Dwa tygodnie w nowym roku, a tu już tyle premier, że nie wiadomo w co dzioba włożyć. Deer Bear szczególnie wyróżnia się pod tym względem, gdyż właśnie zaprezentował trzy świeże piwka. Zdecydowałem się na Hop Empire, czyli imperialne IPA. Przyznam szczerze, że zaskoczyła mnie ta premiera, bo nie wygląda mi to na Vermonta, nie widzę też owocowych dodatków, a toruński kontraktowiec przyzwyczaił mnie do tego, że jednak idzie mocno z duchem czasu. Zapowiada się to raczej klasycznie, jak te słodowo-goryczkowe ipki, co to Pinta i AleBrowar jakoś za Gierka wypuszczały. Nie pamiętam kiedy ostatni raz piłem coś takiego.
Ciekawostką z etykiety jest to, że Deer Bear warzy w Perunie. Ja w każdym razie nie wiedziałem tego wcześniej i nawet nie jestem pewien, czy piłem już cokolwiek z tego nowego browaru. Dalej częściowo sprecyzowany skład i infografiki. Miś na froncie oczywiście mocno nawiązuje do starłorsów, czego nie mogę jako fan nie docenić. Świetne wykonanie, bardzo dobry papier, ale...
...ponad rok terminu przydatności na IIPA? Witki mi trochę opadły.
Po przelaniu do firmowego szejkera oczom mym ukazała się stosunkowo obfita piana o zadziwiającej trwałości i apetycznej strukturze. Cóż za ewenement, a dochodzi do tego zgrabne koronkowanie. Druga niespodzianka to niemal stuprocentowa klarowność, choć dolewka przynosi już kilka pojedynczych farfocli. Barwa bursztynowa.
Piwko uderza w nos potężną dawką grejpfruta, pomarańczy, pomelo i skórek cytrusów. Ogólnie jest cytrusowo w opór i intensywnie. Mimo wyczuwalnej konkretnej dawki nowofalowych chmieli zapowiada się ta IIPA w starym stylu - czy to kogoś cieszy, czy nie. Słody wychodzą tu jednak w całkiem przyjemny sposób, nie jako karmel, a raczej jasne zboże czy landrynka. Taka owocowa. Jest więc słodko, ale soczyście.
Siup, jak zwykł mawiać pewien wiecznie dwunastoletni YouTuber. Piwo okazuje się lepsze niż się spodziewałem. Owszem, old school, ale z naszych rodzimych klasycznych IIPA mało która może się z Hop Empire równać.
Przede wszystkim piwo nie jest przyciężkie w odczuciu, i to mimo tej zaznaczonej landryny. Intensywność i wyrazistość zapewniają tu chmiele, ponownie w postaci przede wszystkim cytrusów. Całość może się pochwalić świetnym balansem - słodko na wejściu, gorzko na finiszu. Konkretna i szlachetna goryczka, długi aftertaste z przyjemnym grejpfrutowym albedo. Rzecz jest prosta, ale niezwykle smaczna.
Mogę jeszcze pochwalić gładkość i pewnego rodzaju subtelną śliskość, którą osiągnięto najwyraźniej bez żyta. Alkohol nieco rozgrzewający, choć w sposób zupełnie akceptowalny przy tych parametrach. W każdym razie w piciu nie przeszkadza i piwo znika niebezpiecznie szybko.
O ile nie wracaliście ostatnio do tych wszystkich Crazy Mike'ów, pewnie minęło trochę czasu odkąd piliście IIPA tego typu. Ze wspomnianymi klasykami bywało różnie (dlatego też ja się trochę zraziłem), więc na ich tle Hop Empire wygląda szczególnie kusząco.
No i mimo wszystko posiada atut w postaci braku przeklętego przez beer geeków karmelu. Tak więc bierzcie i jedzcie - pijalny, przyjemniutki mózgotrzep, który pomoże spokojnie zasnąć po bolesnym seansie Last Jedi.
Browar Deer Bear
Kontraktor: Browar Perun
Ekstrakt: 19% wag.
Alkohol: 8,5% obj.
Składniki: woda; słody jęczmienne; chmiele (Amarillo, Citra); płatki pszenne; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 4.02.2019
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz