piątek, 28 lipca 2017

WRCLW Barley Wine Rum BA, czyli jak spiracić piwo


To piwko wystawiłem jakiś czas temu w facebookowym głosowaniu i z czymś tam przegrało. Mam wobec niego jednak naprawdę spore nadzieje (już namiastkę hajpu) i takie nie dające spokoju przeczucie, że błędem byłoby nie poświęcać mu szerszego wpisu na blogu. Może się rozczaruję, zobaczymy. No a jak już poświęcać wpis, to teraz, póki da się je kupić. 

Skąd te nadzieje? Raz, że to winko jęczmienne - lubię ten styl, po prostu. Dwa, że dojrzewało w beczkach po rumie, które nie są znowu zbyt popularnym wyborem i sam nie wiem, czy próbowałem już takiego połączenia. Na papierze wygląda to bardzo ciekawie. Trzy, że to Stu Mostów i od lutego nie piłem chyba nic spod ręki zdolnych Wrocławian. Warto dodać, że WRCLW Barley Wine Rum BA było piwem festiwalowym na czerwcowym Rum Love we Wrocławiu. Leżakowało w dębowych beczkach po ponoć charakternym rumie jamajskim, a ponadto dodano do niego melasy trzcinowej.

Etykiety Stu Mostów są stosunkowo oszczędne w formie, ale przy tym bardzo ładne i widać, że robił to człowiek z głową na karku. Owszem, podobne do siebie, jednak biała etykieta i mała flaszka w przypadku potencjalnych sztosów się sprawdzają i w miarę ogarnięty klient powinien wiedzieć, że coś jest na rzeczy. Piękny firmowy kapsel, piracki akcencik w postaci statku na etykiecie, wzmianka o festiwalu i garść podstawowych danych. Podoba mi się. 

Ciemne to to, między brązem a bursztynem, chyba klarowne. Apetyczne. Piana niestety nie istnieje.

Beczuszka nie poskąpiła nowemu lokatorowi swoich dóbr i piwo jest w aromacie konkretnie przesiąknięte tym rumem. Cukier Muscovado daje czasami w piwie namiastkę tego efektu, ale beczka to jednak beczka - ma się tu poczucie tego szlachetnego alkoholu i zadymionej pirackiej kabiny. Ponadto oczywiście słodowo, melasowato, ze sporą ilością suszonych owoców. Trochę zaskakuje wyraźnie wychodzący miód, nawet ocierający się o gryczany, co budzi automatycznie skojarzenia z Braggotem. Z czasem również tytoń, coś na kształt niezapalonego papierosa. Dla mnie bomba. 

Nooo, pierwszy łyk też dostarcza. Piwo dosyć ciężkie w odczuciu, gładkie i minimalnie nagazowane. Zdecydowanie pełne w smaku, słodkie i wybitnie degustacyjne. Jest to też na pewno coś innego na rynku rodzimych barrelejdży

Na wejściu miodność, toffi, daktyle, skórka od chleba i akcenty opiekane. Z naciskiem na miodność. Goryczka jest niska, ledwo zaznaczona, natomiast czuć tu naprawdę solidne rozgrzewanie od alkoholu. Nie drapiąco-piekące, ale właśnie rozgrzewające jak koc elektryczny. I muszę przyznać, że ono bardzo tu pasuje, a wręcz w pewien sposób uzupełnia całość i ma się poczucie obcowania z jakimś droższym destylatem. Minimalne nagazowanie też trochę podbija to złudzenie. 

Finisz to już beczka po całości. Długi, słodkawy i wyrazisty posmak rumu, cukru trzcinowego, a także kandyzowanych owoców. Całość wzbogaca drewno i tytoniowy akcent, jakby dorzucono tu w bonusie nabitą fajkę prosto z osmolonej gęby pirata. 

Wskakujcie na łajby i przygotujcie armatki, bo WRCLW Barley Wine Rum BA to nie lada gratka i warto zaatakować sklepy. Bardzo oryginalne, bardzo rumowe i konkretnie rozgrzewające. Chyba jedyne takie piwo na rynku. Myślę, że grzech nie spróbować. Arrrr!

Ocena: 8,5/10 

Styl: Barley Wine Blackstrap Molasses Rum Barrel Aged (uff...)
Ekstrakt: 24,7% wag.
Alkohol: 9,6% obj. 
Składniki: woda; słody jęczmienne; melasa trzcinowa; chmiel; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 20.06.2019
niepasteryzowane, niefiltrowane

1 komentarz: