środa, 19 lipca 2017

IDAHO vs CIENKI BOLEK - pojedynek nowofalowych chudzielców


Na blogu ostatnio głównie mocarze, a przecie mamy lato i kwitnącą modę na piwa z niższym woltażem. Po ciepłym przyjęciu 1 na 100 czuć też w piwnym światku chęć zbliżenia się do tej zawartości alkoholu przy wyraźnych walorach smakowych, co oczywiście należy pochwalić biorąc pod uwagę, że nie są to ponoć proste rzeczy. No więc przygarnąłem ostatnio dwóch takich pretendentów, którzy swoje premiery mieli niemal równocześnie. 

Oto Idaho od cenionego przeze mnie kontraktowca Deer Bear oraz Cienki Bolek z pomysłowego Browaru na Jurze. Pomijając fakt, że pierwsze to górniak, a drugie Lager, piwa wydaje się łączyć całkiem sporo. Alkoholu kolejno 2,2% i równe 2%, a przy tym uczciwie chmielenie nowofalowymi odmianami tej roślinki. Oczywiście obydwa jasne. Bolek dodatkowo straszy goryczką na poziomie 80 IBU, co może skończyć się w tym przypadku nie najlepiej, ale w końcu do odważnych świat należy. Przy Idaho użyto natomiast chmielu Idaho 7, który ponoć wychodzi w postaci cytrusów, tropików, ziół, a także czarnej herbaty. Zobaczymy.

Etykiety? Browar na Jurze wygrywa, bo pokazał jaja. Jeleniomisie oczywiście szacunek, jest naprawdę ładnie i pieczałowicie, jednak do charakterystycznej kreskówkowej serii nie ma to startu.


Idaho

Niechętnie się to pieni, trzeba przyznać. Cienka, biała, średnio trwała warstewka to wszystko, na co to piwo stać. A ono z kolei jest złociste i wyraźnie opalizujące, takie cieszące oko. 

Idaho pachnie bardzo soczyście i owocowo. Nie są to co prawda jakieś nowe rzeczy, ale nie można mieć tego piwu za złe. Dojrzałe, lekko słodkie cytrusy podbite zwiewną, leciutką podstawą z jasnych słodów. Początkowo jest zaskakująco intensywnie, ale z każdą minutą już tylko słabiej. Szkoda, bo są to fajne rzeczy. (dzień później powąchałem pustą butelkę rzeczywiście daje wyraźniej herbatą z cytryną, czego w samym piwie nie wyczułem)

Piję. Więc tak... Czuć, że to cienkusz, ale taki naprawdę przyzwoity cienkusz. Chmielowo, wytrawnie, z naprawdę niską pełnią. Jest tu obecne uczucie pewnej wodnistości, choć czysto chmielowy profil, taki cytrusowo-zestowy, bardzo przypadł mi do gustu. 

Goryczka jest niska, przemyka raczej cichaczem, a kilka IBU wincyj mogłoby się tu moim zdaniem sprawdzić i podkręcić aftertaste. Oczywiście nie chcemy drugiego Roo Ride i trzeba mieć pewne wyczucie w tej kwestii, więc może i lepiej w tę stronę? Spora pijalność, spore orzeźwienie, krótki i wytrawny finisz. 

Dosyć bezpieczna piwuna. Nie oferuje wielu wrażeń, przy czym pije się szybko i ze smakiem, a o to chyba chodziło. Zaznaczam, że bez wątpienia jest to APA, nie jakaś woda z chmielem, a Deer Bear z tego ekstraktu i tak wyciągnął sporo. Czy wrócę? Zobaczmy, co oferuje (nieco tańszy) Cienki Bolek.

Ocena: 7/10

Styl: American Pale Ale
Ekstrakt: 7,8% wag.
Alkohol: 2,2% obj.
Składniki: woda; słody (jęczmienne, żytni jasny, pszeniczny); chmiele (Idaho7, Citra); drożdże; płatki pszenne
Najlepiej spożyć przed: 30.03.2018
pasteryzowane, niefiltrowane


Cienki Bolek

Fajna, bielutka warstwa piany, która trzyma się tu zdecydowanie dłużej niż wyżej i z kolejnymi łykami rozwiesza skromne koronki. Piwo klarowne (bo filtrowane) w kolorze jasnego złota. 

Tu aromat nieco się różni, choć wynika to po prostu z innego chmielenia, bo ponownie to on dominuje. Pierwsze skojarzenie - bergamotka, może jakaś naturalna ice tea. Dosyć wyraźnie daje o sobie też znać lubiany przeze mnie Mosaic, który mi osobiście kojarzy się z białym winem. Są słodkie mandarynki, może brzoskwinie, z czasem również świeże kwiaty i słód pilzneński. Naprawdę przyjemnie, choć również z tendencją do ulatniania się. 

W smaku leciutko i wytrawnie, również z niską pełnią. Na wejściu nie dzieje się wiele, chyba nawet mniej niż w Idaho. Takie popierdywanie chmielu, które trudno rozłożyć na części pierwsze, ale stawiałbym znowu na mosaikowe winogrono. 

O sile Cienkiego Bolka stanowi oczywiście goryczka, która przy tej wadze dosyć mocno kopie kubki smakowe. Chmielowa, czysta, charakterna. Trochę albedo, trochę grejpfruta. Jak można było się spodziewać, nie jest ona również krótka i zalega w gębie na długie minuty. I to początkowo trochę mnie odrzuciło, ale z kolejnymi łykami przywykłem i... kurde, dobre to jest. Nie wiem czy jak w Sharku, ale pamiętam, że tam z goryczką miałem pewien problem. Tutaj wypada fajnie mimo zalegania - nie jest to jakaś łodyga, a właśnie grejpfrut pochłonięty ze skórką. 

Mnie w każdym razie nie wykręciło, a przy okazji piwo miało się czym wbić w pamięć. Warto się zmierzyć z Cienkim Bolkiem.

Ocena: 7,5/10

Styl: Jasny Lager?
Ekstrakt: ?
Alkohol: 2,0% obj.
Składniki: woda źródlana; słody (pilzneński, Crystal Maple); chmiele (Columbus, Centennial, Mosaic, Citra); drożdże W34/70
Najlepiej spożyć przed: 7.01.2018
pasteryzowane, filtrowane


Dziś o włos wygrywa Bolek, jednak jest to naprawdę kwestia indywidualnych preferencji. Obydwa piwa zasługują na dużą pochwałę i sprawdzają się w swojej klasie. Jeśli interesuje Was czy biją 1 na 100, to moim zdaniem tak, choć pamiętajmy, że tam alkoholu było jeszcze mniej. 

Gratulacje dla browarów i czekamy na jakiegoś Stouta o podobnej wadze. (edit: a Dark Side of the Milk to co?)

3 komentarze:

  1. już jest Dark Side of the milk, z pracowni piwa 2%alkoholu, dodatek laktozy, bardzo fajny, niestety tylko keg ale naprawdę warto.

    OdpowiedzUsuń