niedziela, 29 października 2017

Angel of TEMPTATION, czyli imperialny porter bałtycki z browaru Kingpin


Przyznam, że do niedawna ta nieświńska seria Kingpina nie wzbudzała we mnie praktycznie żadnych emocji. Ostatnio dopiero zaczęto się tam bawić piwem, czego zawsze oczekiwałem od tego zdolnego kontraktowca. A że zaczął się sezon na cięższe piwa, to pojawił się Angel of Temptation - co prawda bez dziwnych dodatków, ale za to w stylu, który mi osobiście chyba nigdy się nie znudzi. Po moich dotychczasowych doświadczeniach z mocarzami jestem pozytywnie nastrojony nie widząc w składzie cukru i ekstraktów słodowych i te 25 Plato wyciągnięte uczciwie powinno zrobić robotę. 

Etykieta autorstwa Magdy Pągowskiej (znanej też jako len-yan) to zdecydowanie coś ekstra i rzadko spotykana na piwach jakość. Postać z tą nieoczywistą gębą kojarzy mi się trochę z Gabrielem w wykonaniu Tildy Swinton. W ogóle ostatnie grafiki w serii Kingpin Stories podchodzą pod małe dzieła sztuki i aż szkoda, że trafiają na taki sobie papier, bo już choćby to Angel of Temptation wydaje się piwem, przy którym można wymyślić coś ekstra w kwestii opakowania. Zaskoczyła mnie trochę butelka o pojemności 500 ml - jeszcze się okaże, czy pozytywnie. Sprecyzowany skład, opis zawartości, trochę dodatkowych informacji. Szanuję.

Piana jest fatalna. Syczy jak głodny pyton i mam problem by uwiecznić ją na zdjęciu, a starałem się przygotować do tego manewru. Barwa już bez niespodzianek, zupełnie prawilna - ciemny brąz, w szkle praktycznie czerń bez prześwitów. Strumyk przy nalewaniu wydawał się z grubsza klarowny.

Aniołek pachnie ładnie. Wyłapuję tu przede wszystkim przyjemnie czekoladową słodyczkę w towarzystwie czarnej jak dupa szatana zbożówki. Przyjemny bukiecik, któremu nie brakuje intensywności. Ciekawostką jest to, że mocno zmienia się z biegiem czasu i ze wzrostem temperatury. Pojawiają się czerwone owoce, takie wiśnie i porzeczki, może nawet akcencik winny. Słody z kolei robią się jeszcze ciemniejsze i podstawka staje się wręcz palona. Nieźle kusi, nie można narzekać.

A skoro tak kusi, to czas zamoczyć mordkę. Piwo jest pełne - może nie uderzająco, ale pełne i zasługuje na miano imperiala. Choć zalicza się do słodkich, to w tym aspekcie też nie przesadzono. Pod względem smaku z pewnością trzyma się stylu i nie spierdziela w stronę stoutową, gdyż mamy tu mnóstwo przypalanego karmelu, mnóstwo ciemnego ciasta, nut opiekanych, zbożowych, a dopiero później czekoladę. Kingpin chyba odrobił lekcje.

Goryczka jako taka po bałtycku, a więc nie ma jej wiele. Choć sama w sobie się nie wybija, to ładnie komponuje się z lekko gorzkawym finiszem. Spieczona skórka od chleba, kakao, trochę czarnej arabiki. Smaczne to to i trzyma się dzielnie narządów gębowych. Wysycenie wydaje się odpowiednie, może minimalnie za wysokie, choć syknęło to ostro przy ściąganiu kapsla i zapowiadało się gorzej.

Przyczepmy się jeszcze czegoś, żeby nie było tak różowo. Brakuje mi tu troszkę więcej gęstości, dosłownie troszkę, żeby piwo mogło robić większe wrażenie. Wydaje mi się też z deczka niewyleżakowane, bo alkohol podgryza lekko przełyk i ma w sobie taki wódczany sznyt. Wydaje mi się, że w smaku wychodzi też minimalny aldehyd octowy. To nie są duże wady, ale jednak skutecznie trzymają wyrób Kingpina z dala od najlepszych reprezentantów tego fantastycznego stylu.

Angel of Temptation to oczywiście trunek smaczny i zapewniający doznania. Myślę, że rok w ciemnej i chłodnej piwnicy wyjdzie mu na dobre i zniweluje w pewnym stopniu te (niewielkie w moim odczuciu) wady. Czekam na imperialnego Geezera.

Ocena: 7/10

Browar Kingpin
Kontraktor: Browar Niechanowo
Styl: Imperial Baltic Porter 
Ekstrakt: 25,0% wag.
Alkohol: 9,6% obj. 
Składniki: woda; słód jęczmienny (monachijski, wiedeński, Cara Ruby, Special B, Abbey, Biscuit, Chocolat); chmiel (Lubelski, Marynka); drożdże Fermentis Saflanger W-34/70 
Najlepiej spożyć przed: 18.10.2018 (warka 01)
pasteryzowane, niefiltrowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz