sobota, 23 kwietnia 2016

[Deer Bear] Oh Deer! Citra Saison - Recenzja piwa

Uwarzone w Browarze Staromiejskim Jan Olbracht 
Styl: Single Hop Saison 
Ekstrakt: 14,0% wag. 
Alkohol: 6,4% obj. 
Goryczka: 35 IBU 
Skład: woda; słody (pilzneński, pszeniczny, monachijski I, Caramunich II); drożdże (FM21); chmiel (Citra); dodatki (cukier, zest z pomelo) 
Data ważności: 10.09.2016 
pasteryzowane, niefiltrowane



Deer Bear w końcu na blogu. Mogłoby się wydawać, że unikam wyrobów piwowarów z Torunia, ale nic z tych rzeczy, bo piłem wszystko z kranów i trzymało poziom. Pan Zatyka zresztą jeszcze nie tak dawno sprzedawał mi piwo w sklepie, a ostatnio polewał w Carpe Kraft, także z automatu jakoś tak wzrasta moje zainteresowanie browarem (edit: podobno jego skład się uszczuplił i teraz całość prowadzi Grzegorz Durtan). Dzisiejszy bohater to belgijski saison, ale podrasowany zestem owocu pomelo oraz nowofalową citrą, więc powinno się tu coś dziać. W tym samym czasie ukazał się lekki Citrus Ale z koalą na etykiecie, który również posiadam i może trafi niedługo na bloga. A skoro przy etykietach jesteśmy... 

Już dosyć dawno zachwalałem tę stylówę w tekście o etykietach. Staranne, pstrokate, komiksowo-kreskówkowe grafiki autorstwa Łukasza Krzywdzińskiego sprawdzają się tu znakomicie i przyciągają spojrzenie z daleka. Oby ta współpraca trwała jak najdłużej. W tym egzemplarzu mamy trochę pieprzniętego jelonka-alchemika, który symbolizuje nam luźne podejście piwowarów do kwestii dodatków w piwie. Do tego pełny skład, infografika, morskie opowieści, dodatkowe informacje...
Szkoda, że zdecydowano się na najprostsze fonty, bo gryzą się nieco z tym zwierzakiem, choć to w sumie drobiazg. No i jeszcze sugerowane szkło wygląda jak słoik, a chodziło chyba o nonic. Oczywiście udowadniałem już, że nie mam nic przeciwko słoikom, ale tutaj jakby nie widzę uzasadnienia. Ogólnie jest fajnie.

Jelonek ma kolor takiej przybrudzonej pomarańczy i jest opalizujący. Obyło się bez jakichkolwiek śmieci. Piana biała i szału nie robi, choć szerokie szkło oczywiście nie sprzyja. Raczej skromna, średnio trwała i niewiele po niej zostaje. Zostawmy to i skorzystajmy z nosa. 

Z butelki wywąchać dało się głównie wyraźną, saisonową pieprzność bez akcentów chmielowych. Przelewam więc piwko do szkła i szukam dalej. Jest zdecydowanie słodko, przyjemnie, z dominacją tych fenoli. Pojawia się trochę kwiatów, słodkich owoców (może to pomelo?), ale czy jest to citra, to pewności nie mam. Jeśli tak, to wtapia się w całość w postaci takiej słodziutkiej mandarynki, może dojrzałej pomarańczy. Ogółem jednak jest bardzo przyjemnie i trudno narzekać na jakiś niedosyt. 

Zwierzak jest półpełny w smaku, nieco słodki, ale wagowo taki co najwyżej średni i zaskakuje lekkością. Po dwóch łykach mogę stwierdzić, że szalenie pijalny i świetnie zbalansowany, tj. nic tu nie jest w stanie mi przeszkodzić we wzięciu kolejnego łyka. Pierwszy plan to oczywiście drożdżowość i fenole, i choć zdarzało mi się pić saisony ostre, drażniące, tak tutaj fajnie to okiełznano. Może to sprawka tego FM21, nie wiem. Tuż za akcentami klasycznymi dla stylu jest ta owocowość, która przyjemnie ożywia to piwo i jednocześnie czyni bardziej przystępnym. Goryczka w sumie niewyczuwalna, trudno mi cokolwiek powiedzieć na jej temat. Mamy natomiast po przełknięciu bardzo fajny finisz, gdzie nutka kwaskowa miesza się z okiełznaną cierpkością w stylu skórki pomarańczy, by po chwili ustąpić echu tych początkowych fenoli. Nagazowanie dosyć drobne, lecz jednocześnie delikatnie musujące, czyli znowu po belgijsku. 

Takie saisony mogiem pić. Piwko jednocześnie wyraziste i ugładzone, przystępne, wyważone. Wręcz orzeźwiające. Pomimo procentów sesyjne. Myślę, że zarówno chmiel i dodatek zestu zrobiły tu robotę, a pozostają jednocześnie w tle i piwo jest jak najbardziej stylowe. Dobra robota, przemyślany produkt i dla mnie chyba najlepszy z tych dotychczasowych jeleniomisiów. Polecam

Ocena: 8,5/10


Sprawdź to: 
[Szałpiw] Szczun - Recenzja piwa 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz