ich piw. 

Potencjalni nowi klienci. Ponadto, uniknięto złych emocji i krytyki stosunku cena-jakość, o ile sklepy znowu nie narzucały szalonej marży. Klienci są usatysfakcjonowani. Nie wiem oczywiście dokładnie jak wygląda to z drugiej strony, ale pozytywny rozgłos zawsze ma znaczenie. Wierzę, że browary wychodzą na swoje i sztosy sprawdzają się właśnie jako taka inwestycja długoterminowa i drogowskaz do innych pozycji z oferty.


Rozrywka na godzinę

Mam wrażenie, że kwoty jakie Polacy są w stanie zapłacić za piwo przerosły wszelkie oczekiwania. Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłem cenę HGW i szczęka trochę mi opadła. Dziś pięć dych nie jest żadnym problemem. Można tak sobie dalej podnosić ceny za piwa podobnej jakości i wkrótce będzie ono pod tym względem konkurowało z whisky. 

A że takie limitowane i nie ma się sprzedać jeszcze przed premierą? Jak piwo będzie za 50 i się na nie napalę, to jest cień nadziei, że gdzieś się załapię albo sprzedawca mi odłoży na półkę. Nie zawsze wchodzi to w grę, ale szansa jest. A jak sztosik będzie za 100 czy 200 zł, to po prostu sobie odpuszczam. No ja jestem w tym gronie ludzi odstraszonych i to pomimo tego, że na kartony nigdy nie kupowałem.

Wracając jeszcze do łychy... Pół litra szkockiej to rozrywka na kilka wieczorów. Sztosowe piwo, nie licząc skrajnych przypadków, to zabawa na godzinę - dwie. Dla mnie to jest chyba najbardziej kluczowa kwestia. Czy godzina przyjemności jest warta tych dwóch stów? Zdania będą podzielone i uzależnione od danego portfela. 

Jasne, dochodzi kwestia jakichś pozytywnych wspomnień, porównywania z kumplami poszczególnych warek, dyskusji, opowieści dla wnucząt, ale nie rozczulałbym się przesadnie. Bilety do kina zapewniały mi często równie wiele przeżyć i wspomnień, a jednak nie uszczuplały przesadnie portfela. Może nie jest to doskonałe porównanie, ale na pewno znaleźliście już swoje i potraficie jakoś się odnieść do sprawy.


I wesoły akcent na zakończenie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz