Przyznam, że do niedawna ta nieświńska seria Kingpina nie wzbudzała we mnie praktycznie żadnych emocji. Ostatnio dopiero zaczęto się tam bawić piwem, czego zawsze oczekiwałem od tego zdolnego kontraktowca. A że zaczął się sezon na cięższe piwa, to pojawił się Angel of Temptation - co prawda bez dziwnych dodatków, ale za to w stylu, który mi osobiście chyba nigdy się nie znudzi. Po moich dotychczasowych doświadczeniach z mocarzami jestem pozytywnie nastrojony nie widząc w składzie cukru i ekstraktów słodowych i te 25 Plato wyciągnięte uczciwie powinno zrobić robotę.
Etykieta autorstwa Magdy Pągowskiej (znanej też jako len-yan) to zdecydowanie coś ekstra i rzadko spotykana na piwach jakość. Postać z tą nieoczywistą gębą kojarzy mi się trochę z Gabrielem w wykonaniu Tildy Swinton. W ogóle ostatnie grafiki w serii Kingpin Stories podchodzą pod małe dzieła sztuki i aż szkoda, że trafiają na taki sobie papier, bo już choćby to Angel of Temptation wydaje się piwem, przy którym można wymyślić coś ekstra w kwestii opakowania. Zaskoczyła mnie trochę butelka o pojemności 500 ml - jeszcze się okaże, czy pozytywnie. Sprecyzowany skład, opis zawartości, trochę dodatkowych informacji. Szanuję.
Piana jest fatalna. Syczy jak głodny pyton i mam problem by uwiecznić ją na zdjęciu, a starałem się przygotować do tego manewru. Barwa już bez niespodzianek, zupełnie prawilna - ciemny brąz, w szkle praktycznie czerń bez prześwitów. Strumyk przy nalewaniu wydawał się z grubsza klarowny.
Aniołek pachnie ładnie. Wyłapuję tu przede wszystkim przyjemnie czekoladową słodyczkę w towarzystwie czarnej jak dupa szatana zbożówki. Przyjemny bukiecik, któremu nie brakuje intensywności. Ciekawostką jest to, że mocno zmienia się z biegiem czasu i ze wzrostem temperatury. Pojawiają się czerwone owoce, takie wiśnie i porzeczki, może nawet akcencik winny. Słody z kolei robią się jeszcze ciemniejsze i podstawka staje się wręcz palona. Nieźle kusi, nie można narzekać.
A skoro tak kusi, to czas zamoczyć mordkę. Piwo jest pełne - może nie uderzająco, ale pełne i zasługuje na miano imperiala. Choć zalicza się do słodkich, to w tym aspekcie też nie przesadzono. Pod względem smaku z pewnością trzyma się stylu i nie spierdziela w stronę stoutową, gdyż mamy tu mnóstwo przypalanego karmelu, mnóstwo ciemnego ciasta, nut opiekanych, zbożowych, a dopiero później czekoladę. Kingpin chyba odrobił lekcje.
Goryczka jako taka po bałtycku, a więc nie ma jej wiele. Choć sama w sobie się nie wybija, to ładnie komponuje się z lekko gorzkawym finiszem. Spieczona skórka od chleba, kakao, trochę czarnej arabiki. Smaczne to to i trzyma się dzielnie narządów gębowych. Wysycenie wydaje się odpowiednie, może minimalnie za wysokie, choć syknęło to ostro przy ściąganiu kapsla i zapowiadało się gorzej.
Przyczepmy się jeszcze czegoś, żeby nie było tak różowo. Brakuje mi tu troszkę więcej gęstości, dosłownie troszkę, żeby piwo mogło robić większe wrażenie. Wydaje mi się też z deczka niewyleżakowane, bo alkohol podgryza lekko przełyk i ma w sobie taki wódczany sznyt. Wydaje mi się, że w smaku wychodzi też minimalny aldehyd octowy. To nie są duże wady, ale jednak skutecznie trzymają wyrób Kingpina z dala od najlepszych reprezentantów tego fantastycznego stylu.
Angel of Temptation to oczywiście trunek smaczny i zapewniający doznania. Myślę, że rok w ciemnej i chłodnej piwnicy wyjdzie mu na dobre i zniweluje w pewnym stopniu te (niewielkie w moim odczuciu) wady. Czekam na imperialnego Geezera.
Ocena: 7/10
Browar Kingpin
Kontraktor: Browar Niechanowo
Styl: Imperial Baltic Porter
Ekstrakt: 25,0% wag.
Alkohol: 9,6% obj.
Składniki: woda; słód jęczmienny (monachijski, wiedeński, Cara Ruby, Special B, Abbey, Biscuit, Chocolat); chmiel (Lubelski, Marynka); drożdże Fermentis Saflanger W-34/70
Najlepiej spożyć przed: 18.10.2018 (warka 01)
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz