poniedziałek, 21 grudnia 2015

Winter warmer, czyli alternatywa dla grzańca


Jutro zaczyna się zima (przynajmniej na papierze), więc wypadałoby przyjąć coś na rozgrzanie. Grzańca piłem może dwa razy w życiu i mogę już stwierdzić, że nie przepadam za tym napitkiem. Istnieje możliwość, że po prostu nie potrafię go przyrządzić, ale już nawet nie chce mi się tego weryfikować. Przede wszystkim dlatego, że jest na rynku ogrom alternatyw. W tekście przedstawię piwne style wraz z ich przykładami, które można śmiało nazwać winter warmerami.

(Russian) Imperial stout

Treściwy, gęsty, intensywny w smaku i aromacie (teoretycznie). Znajdziemy tu akcenty czekoladowe, kawowe, palone, często sporo słodyczy kontrowanej konkretną goryczką. W ostatnim czasie sporo polskich browarów uwarzyło piwka w tym stylu, ale część z nich, mówiąc delikatnie, pozostawia wiele do życzenia. Na zagranicznych reprezentantów trzeba już z kolei wydać przynajmniej dwie dychy, jednak można co nieco wybrać z rodzimego rynku. Hades z Olimpu ma ciekawy dodatek w postaci ostrych papryczek i zaskoczył mnie mocno wyczuwalnym amerykańskim chmielem. Mr Hard’s Rocks od Pracowni Piwa też już jest klasyką, a niedawno jeszcze Samiec Alfa od Artezana został okrzyknięty przez lud piwem roku.



Porter bałtycki

Polska specjalność i jeden z moich ukochanych styli. Zdecydowana większość polskich porterów to raczej pewny wybór na wieczór i trudno się tutaj jakoś mocno rozczarować. Dosyć blisko im do stoutów imperialnych i również zaliczają się do trunków typowo degustacyjnych, wyrazistych i rozgrzewających, choć koncernowe egzemplarze można kupić spokojnie za 4-5 zł. Polecam przede wszystkim Komesa, Okocimia, Ciechana i Granda, choć tak naprawdę każdy z polskich porterów ma swoich zwolenników i nie chcę się kłócić. Spróbujcie wszystkich. Na zdjęciu Lwowskie Porter, również super.



Barley wine

Śliwki, rodzynki, karmel, zbożowość, szlachetny alkohol – tego możemy się tu spodziewać. Wino jęczmienne powinno być ciężkie, gęste i satysfakcjonujące, w sam raz na wieczór z książką przy kominku. Od siebie mogę śmiało polecić Mr Hard z Pracowni Piwa, wędzony Preparat od Artezana i porządnie nachmieloną odmianę amerykańską z AleBrowaruHard Bride. Jak przejedzą Wam się RIS’y i portery, to BW będzie świetną odskocznią.


Belgian Strong Ale i inne

Dubble, Triple, Quadruple. Belgi po prostu. Wypada sięgnąć w końcu po importowane klasyki, jeśli do tej pory je omijaliście. Delirium Tremens, Gulden Draak i Westmalle Tripel to sympatyczny, wysokoprocentowy zestaw na początek. Belgowie robią na tyle specyficzne piwa, że nie każdy się w nich zakocha, ale już mocno amerykański Szczun [Szałpiw] to moim zdaniem napitek, którego nie da się nie lubić. Nieco tańszą i szerzej dostępną alternatywą są Komesy, które jednak mają tyle samo zwolenników, co przeciwników.


Bock/Doppelbock

Jak wyżej, czyli nie każdy to lubi. W koźlakach dominuje karmel, melanoidyny, czasami trochę owoców. Trunek z tendencją do zamulania, ale pora jest odpowiednia, żeby wyciągnąć coś z tej szufladki. Niezłym koźlakiem dubeltowym jest na pewno Paulaner Salvator. Można go szukać w większych marketach i nie jest szczególnie drogi (ok. 6 zł), więc warto dokupić drugi egzemplarz na przyszły rok, bo piwko powinno tylko zyskać przez ten czas. Bok Bok z Fabryki piwa też zbierał pochlebne recenzje, choć nie wiem, że wypuszczono drugą warkę. Nie piłem, ale jedna flaszka dojrzewa sobie w piwnicy. Najłatwiej dostępny będzie chyba Dubel z Jabłonowa, który może nie urwał mi dupska, ale za tego piątaka to na pewno fajna opcja na wieczór. Co do zwykłych koźlaków, to jest tego w Polsce od groma i nie potrafię wybrać najlepszego. Wolę jednak podwójne.

Milk stout/Sweet stout

Chciałem dołożyć opcję z mniejszym woltażem i milk stout wydaje mi się najfajniejszym wyborem. Czekolada, kawa, paloność, a do tego genialny dodatek w postaci laktozy. Dobry przedstawiciel stylu powinien być dodatkowo nisko nasycony, gęsty i gładziutki. Ostatnio wielkie wrażenie zrobiła na mnie Glapa [Szałpiw], która powinna być jeszcze dostępna w sklepach specjalistycznych. Amber i nowe Po Godzinach też jest solidne. Można sięgnąć po Sweet Cow z AleBrowaru, choć przyznam, że coś mi w tym piwie nie leży.



Podwędź to!

Gdyby było mało, to są warianty wędzone. Akcenty ogniskowe, szynkowe czy oscypkowo potrafią niesamowicie wzbogacić piwo i również świetnie wkomponują się w zimowy nastrój. Prawdziwą bombą są dla mnie tzw. whisky stouty, czyli piwa na słodzie wędzonym torfem. Wprowadza to do trunku spalone kable, tudzież nuty asfaltowe. Brzmi dziwnie? Mi pasuje. Ostatnio z torfu skorzystał też Birbant w swoim imperial stoucie P.I.S. and Love. Wąsosz ma udanego Salvadora na wędzonce bukowej, która pięknie współgra z dodatkiem kawy. Wcześniej wspominałem o Preparacie, czyli smoked barley wine. Porter bałtycki? Polecam od Widawy. Dobrego rauchbocka ma Kormoran, choć Jak w dym z Pinty też się sprawdzi.


Porterówka


Mały bonus. Już nie piwo, a nalewka na piwie. Smaczna, rozgrzewająca, prosta w przygotowaniu. Nie będę podawał przepisu, bo jest ich mnóstwo w sieci, ale podstawą jest tu tylko porter bałtycki o wysokim ekstrakcie i spirytus. Miodu i wanilii też bym się nie pozbywał. Co do reszty dodatków, to ogranicza Was tak naprawdę tylko wyobraźnia. Cynamon, goździki, pieprz, ziele angielskie, kawa, kakao… Skórka pomarańczy? Jak najbardziej. Płatki dębowe? Ależ proszę. Łatwo nadać porterówce przyjemnie świąteczny charakter. Jeśli chcecie się jej napić jeszcze tej zimy, to warto przygotować ją już dziś, bo nalewce wypada dać minimum miesiąc na ułożenie. Za rok powinna już całkiem urywać dupę. 


Ode mnie to tyle. Jest naturalnie więcej opcji, więc zachęcam do dzielenia się swoimi wyborami na zimę. Może jakieś piwa świąteczne?

Źródło zdjęcia: 
http://goodhealthlifand.blogspot.com/2015/10/is-beer-good-for-your-health.html

2 komentarze: