Styl: Belgian Blond
Ekstrakt: 15,0% wag.
Alkohol: 6,5% obj.
Skład: woda, słody jęczmienne, płatki owsiane, chmiel, drożdże
Data ważności: 1.08.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
Dziś coś z warszawskiego browaru rzemieślniczego Maryensztadt. No, może nie do końca warszawskiego, bo warzą w Zwoleniu, ale na fanpejdżu Panowie podkreślają, że chcą być kojarzeni ze stolicą. Możemy też poczytać o ambitnych planach budowy imperium piwa, więc tym bardziej wypada się przyjrzeć którejś z imponującej ilości pozycji wypuszczonych już na rynek. Niedawno próbowałem już Polish Hop(e) i zdążyłem już je pochwalić na moim instagramie, więc jestem dobrej myśli. Swoisty kompromis między klasycznymi belgijskimi stylami a europejskim Pilsem. Hmm...
Flaszkę zdobi firmowy kapsel, także szacun od kolekcjonera. Papier z tych śliskich; przyjemnie się prezentuje, choć można znaleźć pęcherzyki powietrza. Co do ogólnej stylówy, to na pewno się wyróżnia i mamy tu zdjęcie kształtnej blondyny, na które nałożono jakiś budynek. Jeszcze jakieś figury geometryczne i całość wygląda całkiem ciekawie, nowocześnie tak, choć z drugiej strony nie mam pojęcia, jaki jest tutejszy przekaz. Pożałowano dokładnego składu, jednak opis piwa jest obecny, a i garść dodatkowych informacji się znajdzie.
Piwko ma barwę takiego ciemniejszego złota i jest lekko zamglone. Piana biała, średnich rozmiarów i brzydko się rozpadająca. Po Belgach można oczekiwać więcej w tej kwestii. Opada dosyć szybko do zera i firanek po sobie nie zostawia.
Aromat jest słodziutki i zdecydowanie czuć w nim Belgię. Na froncie oczywiście drożdże przywodzące na myśl banany, trochę jak w weizenie. Nie sposób się jednak pomylić, gdyż pieprzność również zaznaczono wyraźnie, a za nią znajdziemy trochę aromatów kwiatowych, miodowych, karmelowych, może jakiś słodszy herbatnik czy biszkopty. No dzieje się tu trochę i nie mogę narzekać na brak intensywności.
Pierwszy łyk i zaskakuje mnie solidne ciało, bo Blondyna sprawia wrażenie cięższej, niż piętnastka. Jednocześnie nie jest jednak przesadnie pełna czy przesłodzona; zgrabnie to ugładzono. Nagazowanie nieco powyżej średniego, przyjemnie musujące i pasujące tutaj. Mamy trochę landrynkowej słodyczy, a obok niej dojrzałe banany. W tle przyprawy, może nawet goździk i kolendra, dalej jakiś biszkopt, coś teges. Nie wiem jakich chmieli tu użyto, ale wyczuwam takie rześkie muśnięcie cytrusów i ziół, które jednak nie zakłóca charakteru tego stylu. Goryczka niska i trzeba się jej doszukiwać, a jednak w opisie ją zapowiadano, więc malutki minusik. Nie jest tu jednak bardzo potrzebna, bo jak już wspominałem piwo jest ugładzone i słodycz stonowana, więc pije się bardzo dobrze. Na finiszu przez chwilę odzywają się drożdże i można już brać się za następny haust.
Naprawdę udany produkt. Nie wiem jak reszta serii, ale dwa dotychczasowe piwa, które próbowałem, naprawdę mogą robić wrażenie. Polecam, warto śledzić ten browar.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz