wtorek, 12 czerwca 2018

I Toruński Festiwal Piwa - wrażenia i fotorelacja


Chwilę zajęło mi przelewanie wrażeń na ekran monitora, ale oto i jestem z nowym wpisem. Skupimy się tutaj na ogólnych wrażeniach z pierwszego Toruńskiego Festiwalu Piwa, który odbył się w Jordankach w dniach 8-9 czerwca. Ponadto nieco niżej znajdziecie fotorelację z imprezy, a także krótko przedstawione piwa, których udało mi się spróbować. W zasadzie część z nich, natomiast usprawiedliwię się towarzystwem znajomych - głupio było non stop skrobać w notatniku. 

Na YouTube znajdziecie też krótki filmik, który zmontowałem w niedzielę. 



Browary 


Na festiwalu mieliśmy szanse skosztować piw z kilkunastu zgrabnie dobranych browarów, które częściowo stawiły się osobiście, a częściowo duchem (np. Ziemia Obiecana i Pracownia Piwa były dostępne na stoisku bydgoskiej Kraftodajni). Motorem napędowym miały tu być browary lokalne czy sąsiedzkie: Olimp, Osowa Góra, Przystanek Tleń, Jan Olbracht czy przede wszystkim Deer Bear, będący też organizatorem imprezy. Listę uzupełnili goście. Całościowo oferty wystawców można uznać za dopasowane do panujących warunków pogodowych - dominacja lekkich i średnich wagowo, mocno owocowych i dobrze nachmielonych ejli. W samym budynku, zwłaszcza piwnicy, temperatura była jednak optymalna, więc jeśli ktoś miał fantazję zakończyć dzień RISem czy Quadruplem, to nic nie stało na przeszkodzie - mocarzy nie brakowało. Znalazło się kilka premier, Misiaki przygotowały też piwo festiwalowe (Pils), od czasu do czasu propozycje na kranach się zmieniały. W moim odczuciu było tego aż nadto na stosunkowo niewielki festiwal i browary stanęły na wysokości zadania. Niektórzy lali również porcje 100 ml, co jest dla mnie miłą niespodzianką. 



Szamochody 


Na zewnątrz, poza okupowanymi ławkami i stołami, zagnieździły się zapowiadane food trucki. Skorzystałem z dwóch dań, którymi były belgijskie frytki (nie wiem czym się różnią od polskich, ale frytki to frytki - smakowało) oraz langosz z pomidorami, pesto i fetą. To drugie bardzo mi podeszło, zwłaszcza że w ostatnich miesiącach trochę unikam mięsa. Z deserowych rzeczy dostępne były ciasta (nie pamiętam którego próbowałem, ale było zajebiste) oraz fikuśny popcorn. 



Chillout 


Zapowiadana strefa chillout ułożona została pod osoby odwiedzające festiwal w towarzystwie, tudzież takie z nadludzkimi skillami w dziedzinie nawiązywania nowych znajomości (pozdrowienia dla Szymona). Na górze leżaczki, tatuatorzy i trzy różne konsole, w tym jedna retro ze starym Sonikiem. Na parterze barber (z tego co pamiętam chyba darmowy), a w piwnicy kącik z planszówkami i karciankami. 

No i biorąc pod uwagę to, że miałem swoją wesołą kompanię, pięknie się zgraliśmy z festiwalową ofertą i dwa dni spędziliśmy świetnie. Zabrakło mi natomiast czegoś dla samotnych wilków i tu robotę zrobiłyby moim zdaniem piwne prelekcje w wykonaniu osób z branży czy blogerów (nie, nie musi być koniecznie ten najdroższy). Jako że była to pierwsza edycja i impreza przyciągnęła sporo normików, nawet przewałkowany wielokrotnie temat początków piwnej rewolucji czy różnic między piwem koncernowym a rzemieślniczym, mogłyby stanowić nie lada gratkę. Do rozważenia przy kolejnych edycjach. 



Miejsce 


Jordanki sprawdziły się fantastycznie. Wykręcony budynek idealnie zgrał się ze stoiskami, a pomysłowe oświetlenie i miejscowa gra cieni podbudowywało klimat. Nie było potrzeby tu dużo myśleć nad dodatkowym wystrojem i można było zostawić browarom wolną rękę. Jeśli chodzi o najfajniejsze stoisko, to jakoś tak Brodacz najbardziej przyciągał oko. 

Wewnątrz, jak już pisałem, panowała bardzo przyjazna temperatura, choć na zewnątrz już grzało niemiłosiernie. Tu nad stolikami brakowało mi jakieś zadaszenia w postaci wiaty, która chroniłaby też przed ewentualnym deszczem. W każdym razie raczej niechętnie zajmowałem ławeczki przed zachodem słońca, aczkolwiek w godzinach szczytu i tak ciężko było się tam wcisnąć. 



Uwagi 


Śledzę sobie to wydarzenie na facebooku aż do teraz i przewijają się tam uwagi, do których postaram się jakoś odnieść. 

1. Piwo było drogie
Kwestia poruszana raczej przez osoby spoza środowiska geeków. Jako geek uważam, że ceny były zupełnie normalne, a u niektórych wręcz atrakcyjne (10 zł/500 ml u Osowej Góry). Nie ma tematu. 

2. Muzyka była za głośna

Też zupełnie mi nie przeszkadzała, aczkolwiek jestem osobą z dosyć elastycznym gustem pod tym względem i fajnie mi się tuptało do tej elektroniki. Dla dobra ogółu można ją jednak było minimalnie przyciszyć. 

3. Nie było informacji o płatny wstępie

Z tym w sumie się zgodzę. Jeśli ktoś tematem się zainteresował i zapytał, to odpowiedź oczywiście otrzymywał i przewijała się na facebookowym wydarzeniu, natomiast to jest rzecz warto wzmianki na plakatach, ulotkach czy banerach internetowych. Ponownie, dla geeków dycha za wstęp na festiwal piwa jest rzeczą powszechną, ale (chcąc nie chcąc) był to festiwal nie tylko dla geeków. Szkoda robić sobie zły wizerunek z powodu czyjejś (usprawiedliwionej moim zdaniem) niewiedzy. 


To są oczywiście drobiazgi i warto podkreślić, że organizatorzy odwalili kawał dobrej roboty. Mam nadzieję, że rzeczywiste zainteresowanie imprezą spotkało się z ich oczekiwaniami (na moje oko było dobrze) i że na tej jednej edycji się nie skończy. Toruń jest Wam wdzięczny. 

DZIĘ-KU-JE-MY! 


Piwo 


No i zapowiadane kilka piwek wartych wzmianki. Muszę tu uderzyć się w pierś i przyznać, że nie spróbowałem festiwalowego Pilsa - najpierw ze względu na kolejkę, potem lukę w pamięci. Na złą opinię jednak nie trafiłem i szanuję już za sam pomysł. 


Mgliste z browaru Osowa Góra 

I takie rozpoczęcie festiwalu to ja rozumiem. Sąsiedzi z Bydgoszczy przywieźli Wheat IPA o wyraźnym aromacie dojrzałych cytrusów, ciekawym leśnym akcencie i lekkim pszenicznym tle. Pachnie to wyraźnie, słodkawo, świeżo i rześko. 

W smaku nie jest gorzej i ku mojemu zaskoczeniu dosyć wytrawnie. Fajniutka gładkośś, akcenty słodowe bardzo delikatnie i pozostawiające pole do popisu świeżym akcentom nowofalowego chmielu, a do tego wyczuwalna goryczka. Zalega delikatnie takim a'la albedo, co ja osobiście lubię. 

Niezła alternatywa dla kultowego Pan IPAni. Stawia na nogi i pije się niezwykle sprawnie. 


Kuntersztyn z browaru Olimp 

Popularny Olimp zaskoczył kilka dni przed imprezą zapowiadając na kranie Jasne Pełne. Miałem tu po cichu nadzieję na konkurencję dla głośnego Kryształu czy ogólnie ciekawego przedstawiciela rosnącego w siłę lagerowego nurtu kraftowego. 

Nie wiem czy nalano mi coś innego, czy coś po prostu nie pykło, ale już sam wygląd jest nietuzinkowy i przypomina raczej NEIPA ze szczątkową pianą. Aromat z kolei zdominowany jest przez chleb, zboża i zastanawiającą drożdżowość. Hm. 

W smaku w zasadzie podobnie - zboża, drożdże, a do tego cytrusy i kwaskowy akcent. Goryczka średnia, można uznać, że szlachetna, choć nowofalowa z natury. Całość troszkę płaska, jakby z niedoborem bąbelków. 

No nie wiem, ale nie tego się spodziewałem. Od biedy da się wypić. 


Kryształ - kooperacja browarów Pinta i Łańcut 

Tu z kolei o rozczarowaniu nie ma mowy. Piwo całkiem ładnie sklarowane, z bardzo elegancką, bielutką, apetycznie zbitą pianką. Nie pachnie może bardzo wyraźnie, a wręcz powiedziałbym, że jest to aromat ulotny, aczkolwiek muszą go pochwalić za panującą czystość, lekkość i szlachetnie zielony aromat. 

Kryształ orzeźwia jak wieść o nieplanowanej ciąży. W smaku również bardzo czysty, jasny i rześki, niemal mineralny. Zioła, zieleń, kwiatowość, lekkość, a to wszystko na swojskiej, chlebowej podbudowie. Świetna pijalność i pięknie wkomponowana, średnia i oczyszczająca kubki smakowe goryczka. 

Pycha. Taki Pils kompletny. 


Peak z browaru Absztyfikant 

Też ciekawa propozycja. Intrygujący aromat złożony z przyprawowych fenoli, pomarańczy i brzoskwiń. Nie wiem czy to zamierzone, ale miałem wrażenie, że jest też w nim coś rustykalnego, niemal brettowego. Taka nuta czystej końskiej grzywy, która świetnie w tym bukiecie wypada. 

Mimo woltażu (7%) jest tak jak być powinno - lekko, świeżo i pijalnie. Dzięki odpowiedniej pracy bąbelków jest też tu trochę orzeźwienia. Smakowo mniej więcej podziela się to z aromatem - lekka słodycz, dojrzałe owoce, przyswajalny zestaw fenoli i przyjemny skórkowy finisz. 

Fajne. 


Kiwi and Strawberry Milkshake z Piwnego Podziemia 

Mętne to to, bladopomarańczowe, ozdobione skromną pianką. Aromat ma z kolei ciekawy charakter, który nie poszedł w mleczną słodycz, a raczej jogurtowość, i takie owoce w śmietanie. Dominuje truskawka - dojrzała i apetyczna. 

Piwo średnie pod względem ciała, gładkie i puszyste. Ponownie, nie jest zbyt słodkie, co nie przeszkadza mu w byciu milkszejkiem. Taki deserek dla dorosłych. Jest truskawa, jest kwaskowe kiwi, są egzotyczne akcenty chmielowe i całkiem solidna goryczka. Wszystko w takiej nienachalnej, śmietankowo-jogurtowej otoczce. Świetna rzecz i fajny dobór owoców. 

Dodatkowe wyróżnienie dla Piwnego Podziemia za stoisko do której miałem ochotę wracać najczęściej. Świetnie dobrana oferta z kilkoma piwami z gatunku New England, a jednocześnie w żadnym nie zapomniano o goryczce. Dla mnie doskonałe w taki dzień. 


Kiedyś To Było! z browaru Ziemia Obiecana 

Fest owocowe i bardzo świeże w odczuciu Session IPA. Aromat delikatnie słodki, wypełniony po brzegi mango oraz młodymi cytrusami. 

W smaku półsłodkie, przystępne, w odczuciu gładkie. Znowu wszelkiej maści dojrzałe owoce, ładnie wychodzi tu też pomarańcza. Na dalszym etapie skromna, choć zaznaczona goryczka, a także pestkowo-skórkowy finisz. Wchodzi kapitalnie, brawa dla autorów. 



Porter Tequila Barrel Aged z browaru Przystanek Tleń 

Ciekawostka. Brakowało parametrów, a pan polewający niewiele wiedział o tym piwie, ale zakładam, że to porter bałtycki z oferty browaru w nowej beczce. Średnio intensywny aromat, który został solidnie przeżarty przez beczkę - piwo po prostu pachnie tequilą. Bukiet uzupełnia pumpernikiel, czekolada i suszone śliwki. 

Przyjemne, średnie ciałko, wyczuwalna gładkość. Piwo po słodszej stronie mocy i znów mocno idące w nuty tequili. Moim zdaniem nie łączy się to w jakiś spektakularny sposób z bazą porterową i nie do końca zazębia. Poza tym budzi we mnie skojarzenia z... Desperadosem. Wyrób jest z pewnością oryginalny, ale traktuję go właśnie jako taką ciekawostkę.










2 komentarze: