Uciekam na chwilę od sztosów i sięgam po coś skromniejszego. Absztyfikant Łukasza Szynkiewicza startował bodajże jako browar domowy. Dziś piwa spod tych skrzydeł mamy okazję zakupić w sklepach specjalistycznych.
Pierwszy był Ostatni (a ostatni będą pierwszymi) Dzień Grawitacji, który praktycznie sam wskakiwał do gardła, więc można było wypatrywać z nadzieją kolejnych produkcji. No i niedawno dostaliśmy coś z innej beczki - Hydrozagadka, czyli FES z dodatkiem soli. Baltic Salty Stout. W ostatnim czasie dużo łatwiej mi kupić RISa niż FESa, więc liczę, że wyszło to dobrze. A jeśli wyszło dobrze, to że się sprzeda.
Absztyfikant postawił na dosyć nieoczywistą, ale bardzo ładnie prezentującą się na etykiecie stylistykę. Ostatni Dzień Grawitacji zresztą też fajnie zapakowano. Tym razem odniesienie do zakurzonego polskiego filmu – szanuję to. Morskie opowieści z polotem, takie jak lubię. Skład pełny. Są bonusowe informacje. W sumie jest wszystko oprócz firmowego kapsla.
Piwo ciemnobrunatne, w szejkerze w zasadzie czarne i nieprzejrzyste. Całkiem przyjemna pianka - beżowa, nie za duża, nieźle zbudowana. Można sobie chwilę popatrzeć i nawet szlaczki rozwiesić, ale ostatecznie kończę z gołą taflą.
No z butli to ja prawie nic nie wyczułem, ale jak się to ładnie napowietrzy przy nalewaniu, to już jest co wąchać. Jest solidnie, jest ciemno. Przyjemne nuty mlecznej czekolady, kawy z mleczkiem oraz świeżego, konkretnie przypieczonego ciemnego chleba. Fajna zbożowość, można przywołać ten prażony jęczmień podany w składzie, jakieś ciemniejsze ciasteczka prosto z pieca. Mocy w tym wszystkim też nie brakuje, także jest pozytywnie.
Średnie, odpowiednie ciało i rozkoszna gładkość. W smaku nieco inaczej niż w zapachu, bo mniej słodko, jeszcze ciemniej, bardziej kawowo. Znika ta mleczność, a zastępuje ją więcej nut palonych, nieco gorzkawych i bardzo subtelny kwaskowy akcent. Pieczywo staje się jeszcze mocniej przypieczone. Czekolada zmienia się w kakao. Czuć, że robił to rzemieślnik, bo nie jest to jakaś szmira, tylko piwo z duszą. Goryczka wyczuwalna, nie brakuje mi jej. Oczywiście ciemna, jakby przełknąć przeżute ziarno kawy. O ile początek był w miarę stonowany, tak na finiszu Hydrozagadka rozkwita jak handel sztosami na allegro. Solidnie palony, czarny, nieco popiołowy posmak. Dopiero po chwili oblizując wargi wyłapuję na nich słoną nutę - tego mogłoby byś dosłownie odrobinę więcej, bo ociera się o autosugestię.
Piwo znika w równie tajemniczy sposób, jak woda w filmie Kondratiuka. Znaczy, że pijalne jest. Nie napiszę, że jest to produkt z jakąś niespodzianką. Jest raczej tym, czym chciałem żeby był taki FES Cieszyński - stoutem w punkt, którego chciałbym mieć zawsze pod ręką. A niekoniecznie tak jest. Jeśli więc macie szansę, to spróbujcie. Możecie się zdziwić, jak brakowało Wam takiego piwa.
Ocena: 7,5/10
Kontraktor: Jan Olbracht Browar Staromiejski
Styl: Baltic Salty Stout
Ekstrakt: 16,5% wag.
Alkohol: 6,5% obj.
Goryczka: 31 IBU
Składniki: woda; słód jęczmienny (Pale, Abbey, Biscuit, Special B, Carafa III Special), słód pszeniczny, płatki owsiane, jęczmień prażony; sól; chmiel Marynka; drożdże Safale US-05
Najlepiej spożyć przed: 30.09.2017
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz