niedziela, 30 lipca 2017

Konstancin PORTER - tego się nie spodziewałem


Namnożyło mi się ciekawych piwek w kolekcji, a i mam ostatnio trochę więcej czasu i chęci, to jedziemy z kolejną recką. Konstancin Porter to takie trochę piwne widmo. Poszedł w świat bodaj na początku tego roku i choć zapowiadało się tego dosyć sporo (mimo, że lymyted edyszyn), to trafiłem na niego dopiero teraz. W drodze do Żabki po Polskie Ale postanowiłem sprawdzić co słychać w Delikatesach, gdzie swego czasu dorwałem m.in. wybitnie spierdolonego Domatora. No i proszę, stoi sobie. 

Przy zakupie dwie niespodzianki. Cena: 13,99 zł. Biorąc pod uwagę, że to Czarnków, spodziewałbym się połowy tej kwoty. 14 złotych nie kosztowały nawet sztosy pokroju Imperatora Bałtyckiego czy Barley Wine z Ambera. Druga kwestia to styl, bo od pół roku szukałem tego z przekonaniem, że jest to imperialny porter bałtycki, a tu w składzie drożdże ejlowe i ogólnie brak nawiązania do piwowarskiego skarbu Polski. Z tego co rozumiem jest to więc po prostu Imperial Porter. (edit: od Artura z browaru Golem dowiedziałem się, że jest jednak porter bałtycki, a na etykiecie zaszła pomyłka w kwestii drożdży; piwko wkrótce ma też zostać powtórzone) Jakby było mało, to da się tu jeszcze znaleźć suszoną śliwkę w składzie. Kurczę, ambitnie pojechali.

Opakowanie. Butelka półlitrowa. Etykiety i krawatka nienajlepszej jakości i niedokładnie przyklejone. Mierzi mnie nazwa, bo Porter mówi zdecydowanie za mało o tym, czym ma to piwo teoretycznie być i ja osobiście nazywałbym tak wyłącznie te lżejsze portery angielskie. Krótki i sensowny opis, sprecyzowany skład, firmowy kapsel. Generalnie nie odbiega to specjalnie od stałej oferty Konstancina i przy takim produkcie można było pokusić się o coś więcej.

Pod względem aparycji samo piwo wyprzedza większość kraftowych odpowiedników. Pianka nieduża, ale tak pięknie zbita i trwała, że wzbudza uśmiech na twarzy. Ma barwę ciemnego beżu, jest i skromny lejsing. Piwo z kolei ciemnobrunatne, nieprzejrzyste, a przy wlewaniu końcówki konkretnie zmętnione. 

No ślicznie to pachnie. Może nie bardzo intensywnie, ale zupełnie zadowalająco pod tym względem. Pierwsze skojarzenie to śliwka w czekoladzie. Dalej kakao, karmel i rodzyny. Całość wydaje się wzbogacona o wanilię, nie tę beczkową, a właśnie dodatek laski, jak np. w spółdzielczej Gerdzie. Muszę też przyznać, że z czasem aromat tylko się nasila, łącznie z tą wanilią. Skąd to się wzięło? Jest tak czarno-biało, mleczno-czekoladowo i z przyjemnym akcentem w postaci suszonych owoców. Ku mojemu zaskoczeniu zapowiada się to bardzo dobrze.

W gębie wychodzi ten ekstrakt i piwo jest konkretnie cieliste, a przy tym idealnie gładkie, aksamitne wręcz w odczuciu. Niech mnie cholera, kto by się tego spodziewał? Pełne, słodkie i czekoladowe. Dodatek suszonej śliwki jest obecny, ale jednocześnie zgrabnie wtopiony w całość. Piwo jest bardzo jednolite i zbalansowane. Można tu znaleźć jeszcze jakieś pieczywo razowe, akcenty opiekane czy karmelowe. 

Goryczka jest stosunkowo niska, odpowiednia dla stylu. Jest za to bardzo długi i wyrazisty posmak, gdzie czekoladowa słodyczka przechodzi powoli w delikatnie gorzkawe, kakaowe oblepianie jamy ustnej. Pozostają tu też akcenty ciemnego pieczywa, może trochę czarnej kawy zbożowej i bardzo subtelna owocowa cierpkość - coś jak skórki owoców, choćby tych śliwek. Jest tu efekt lekkiego wysuszania. Bardzo dobrze schowany alkohol.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym piwem i dziwię się, że nie zyskało większego fejmu. Może tak fajnie dojrzał przez te kilka miesięcy? Konstancin Porter okazał się świetnie zbalansowany, ułożony, wyrazisty i stylowy. No i dostojnie się prezentuje w szkle. Szczerze, warto było nawet za te kilkanaście złotych.

Czy leżakować? Moim zdaniem niekoniecznie ma to sens. Co nie oznacza, że nie dokupię drugiej butelki.

Ocena: 8/10

Browar Konstancin/Browar Czarnków
Styl: Imperial Porter
Ekstrakt: 24,0% wag.
Alkohol: 8,3% obj.
Goryczka: 40 IBU
Składniki: woda; słody (jasny pilzneński, wiedeński, monachijski karmelowy, Carared, wędzony, barwiący); chmiele (Lubelski, Marynka); drożdże górnej fermentacji; dodatki (jęczmień prażony, śliwka suszona)
Najlepiej spożyć przed: 11.2017
pasteryzowane, niefiltrowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz