piątek, 18 grudnia 2015

Kilka słów o etykietach

Piwna rewolucja przyniosła zmiany nie tylko w samym piwie, ale również w jego opakowaniu. Browary rzemieślnicze robią wszystko, żeby w jakiś sposób odróżnić swoje produkty od piw koncernowych i wychodzi im to znakomicie. W sklepach specjalistycznych półki uginają od flaszek z fikuśnymi, kolorowymi etykietami wypełnionymi najróżniejszymi nazwami, czcionkami czy postaciami. Gra warta świeczki czy zwykłe widzimisię? Jak etykieta wpływa na sprzedaż?




Wyobraźmy sobie, że nie wiemy jeszcze czym jest IPA i wchodzimy z ciekawości do sklepu z dobrym piwem. Przy zakupie możemy poradzić się sprzedawcy (Jakieś jasne. Nie, nie za gorzkie.), choć ja akurat tego nie robiłem i początkowo kupowałem piwo kierując się właśnie fajnymi etami, więc zakładam, że część z Was też tak robiła. Siłę ładnej flaszki potwierdzają też moi znajomi, którzy poznawszy kraft już jakiś czas temu i rozumiejąc różnice między stylami, wciąż kupują piwa wyłącznie dla etykiety, często się rozczarowując. Dziwne? Infantylne? Może trochę, choć nie mówimy tu o osobach ZAKOCHANYCH w rzemiośle.

Przykładem browaru, który zrozumiał magię etykiety, jest z pewnością Szpunt, którego do niedawna można było nazywać taką szarą myszką piwnej rewolucji. Niby niezłe piwa, ale sam byłem świadkiem, jak po długim pobycie na sklepowej półce trafiały po kolei do przeceny. Głośniej zrobiło się o nich dopiero po zapowiedzi nowości, Night Wolfa oraz Nigami, z etykietami zupełnie innej jakości. Piwka z pewnością sprzedają się jak ciepłe bułeczki, bo co chwila przemykają mi u kogoś na facebooku. Czy to zasługa dobrego trunku? Nietuzinkowego stylu (whisky stout, white IPA)? Po części też, ale pamiętam komentarze pod tym przełomowym newsem i dotyczyły przede wszystkim nowych etykiet.


Nie sposób nie wspomnieć o piwach dedykowanym zespołom muzycznym. H.EXE, Oberschlesien czy Big Cyc mają już swoje napitki od rzemieślników, choć prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazała się współpraca browaru Perun z Behemothem. Do tej pory ukazały się trzy piwa w serii: Sacrum (Belgian IPA), Profanum (Black IPA) i Heretyk (Amber Ale). Nieoficjalnie zapowiedziano już Imperial Stout. News o współpracy wywołał swego czasu niespotykany hype, a piwa znikały z półek natychmiastowo po premierze. Co więcej, kolejne warki wciąż trafiają do sklepów i znajdują klientów, choć recenzje zbierają raczej przeciętne.  No i powiedzmy sobie szczerze – kolejni reprezentanci tych stylów (nie licząc IS) nie powinni raczej w piwnym światku wzbudzać takiego zainteresowania. A ci wzbudzają. Bo z szatanem.


Opakowanie przyciągające nasze spojrzenie nie zawsze zawiera to, czego byśmy oczekiwali, jednak naprawdę wyjątkowe piwa często otrzymują fikuśne butelki. Pamiętny Porter Bałtycki Wędzony z Gościszewa został rozlany do unikalnych butelek z koreczkiem. AleBrowar ma serię kooperacyjnych piw z etykietami pięknie namalowanymi na flaszkach. Kormoran również na dniach wypuści Imperium Prunum w opakowaniu znacznie odbiegającym od tego, do którego nas przyzwyczaił. 




Choć agencja FLOV pozostaje ulubionym, pewnym rozwiązaniem dla rzemieślników, to coraz częściej rzucają się w oczy prace niezależnych i mniej znanych artystów/grafików. Golem i Deer Bear, dwa świeżutkie browary, poszły właśnie w tym kierunku i na debiutanckich piwach możemy podziwiać grafiki autorstwa WickedPig oraz Łukasza Closetmonkey Krzywdzińskiego. Myślę, że mogą robić wrażenie i stanowią jakąś nową jakość na tym rynku.



Czyli jak: piwo czy etykieta? Książka czy okładka?

Opakowanie piwa ma za zadanie zaciekawić klienta, przykuć oko, zbudować jakąś emocjonalną więź między konsumentem i produktem. Stworzyć iluzję osobowości. Wybitne piwo (RIS 30 Plato leżakowany w beczkach po Bourbonie itp.) sprzeda się nawet, jeśli będzie owinięte papierem do dupy, bo tego nam jeszcze za mało w Polsce. Preparat czy Samiec Alfa od Artezana nie wyglądają imponująco, a ludzie się o nie zabijają. Przemyślana etykieta może jednak sprzedać przeciętne, a nawet kiepskawe piwo. Birofile raczej się nie skuszą, bo czytają recenzje i prawdę znają, ale gdyby nawiązać współpracę z Tarantino i wypuścić serię jasnych lagerów nazwanych tytułami jego filmów…
------------------
Źródła obrazków: 

3 komentarze: