poniedziałek, 1 stycznia 2018

Złote Granaty – najlepsze piwa i podsumowanie roku 2017


Jakże miło jest obudzić się 1 stycznia w dobrej kondycji, walnąć kawę i zasiąść na spokojnie do podsumowania minionego roku. Polecam to uczucie, pijuski kochane. 

Kilka słów wyjaśnienia

Złote Granaty to następcy zeszłorocznych Złotych Bączków. Kolega Hopar słusznie wytknął, że Bączek jest już gdzieś przyznawany, więc sory, moje zaniedbanie. Uznałem, że Złoty Granat też brzmi fajnie, a do tego ma dwa znaczenia - odnosi się do charakterystycznego modelu flaszki oraz częstych zwłaszcza w okresie letnim piwnych granatów. W 2017 było ich od cholery. 

Tak więc przyznam dwie nagrody – dla najlepszego polskiego piwa oraz dla najlepszego polskiego browaru. Jedno z drugim nie musi iść w parze, gdyż najlepszy browar to dla mnie taki, który utrzymuje stałą, wysoką jakość, a najlepsze piwo może być pojedynczym, wyjątkowo na dany browar udanym strzałem. 

Istotna sprawa – nie piłem wszystkich zeszłorocznych premier i sami chyba rozumiecie, że to niemożliwe. Starałem się natomiast wyhaczać wszystko co głośne, obiecujące lub w jakiś sposób rewolucyjne. 

Zaznaczam też, że wyróżniam piwa, które miały premierę w 2017 i mają swoją reckę na blogu. W efekcie są więc to piwa, które trafiły do butelek. Jak kto miał sztosa wyłącznie na kranach, to niestety, ale nie powalczy o to prestiżowe wyróżnienie. No i jeśli butelki były uberlimitowane, to też miałem prawo czegoś nie zdobyć, choć odwiedzam sklepy w kilku miastach i ogólnie dwoję się i troję. 

Wszystko jest też oczywiście bardzo subiektywne, więc prosiłbym bez bólu dupy. Chętnie natomiast poznam Wasze typy. Na dole jest sekcja komentarzy. 


Najlepsze piwa roku 2017

Poprzednim razem wyróżniałem trzy najlepsze piwa, ale dziś pokuszę się aż o dychę. Nie ma tu kilku wysoko ocenianych przeze mnie piw, które postanowiłem zastąpić piwami z jakichś powodów wyjątkowymi i posiadającymi to COŚ. Perspektywa czasu, kochani. Może więc nowy rok to dobra okazja, by zrezygnować z ocen cyfrowych? Wszystkie pozycje uważam oczywiście za co najmniej bardzo dobre i absolutnie godne polecenia. 



Milkszejki, tj. słodkie IPA, okazały się ciekawostką, która całkiem nieźle przyjęła się na rynku. W efekcie doczekaliśmy się mnóstwa interpretacji. Większość był fajna, ale efekt łał przyniósł mi dopiero Amadeo. Super pijalny, konkretnie nachmielony, z zaznaczonym dodatkiem owocowym i przyjemnie mlecznym sznytem. Czego chcieć więcej w tym stylu?



W tym roku Spółdzielczy zaprezentował aż cztery wymrażanki i zapewne będzie jeszcze się w to bawił. Wszystkie pozycje bardzo udane, natomiast z perspektywy czasu najlepiej wspominam Lodołamacza - Ice Double IPA. Chmielowe w opór, potężne w opór, wręcz powykręcało - to lubię i tego oczekiwałem. Do tego mocna, szlachetna goryczka i całkiem przyzwoite ułożenie. Nie ma drugiego takiego.



To było pite niedawno, więc krótko przypomnę - imperialny porter bałtycki leżakowany w beczce po burbonie. Jedno z dwóch piw na pięciolecie browaru Widawa. Nie miało prawa się nie udać.



Głośny RIS z jarzębiną to najlepszy przykład na to jak beczka zmienia piwo. Wersje Sherry i Bowmore to trunki o zupełnie innym charakterze - obydwa świetne, choć nie ukrywam, że ten pierwszy urzekł mnie bardziej swoją za sprawą nietuzinkowego charakteru i ogólnej przyswajalności. Świetny RIS o przyjemnie owocowym charakterze.



Mieliśmy w minionym roku trochę fajnych NEIPA, było również kilka zupełnie mijających się z założeniami tego stylu. Po głębokich przemyśleniach uznałem, że najbardziej podeszła mi interpretacja browaru Wrężel. Wygląda po prostu oszałamiająco i pod tym względem pozostaje chyba bezkonkurencyjne. Do tego dochodzi ogólna soczystość, przyswajalność, zajebista gładkość i fajna goryczka. Idźmy w tym kierunku.



Choć nie jest to piwo przez które spadły mi gacie, to pozostaje i tak bardzo, bardzo dobre. W zestawieniu znalazło się jednak przede wszystkim za to, że podobnego na rodzimym rynku po prostu nie ma. Sour Ale leżakowane w beczkach po czerwonym winie przez blisko dwa lata... Takie rzeczy tylko u Artezana.



Wkrótce powinniśmy doczekać się drugiej odsłony beczkowej Lilith i trzymajmy kciuki, by dorównała jakością pierwszej. RIS przyjemny dla oka i gęby, szalenie puszysty i tęgi. Ułożony, waniliowy i kokosowy w opór, przegryziony beczką w najlepszy możliwy sposób. Palce lizać.



Miodowy RIS? Przyznam, że pomysł średnio zachęcał, ale wykonanie okazało się wzorowe. Jedno z najciekawszych piw roku. Miodowa słodycz została idealnie skontrowana stoutową palonością, a całość pozostała intensywna i kompleksowa. Bytów może być z siebie dumny.



Stary, dobry Imperator w nowej odsłonie. Wersja BA nadała piwu kompletnie innego charakteru i mocno zaznaczone chmielenie ustąpiło miejsca śliwkom, miodkowi, wanilii czy drewnu. Pozostała podstawa z porządnego imperialnego porteru. Mocarne w aromacie i smaku, przyjemnie misiowate w odczuciu. Genialne piwo.



Wahałem się trochę i początkowo miał się tu znaleźć Imperator. Uznałem jednak, że obydwa piwa zrobiły na mnie równie duże wrażenie, równie mocno wryły się w pamięć , a Echo ma ten atut, że wpisuje się w jebaćbeczkizm - undergroundowy nurt rodzimego rzemiosła. Poza tym bardzo czekoladowe, bardzo wyraziste, bardzo pieniężne w smaku. Zbalansowane, ułożone, gładziutkie, porterowe i polskie. Sztos nad sztosy. Złoty Granat trafia do Nepomucena.


Najlepszy browar

Daruję sobie tu robienie topki, bo byłoby to po prostu zbyt trudne. Jednym z najczęściej towarzyszących mi w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy browarów był Golem i w moich oczach jest to kontraktowiec praktycznie bez skazy. 

Były sztosy? Były. 

Były porządne piwka codzienne? No były.

Były ciekawe dodatki? A jakże.

Do tego oczywiście kwachy i piwa niskoalkoholowe, także bardzo pracowity rok i żadnej wpadki. Na extra plus dochodzi dystrybucja i rozsądne ceny. Ta załoga to prawdopodobnie najlepsze, co Poznań wydał na świat. Gratuluję kosmicznej formy i przyznaję w pełni zasłużony wirtualny Złoty Granat. 


Dobry rok? 

Mam wrażenie, że od czasu Buby Extreme Whiskey BA nie pojawiło się na polskim rynku piwo równie WIELKIE, głośne czy pod pewnymi względami przełomowe. O ile pozostaje ono moim zdaniem niedoścignione, to ogólna ilość tzw. sztosów, barelejdży czy innych ciekawostek jest przytłaczająca. Takie piwa jak szałowy Duke of Flanders Cuvee czy wspomniane wyżej artezanowe Chateau, a konkretnie procesy powstawania tych piw, to magia, której trudno było w Polsce oczekiwać. W każdym razie nie po zaledwie KILKU latach od wybuchu rewolucji. 

Cieszę się też, że nie wszystko co zajebiste jest zajebiście limitowane. Owszem, nad tym aspektem część browarów może jeszcze popracować, natomiast dziś wchodząc do sklepu można sobie spokojnie wybrać coś eleganckiego spośród wysokiej klasy polskich piw dojrzewających w beczkach. 

Nie jestem pewien kiedy to się zmieniło, ale w piwach od tych bardziej uznanych rzemieślników naprawdę rzadko już trafiam na popularne swego czasu wady typu DMS, diacetyl, aldehyd octowy itd. Przecież jeszcze niedawno uznawałem je za coś niemal normalnego, co warto przeboleć i cieszyć się po prostu obecnością amerykańskiego chmielu i smaku w ogóle. To jest ogromny krok do przodu. 

Część browarów może sobie też pozwolić na wylanie spartolonej warki bądź wycofanie piwa ze sprzedaży. Bywało i tak. A skoro pokazano, że taka uczciwość i ludzkie odruchy są możliwe, to browary sprzedające zakażone produkty nie mogą już liczyć na taryfę ulgową. Są takie cwaniaczki, które nie mają już raczej szans na poprawę wizerunku i miejmy nadzieję, że po prostu znajdą sobie inne zajęcia i wezmą w garść.

Stąd można przejść płynnie do tej letniej serii piwnych granatów, którą wypada chyba wytknąć co niektórym jako poważny fuckup. Jedni się przyznawali i robili coś w tej kwestii, inni niekoniecznie. Niby nie zawsze jest to wina browaru i niektóre piwa wręcz proszą się o schowanie do lodówki, jednak chyba nikt nie wierzy, że większość sklepów może sobie na to pozwolić. Mam nadzieję, że w nowym roku obejdzie się bez ofiar. 

Odnoszę też wrażenie, że ceny idą w górę. Co ciekawe, bardziej widać to chyba po piwach, powiedzmy, codziennych niż po tzw. sztosach. Nie wiem czy to zasługa browarów, czy może sklepów w których się zaopatruję, ale ipka za 10 złoty i więcej średnio mnie pociąga.


Jak Wy widzicie rok 2017? Które piwa i browary Waszym zdaniem zasługują na wyróżnienie? Dajcie znać w komentarzach. Szczęśliwego nowego roku życzę!

1 komentarz: