Dzień Świętego Patryka. Nigdy jakoś specjalnie nie obchodziłem tego dnia, ale mam akurat stouta w szafce, więc czemu nie? Tak naprawdę jednak piję go dwa dni wcześniej, żeby spokojnie wyrobić się z tym wpisem. Nie linczujcie.
Pełny skład, morska opowieść, infografika, dodatkowe informacje i prześliczna praca autorstwa Łukasza Krzywdzińskiego - tak pokrótce prezentuje się etykieta Hay Ray. Jelonka w życie nadrukowano na bardzo dobrym papierze i całość jest przyjemna zarówno dla palców, jak i oczu. Kapsel czarnuch.
Oleistość jest widoczna przy nalewaniu, a trunek zachowuje wówczas ten charakterystyczny spokój, więc żyto zaznaczyło swoją obecność. Barwa ciemnobrunatna, w szkle prawilnie czarna. Piana kiepska, strzelająca i spieprzająca przed obiektywem jak kociak przed włączoną pralką. Po dolewce wydaje się trwalsza.
W odczuciu jest wyczuwalna oleistość, aczkolwiek samego ciała nie ma jednocześnie zbyt dużo. Tak średnio bym powiedział. W smaku dosyć wytrawnie, praktycznie bez słodyczy. Dominuje dodatek kawy, tym razem już takiej na czarno. Pomimo dominacji jest jednak trochę zbyt stonowana na mój gust... No lurowata trochę, brak tu wrażeń. Jest nuta kwaskowa, skromna paloność, akcent ziemisty. Goryczka w kierunku niskiej, też jakoś nie próbuje zapaść w pamięć. Na finiszu nieco charakterniej, bo czuć taki wyraźniejszy, oblepiający posmak ziaren kawy, a dalej przypalone żyto - dobre to. Pije się sprawnie.
Czuć tu pewien wpływ dobrej jakościowo kawy, czuć wpływ żyta, ale w gruncie rzeczy w Hay Ray nie dzieje wiele. Troszkę piwo na pół gwizdka, choć posiadające jednocześnie niepodważalne zalety. Wypiło się ze smakiem - i tyle.
Ocena: 6,5/10
Styl: Coffee Rye Stout
Ekstrakt: 16,0% wag.
Alkohol: 5,9% obj.
Składniki: woda; słody (pilzneński, żytni jasny, monachijski, czekoladowy, Caramunich I, Carafa Special II, karmelowy żytni, jęczmień palony); drożdże S-04; chmiele (Nugget, Marynka); płatki owsiane, kawa
Najlepiej spożyć przed: 30.11.2017
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz