Styl: West Coast IPA
Ekstrakt: 15,5% wag. Alkohol: 6,4% obj.
Goryczka: 70 IBU
Pasteryzowane, niefiltrowane
Kolor: Ciemne złoto, tudzież jasny pomarańcz. Lekko opalizuje [2/2]
Piana: Biała, niezbyt obfita. Budowa z drobnych i średnich oczek, raczej kiepska trwałość. Pozostaje po niej skromny obłoczek i szczątkowy lejsing [1,5/4]
Zapach: Mosaic robi robotę. Aromat jest wyraźny, słodki, winny, winogronowy... Dalej trochę nafty, mandarynek, mango. Takie Single Hopy to ja rozumiem. Po zamieszaniu uwalnia się lekko cebulowy DMS, ale mimo wszystko to jest piwo, które świetne pokazuje potencjał tego chmielu [13,5/17]
Smak: Lekko, pijalnie. Dosyć wytrawne, choć z przyjemną nutą słodyczy. Znowu szaleje Mosaic i raczy nas białym winem, winogronem, naftą, a nieco dalej cytrusami w takiej słodszej, owocowej postaci, bez skórek. Goryczka solidna i krótka, o takim żywiczno-winogronowym charakterze. Finisz mocno wytrawny i wyraźny. Są skórki cytrusów, trawa, zieloność taka. Świetnie wchodzi [18/21]
Wysycenie: Średnie, drobne. Pasuje [3,5/4]
Opakowanie: Chyba najfajniejsza etykieta od Pinty w ostatnim czasie. Fajna nazwa, mnóstwo danych, firmowy kapsel, morskie opowieści... Git! [2/2]
Podsumowanie: Podchodzą mi te zachodnie ipki. Chyba najlepsze piwo Pinty w ostatnim czasie, choć zaznaczam, że nie próbowałem wszystkich. Warto, polecam.
Ocena końcowa: 8,1/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz