niedziela, 20 maja 2018

Nowa fala z nowego Tenczynka


O mnie nowy Tenczynek również nie zapomniał i stałem się posiadaczem przyjemnego dla oka, starannie zapakowanego zestawu. Wśród piw znalazły się dwa z nowofalowej serii "P" - IPA oraz Milk Stout - którymi to browar podpina się pod wagonik piwnej rewolucji. 

Zanim przejdę do rzeczy, króciutko o etykietach. Choć na żywo wygląda to trochę lepiej niż na ekranie monitora, a wielkie "P" ładnie się mieni, to i tak trudno nazwać projekt ładnym. Ot, może być. Podobają mi się szczególnie dwie rzeczy, a mianowicie ładnie wykrojony awers i podana data produkcji, co jest swego rodzaju fenomenem na polskim piwie, a co ja osobiście bardzo propsuję. Dodatkowy plus za opis zawartości butelek, pełny skład i kilka dodatkowych informacji. 


"P" IPA 


Przez ostatnie lata zdążyłem przyzwyczaić się do bladych, jasnych IPA, natomiast tu odezwała się stara szkoła i piwo bije po oczach soczystym, nasyconym bursztynem. Jest przejrzyste, ale widać tu też zawiesinę z licznych drobinek i dolewka przynosi ich jeszcze więcej. Piana wyrosła całkiem obfita, kolorystycznie ocierająca się o kremową, choć średnio apetyczna i dziurawiąca się dosyć widocznie. 

Aromat zapowiada takiego solidnego East Coasta i przypomina IPA, którymi jaraliśmy się te kilka lat temu. Brzmi to może uszczypliwie z mojej strony, ale nie jest to dla mnie ani zaskakujące, ani bukiet nieprzyjemny. Równoważy akcenty chmielowe ze słodowością i jest bardzo intensywny. Fajny grejpfrut, fajna pomarańczka, przyjemne i dojrzałe winogronko, a to wszystko w takiej słodkiej polewie krówkowo-karmelowej i zagryzione biszkoptem. 

No i tak, to jest mniej więcej ten typ. Trzeba na wstępie oddać piwu, że jest całkiem fajniutkie w odczuciu - pod względem ciała nieco lżejsze niż się spodziewałem, a do tego gładkie i stosunkowo nisko nagazowane. 

Co do smaku, nie do końca przekonuje mnie to podejście i mimo wszystko uważam, że browary powinny odchodzić od tego rodzaju IPA. OK, akcentów chmielowych nie brakuje i fajnie wychodzą tu poczciwe cytrusy, nawet takie w gorzkawych skórkach. W ogóle wstęp jest pozytywny, delikatnie słodki i z przykrytymi akcentami słodowymi. 

Problem zaczyna się później, po przełknięciu. Goryczka trochę wykrzywia. Jest solidna, jest chmielowa i dobrze byłoby, gdyby to było wszystko, ale na tym etapie też mocno uderzają słody. W efekcie otrzymuję mocny cios złożony z albedo, skórki winogronowej, krówki i słodkiego wypieku. Nie jest to do końca przyjemna kombinacja, a do tego przechodzi w taki średnio-długi, słodko-cierpki aftertaste. No nie. 

To nie jest złe piwo, ale wyszło tak wybitnie nie na czasie, że chyba lepiej byłoby mu w tej klasycznej serii. Goryczkowe - owszem, ale nie rześkie, co zapowiadała kontra na butelce. Jest wybitnie jesienne, jak stos książek i para kaloszy. 

Obawiam się, że bez poprawek nie znajdzie sobie fanów wśród geeków i po prostu przepadnie. 



"P" Milk Stout 


Tenczynkowy Milk Stout prezentuje się lepiej. Barwa ciemna jak należy, w szkle wpadająca już w czerń. Pianka też nie zawodzi - odpowiednie gabaryty, drobne i średnie oczka, przyzwoita trwałość. 

Tutaj aromat jak na styl jest dosyć niespotykany. Pierwsze co mnie uderzyło to wyraźne, dobrze uprażone ziarna słonecznika. Ciekawe i przyjemne, nie ma to tamto. Zboża, kawa ziarnista, bardzo delikatna mleczność, trochę kakao, skórkowy akcent. Fajny zestaw, choć częściowo się ulatnia. 

Milk Stout zdecydowanie próbuje poprawić mi humor. Fajna gładkość, dobrze wyczuwalne gabaryty, przyjemnie niskie wysycenie. Piwo jest stosunkowo pełne i okrąglutkie w smaku. Spodziewałem się, że wpływ laktozy będzie w nim ciut większy, ale z dwojga złego zdecydowanie lepiej w tę stronę i tu dostajemy po prostu smacznego Stouta uzupełnionego słodką, mleczną nutką. 

No, może nie tak do końca. Oprócz typowych nut kawy zbożowej z nutką mleka czy mocno kakaowej czekolady, na smaku swoje piętno dosyć wyraźnie odcisnął chmiel. Citra wprowadziła do całości taki plasterek pomarańczy i uwydatniła nieco kwaskowy akcent, który zazębia się z resztą zestawu całkiem zgrabnie. 

Dalej spotykam niezbyt wysoką, acz zupełnie adekwatną goryczkę, a później finisz. Piwo staje się tu już dosyć wytrawne i fajnie podkreśla klasyczne zaplecze - popiołowość, paloność, czarną kawę, zboża. To nienachalne echo dosyć długo się trzyma, ale nie zakłóca pozytywnego odbioru. Milk Stout jest naprawdę smaczny i pijalny. 



Podsumowanie 


No i weź tu sobie wyrób zdanie, gdy jedno piwo zawodzi, a drugie smakuje. Mogę jednak zapewnić, że jestem zaintrygowany, a przede mną seria klasyczna. No i jestem bardzo ciekaw kolejnych premier, bo krążą słuchy, że Tenczynek będzie miał w swojej ofercie również odrębną serią na tzw. sztosy. 


Pozdrawiam i dziękuję za dostarczenie piw do degustacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz