sobota, 20 stycznia 2018

Komes Porter Bałtycki 2014 w dużej flaszce z koreczkiem


20 stycznia 2018 roku i kolejna już edycja Baltic Porter Day. Część z Was pewnie spędzi dziś wieczór w którymś z biorących w akcji multitapów, inni być może będą ryzykowali zdrowiem w wyścigu po Imperium Prunum. Ja, człowiek w wieku zaawansowanym, zachęcam natomiast do przejrzenia netfliksa, rozpalenia ogniska w kominku i odwiedzenia przez lata skrupulatnie uzupełnianej wszelkimi dobrami piwniczki. Przecież te piwa miały być na specjalne okazje, c'nie?

Swego czasu popularny Komes Porter Bałtycki, podobnie jak jego koledzy z Belgii, ukazał się w limitowanej edycji urodzinowej na 125-lecie browaru. Podobno bardzo dobra warka, takie krążyły ploty. W oczy rzuca się z pewnością eleganckie opakowanie - butla o pojemności 750 ml, koreczek, przezroczysta etykieta, złote zdobienia, ładnie wkomponowana rycina z browarem... Fiu, fiu. Na odwrocie prócz standardowej formułki dodatkowe kilka zdań o początkach miłosławskiej Fortuny. Widać napracowanie.

Zawartość butli też niczego sobie, co w zasadzie jest normą w tym porterze. Ciemnobrunatna barwa piwa, które w szkle miejscami jest przejrzyste i widocznie klarowne. Piana, jak na tak szeroki goblet, średnio obfita i średnio trwała. Redukuje się do obrączki i raczej nie zdobi ścianek.

Pachnie to zadziwiająco... czekoladowo. Dosłownie jakby sypnięto tu ziaren kakaowca, co nie jest przecież nowością w dobie rzemiosła i chyba rozumiecie co mam na myśli. Z czasem wcale to nie ucieka i taka deserowa czekolada pozostaje zdecydowanie dominującą nutą. Ponadto jest tu oczywiście karmelowo, może nawet wpadając chwilami w toffi. Po ogrzaniu piękne owoce i zbożowość, taki pumpernikiel grubo przesmarowany słodziutkimi powidłami. Piękny, rozbudzający apetyt bukiet.

Pierwszy łyk i już smakuje to jak najlepszy Komes w moim dotychczasowym żywocie. 


Piwo jest gładkie, puszyste, z odpowiednim ciałem i nagazowaniem w stronę niskiego. Stoi jedną stopą po słodszej stronie mocy i cieszy podniebienie świetnym ułożeniem, balansem i harmonią smaku. Pierwszy plan to przede wszystkim karmel, kawa zbożowa, a także daktyle i suszone śliwki. W gruncie rzeczy klasyka. Dalej z kolei można wyłuskać coś bardziej krejzi na kształt dojrzałych wiśni czy gorzkiej czekolady. 

Nie wymaga to oczywiście wysokiej goryczki na przełamanie i ta wysoka nie jest. Jak to mawiam - porterowa, w sam raz, lekko zaznaczona. Trzeba przyznać, że mimo paru latek na karku piwo potrafi rozgrzać przełyk w nie do końca subtelny sposób, natomiast pijąc je powoli nie ma już tego problemu. Finisz z kolejnymi łykami staje się delikatnie gorzkawy, wysuszający i cierpki, co świetnie się moim zdaniem w tym piwie sprawdza. Coś jak skórki śliwek wybrudzone popiołkiem z ogniska i lekko przypalony karmel. 


Nie jest to byle co, moi drodzy. Warto uczcić tym piwem dzisiejsze święto, a na pewno niektórzy z Was jeszcze trzymają je w piwnicach, więc zachęcam odkurzenie tych bombek. Okazja idealna, piwo bardzo ładnie utlenione i ułożone, czego chcieć więcej? Kopie bez litości, także można jak najbardziej skorzystać z pomocy szwagra. 

Życzę Wam udanego święta porteru bałtyckiego. Na brak wyboru piw w tym stylu dziś z pewnością nie można narzekać, co powinno nas wyłącznie cieszyć. Smacznego, urwisy.


Browar Fortuna 
Styl: Porter bałtycki 
Ekstrakt: 21% wag.
Alkohol: 9% obj. 
Składniki: woda; słody jęczmienne (pilzneński, palony, karmelowy), ekstrakt słodowy; chmiel; drożdże W34/70
Najlepiej spożyć przed: 25.05.2016 
pasteryzowane

1 komentarz: