Uwarzone w PPHU Jamard Marianna Kacprzak w Kłodawie
Styl: Bourbon Imperial Stout
Ekstrakt: 20,0% wag.
Alkohol: 8,5% obj.
Goryczka: 65 IBU
Skład: woda, słód jęczmienny, płatki owsiane, jęczmień palony, chmiel (Magnum), drożdże (US-05)
Data ważności: 10.10.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
RIS od Radugi. Czy to może być złe? Ten bourbon co prawda troszkę rozbudził moje nadzieje na beczkę, a piwo w rzeczywistości było leżakowane z kostkami dębu moczonymi w tym trunku. Nie mam nic przeciwko, takie zabiegi też robią robotę. Jak na ten styl, nie jest to również piwo przesadnie ciężkie, bo bliżej mu raczej do Krainy Welesa niż Samca Alfa, aczkolwiek mieści się oczywiście w swojej szufladce i jeśli piwowar odrobił zadanie domowe, to trunek powinien robić wrażenie. Tak na marginesie dodam, że zakupiłem go w pilskim Świecie Piwa i muszę właścicielom sklepu pogratulować zaangażowania, bo w ostatnich miesiącach wolę zakupy robić tam niż gdziekolwiek w Toruniu. Lepsze ceny i więcej nowości, co jako bloger muszę docenić. Brawo.
Nazwa piwa przywodzi na myśl szlagier zespołu Bee Gees, choć browar zawsze nawiązywał do filmów, więc oczywistym skojarzeniem jest też Gorączka Sobotniej Nocy z roztańczonym Travoltą w roli głównej. Na etykiecie znowu mamy staranną grafikę, za co propsy, jednak sama nazwa jest już trochę mało czytelna. Za ciemny kolor czy coś, ale to drobiazg. Nienajlepszy papier i fałdki obecne, a więc znaki firmowe Radugi (bez urazy). Na trochę koślawej kontrze mamy opis piwa, tak bez polotu, oraz skład i parametry. Kapsel czarny. Opakowanie wydaje się sprawą trzeciorzędną, ale to nie jest przecież debiutujący browar i można już myśleć o czymś lepszym w tej kwestii, choć graficznie oczywiście zawsze się broni. Plusik za półlitrową flaszkę; nie ma co wariować z każdym RIS'em i rozlewać go do bączków.
W snifterze Night Fever jest czarne i nie zauważam żadnych refleksów, więc konkret. Piana w kolorze beżowym; nie chciała się za bardzo tworzyć, jednak z moją drobną pomocą wyszła taka niewielka czapeczka, o dziwo bardzo ładnie zbudowana. Solidna trwałość, jak na te gabaryty. Pozostaje po niej solidny pierścień i skromna firanka na ściankach szkła.
Aromat Gorączki nie powala intensywnością, ale dajmy piwu czas. Pierwsze niuchy są mimo wszystko bardzo przyjemne i przynoszą przyjemną kompozycję gorzkiej czekolady, kakao i nut owocowych (śliwka?). Na drugim planie jest wyczuwalna wanilia oraz drewno. Po ogrzaniu zrobiło się jakby bardziej rześko, śliwa zdaje się nawet dominować, a po zamieszaniu z kolei na sile zyskuje takie surowe drewno, jakby powąchać wysuszony klocek dębowy. Trochę brakuje bourbonu, jednak muszę odszczekać początkowe narzekanie, bo całość mocno zyskała na wyrazistości. Jest bardzo dobrze.
Pierwszy łyk. Nagazowanie niskie, czego można się było spodziewać po skromnym syknięciu przy ściąganiu kapsla. Naprawdę solidne ciało, taka uczciwa dwudziestka. W smaku piwko wydaje się dosyć pełne, lecz nieszczególnie słodkie. Jest podobnie jak w zapachu, czyli czekolada raczej trzyma się tej gorzkiej wersji, a kakao jest z tych dla dorosłych. Te nuty zdecydowanie tu dominują i dopiero nieco dalej można liznąć trochę czarnej kawy, palonych słodów, nieco popiołu i w końcu dębiny. Nie da się ukryć, że beczka bardziej wzbogaciłaby napitek, ale tym co tu znajdziemy też można się cieszyć. Z biegiem czasu da się wyłapać jeszcze te owoce z zapachu. Goryczka niska, ciemna, troszkę alkoholowa. 65 IBU to nie jest dużo na takie piwo. Bardzo fajny, długi i wyrazisty finisz z dominacją kawy, która to z kolei skręca troszkę w stronę takiej zbożówki z nutą mleczną. A może to ta wanilia z beczki, bo drewno też zdaje się pod koniec bardziej zyskiwać na charakterze. Pycha.
Raduga to jest Raduga, pewna marka. Trudno o lepszego Imperial Stouta tej wagi, a pewnie kilka cięższych spokojnie przebija. Smaczne, złożone, dobrze pijalne i po prostu robiące wrażenie piwo. I fajnie zrywa papę z dachu. Powinno się fajnie starzeć, więc polecam zakupić od razu dwie sztuki.
Ocena: 8/10
coś pysznego
OdpowiedzUsuń