środa, 25 stycznia 2017

FES Cieszyński - gdy zamawiasz espresso, a dostajesz słodką lurę...



Żarty o tubie i Tesco straciły już nieco na świeżości, więc odłóżmy je na bok. O ile dla zasady miałem sobie zrobić dłuższą przerwę od piw z Browaru Zamkowego w Cieszynie (co nie byłoby trudne, bo nawet ostatni Grand Champion nie wzbudził mojego zainteresowania), to jakiś czas temu pojawił się FES. Owszem, to też nie jest styl za którym na co dzień się uganiam i tego delikwenta również nie szukałem. Znalazł się przypadkiem w markecie, a ja miałem akurat ochotę na ciemniaka tych gabarytów. 

Czy miałem wybór? Niekoniecznie. Niedostatek ciemnych piw o małej i średniej zawartości alkoholu to jest w ogóle temat na osobny tekst (który nawet kiedyś napisałem, ale jakoś dziadowsko wyszedł i na razie jest w zamrażarce), natomiast mogę tu pochwalić browar za to, że wychodzi naprzeciw oczekiwaniom i częściowo załatał tę lukę. A czy zrobił to z klasą i będzie to piwo, do którego wrócę - zobaczymy. 

Muszę jeszcze dodać we wstępniaku, że FES Cieszyński powstał na bazie receptury Macieja Purola - zwycięzcy Konkursu Piw Pracowniczych organizowanego przez browar. 

Cieszyn jaki jest, każdy widzi. Etykieta jak zwykle oszczędna w formie, aczkolwiek odpowiednia kolorystyka dodaje tu klasy. To wrażenie z kolei psują koślawy front i krawatka - nie może być w życiu za dobrze, prawda? Dziwi brak rozwinięcia akronimu FES. Jest opis piwa, jest niesprecyzowany skład. Kapsel firmowy - dobrze znany, elegancki. 

W kolorze prawilnie, prawie czorne. Piana już taka niemal brązowa i bardzo obfita, a przy tym nietrwała i dziurawiąca się. Chwilę później pozostaje goła tafla. 

Pachnie jak Milk Stout. Aż dziwne. Słodka kawa z mlekiem. Dalej trochę czekolady i, kolejna niespodzianka, ciemne owoce przeplatane kwiatami. Na początku to tyle. Wracam tu po chwili i całość jest zdecydowanie mniej intensywna i bardziej jednowymiarowa, taka słaba słodka kawa. 

W odczuciu Cieszyński FES jest bardzo gładki, solidnie się odgazował przy nalewaniu. Ciało średnie, pasuje do stylu. W smaku, podobnie jak w aromacie, zbliża się do Stouta z laktozą dzięki wyraźnej, specyficznej słodyczy. Kawa to już jednak nie arabika, a zbożówka. Jest ta mleczność, jest trochę czekolady, no ale brak tego, czego tu szukam - konkretnej paloności. Niezła pełnia, delikatna kwaskowość, średnia goryczka. Finisz średnio długi i nadal słodkawy, ale wychodzi tu też trochę czerni, palonego zboża, razowego pieczywa. Ogólnie jednak meh.

Słaby z tego FES, ale nawet przeciętny, trochę nudny Milk Stout. Przy czym za przeciętniaka w tym stylu mogę zapłacić 5 zł, a nie 8-9. No i pomijam już fakt, że nie tego oczekiwałem. Niestety, rozczarowanie, a nadzieja była. 

Ocena: 5,5/10


Styl: Foreign Extra Stout
Ekstrakt: 16,0% wag.
Alkohol: 6,5% obj.
Składniki: woda; słody jęczmienne, płatki owsiane, słód żytni, jęczmień palony, płatki jęczmienne; chmiel Northern Brewer, Fuggle)
Najlepiej spożyć przed: 3.09.2017
pasteryzowane

1 komentarz: