wtorek, 21 listopada 2017

Imperial GEEZER z browaru Kingpin


Kingpin całkiem niedawno tu gościł, no ale jakże nie poświęcić mu więcej miejsca, skoro dowalił z grubej rury i wypuścił na rynek dwa imperiale? Co prawda Angel of Temptation delikatnie mnie zawiódł, jednak tamta seria chyba jeszcze się zazębia. Świniaki z Zarzecza to natomiast sprawdzona firma i - przynajmniej w moim odczuciu - praktycznie niezawodna. 

Taki też był do tej pory Geezer, a już zwłaszcza, kiedy włączył swoje Turbo - wizytówka kontraktowca, produkt bardzo oryginalny, złożony i smaczny. Ten stoutowo-kawowo-waniliowy miszmasz, dopieszczony też wyraźnymi akcentami cytrusowymi, aż prosił się o podkręcenie ekstraktu. I wtedy wchodzi on, cały na zielono.

Dawno nie widziałem tak długiej listy składników, jaką może pochwalić się Imperial Geezer. Wraca chyba wszystko, czym mógł chwalić się Turbo - różnorodne słody, fikuśna kawa, laktoza, wanilia burbońska, płatki dębowe, nowofalowe chmiele, szafran, pędy bambusa, sproszkowana kość słoniowa, łzy piwowara... Dobra dostępność i atrakcyjna cena sprawiły, że zaopatrzyłem się od razu w dwie flaszeczki. Mam nadzieję, że i Wam doradzę taką rozrzutność w podsumowaniu tego wpisu.

Choć wspomniana seria niechanowska może pochwalić się kilkoma świetnymi etykietami, to z wieprzem również nie sposób się nudzić. W tym wydaniu wnerwiony, z jakimś wieńcem laurowym na głowie. Znakomity jakościowo papier, dziebko detali w tle, trochę złota. Piwo mogłoby zdobić półeczkę zarówno w pokoju punkowca, jak i papieża. Sporo informacji o zawartości butli, opis, firmowy kapsel. Brawo, brawo, brawo.

Trunek oczywiście ciemny jak należy, brunatny, w szkle praktycznie czarny. Cieszy zgrabna beżowa pianka na wysokość jednego palca. Zbita, apetyczna, bez żadnych syknięć i prychnięć. Po prostu godna.

Jakbyście mieli mieć w życiu okazję jedynie powąchać to piwko, to warto - aromatem też można się tu najeść. Jest słodyczka i jest moc. Mogę też dodać wielowarstwowość, bo wszystko się tu pięknie przeplata i co rusz inne akcenty wychodzą na pierwszy plan. Na wstępie wyrazista ziarnista kawa i mnóstwo przyjemnej wanilii. Można doszukać się mlecznej czekolady, dębiny i charakterystycznego aromatu łychy. Chmiel obecny gdzieś na drugim-trzecim planie, kojarzy mi się ze skórką pomarańczy - bardzo sympatyczny akcent, który zgrabnie wpleciono w główny bukiet. 

No proszę Państwa, zawodnik z górnej półki. Jest tu przyjemny ciężar w towarzystwie aksamitnej gładkości, a bez tego nie ma dobrego RISa. Imperial Geezer pod względem smaku stoi po słodszej, choć zdecydowanie nie ulepkowatej stronie, co jest oczywiście zasługą balansu i kompetencji pana piwowara. Na wstępie nie jest to aż tak ciemne, jak wydawać by się mogło - zasługa wanilii, laktozy i ogólnej mleczności. Po paru łykach dochodzi do tego odrobina cytrusów oraz ciekawa nuta kojarząca się ze szlachetnymi destylatami - może to specyfika tej kawy, może to płatki dębowe. Intrygująco. 

Słonko zachodzi po przełknięciu i Stout pokazuje swój charakter. Nie jest to piwo drapieżne, nie jest bardzo goryczkowe. Takie zachowawcze, zbalansowane właśnie, ale zupełnie zadowalające. Wychodzi przyjemna paloność, kawa czernieje, whisky konkretnie zyskuje na sile. Jest kakao, gorzkawa czekolada, lekka popiołowość. Finisz fajnie się nawarstwia, a słodko-gorzka mieszanka przyjemnie oblepia gębę. 


Piwo co prawda trochę podgryza przy przełykaniu, jednak moim zdaniem jest jak najbardziej warte spożycia już teraz.

Świetne, ciekawe, absolutnie satysfakcjonujące piwo. Imperial Geezer dostarczył właściwie wszystkiego, czego można było oczekiwać, a Kingpin ma w ofercie kolejną kolejną wizytówkę. Idźcie i bierzcie. Najlepiej dwie sztuki.

Ocena: 8/10

Browar Kingpin 
Kontraktor: Browar Zarzecze
Styl: Imperial Espresso Stout 
Ekstrakt: 24,5% wag.
Alkohol: 9,1% obj. 
Składniki: woda; słody jęczmienne (Pale Ale, Whisky Light, Chocolat, Aroma, Abbey, Cara Blond, Black), słód pszeniczny jasny, słód żytni, palony jęczmień; kawa leżakowana w beczce po Tennessee Whiskey, laktoza, wanilia burbońska, cukier kandyzowany ciemny; chmiel (Cascade, Mosaic, Simcoe); drożdże Fermentis Safale S-04; piwo leżakowane z płatkami dębowymi whisky
Najlepiej spożyć przed: 24.10.2018
niefiltrowane, pasteryzowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz