sobota, 29 lipca 2017

OKOCIM Polskie Ale - koncernowa niespodzianka


Uff, jestem pierwszy? Specjalnie po robocie do Żabki zapierdzielałem. Mniejszych piwnych blogierów poznacie po strugach potu na czołach, dziurawych podeszwach i ciężkich, charakterystycznie brzdąkających przy najdrobniejszym ruchu plecakach. Ścigamy się ze sobą, żeby jak najszybciej opublikować recki koncernowych popierdółek. Na przykład takich popierdółek, jak Okocim Polskie Ale

Świat nie był gotowy na to piwo. Żywce czy inne Książęce przed premierą nowych produktów oswajają nas zapowiedziami. Okocim się nie szczypie - piwo po prostu pojawia się w sklepie, ludzie głupieją, a marketingowcy skupiają się nadal na promocji soczystych Radlerów. Chyba, że coś przeoczyłem? Dajcie znać w komentarzach. Cena to 3,99 polskich złotych i była w to najwyraźniej wliczona kaucja. Taki Kormoran za podobny pieniądz oferuje fajnie nachmielonego i nawet odczuwalnie goryczkowego Lagera, więc da się za to kupić przyzwoite piwo i mamy prawo oczekiwać go również w tym przypadku. Autorzy chwalą się chmieleniem nowofalową odmianą Cascade i wierzę, że faktycznie wyjdzie tu ten cytrus. 24 IBU też już ma prawo coś tam posmyrać, choć szkoda, że nie pozwolono sobie na wincyj. 

Etykieta to nuda i usypiacz, nawet nie chce mi się komentować frontu. Z tyłu widać już sporo dobrych chęci, bo jest obszerny opis, w miarę sprecyzowany skład i jakaś tam infografika. Jest ciekawostka historyczna, co do której mam lekkie wątpliwości. Typ oznacza styl piwa? A nie było tego koło setki? Niech mnie oświeci ktoś mądrzejszy. Kapsel firmowy, też nudny.

Przelewam całość do nonika, tak jak zalecają. Piana to jakiś żart, bo o ile rośnie do przyzwoitych rozmiarów, to dziurawi się niemiłosiernie i po minucie przypomina to, co tworzy się w garnku zalanym wodą z Ludwikiem. Kolor złocisty, klarowność stuprocentowa. Zakładam, że to przefiltrowali.

W aromacie nawet wychodzi ten Cascade, za co trzeba oczywiście przyznać plusik. Mandarynka, bergamotka, może skórka pomarańczy - takie klimaty. Można powiedzieć, że jest to pierwszy plan, przy czym całość nie jest niestety zbyt intensywna. Nie wyłapuję tu jakichś ejlowych estrów czy czegoś. Wracam z nosem po kilku minutach i jest gorzej, bo chmiel gdzieś się ulatnia, a wyłazi jakieś ciężkie, słodkawe... coś. Nieświeża kukurydza z puszki, rozgotowane brokuły. Nieprzyjemne rzeczy.

Jaki tu spokój, na na na... Ech. W smaku trochę pusto. Wyobraźcie sobie zwykłego koncernowego Lagera z plasterkiem pomarańczy - to by było mniej więcej to. Nie, że z soczystym plastrem, tylko takim wysuszonym świstkiem. Piwo jest nijakie, mało wyraziste, z lekką zbożową podstawą słodową.

Goryczki nie wyczuwam w ogóle, a do tego przy pierwszych dwóch łykach wręcz szokuje mnie nicość pojawiająca się po przełknięciu. To już woda zostawia wyraźniejszy posmak. Zmienia się to z biegiem czasu, ale to jak trafienie z deszczu pod rynnę - jest trochę cierpko, trochę szmacianie i trochę ziołowo. Wcale nie pije się tego szybko, a już na pewno nie orzeźwia.

O, ludzie. Polskie Ale to piwo zrobione ewidentnie na odpierdol i kto wie czy nie gorsze od zwykłego, bezpłciowego Okocimia. Równie nudne jak front tej etykiety, a ze względu na wady nawet trochę uciążliwe. Nie warto było. Szkoda, bo serio oczekiwałem tu takiego przyzwoitego gównopiwka. 

Ocena: 3,5/10

Styl: Polskie Ale
Ekstrakt: 12,0% wag.
Alkohol: 5,1% obj. 
Goryczka: 24 IBU
Składniki: woda; słody jęczmienne (pilzneński jasny, Pale Ale, karmelowy, monachijski); chmiel (aromatyczny Cascade, goryczkowy)
Najlepiej spożyć przed: 12.04.2018
pasteryzowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz