Na początku przygody Spółdzielczego z wymrażankami co niektórzy zarzucali zbytnią powściągliwość w tej kwestii, bo wyciągano tam procenty wyciągane niekiedy bez tego magicznego procesu. Z każdą kolejną premierą dało się zauważyć, że w Pucku coraz mniej oszczędzają swoje zamrażarki, aż osiągnięto w końcu procentowe apogeum.
Lódolf, bo o nim tu piszę, to szesnastoprocentowy Dark Strong Ale uwarzony i wymrożony z zaprzyjaźnionym browarem Harpagan. Nazwa stylu dosyć nieprecyzyjna, bo jak mniemam nie chodzi tu o belgijskiego mocarza. Ni to Stout, ni to Porter, ale w głowie robi sorbet? Tu w wersji leżakowanej w beczce po cenionym hiszpańskim czerwonym winie Rioja, jednej z trzech dostępnych.
Lódolf Rioja Barrel Aged
Jak wymrażanka, to i kolejna dziergana etykieta. Chwaliłem już ten pomysł i sam zresztą broni się zainteresowaniem, które wywołał. Produkt premium. Tekstu niewiele, raczej nie więcej niż trzeba, ale to raczej nie jest odpowiednia powierzchnia do spełniania pisarskich fantazji. Czarny kapsel na łebku, a na szyjce srebrna nalepa z informacją o leżakowaniu w beczce.
Piwo jest ciemne, nawet ciemniejsze niż się spodziewałem, bo porterowo-brunatne. W szkle już praktycznie nieprzejrzyste. Piany nie ma tu w ogóle, czego chyba należało się spodziewać i w tak skrajnym wypadku trudno mieć tu żal do autorów. Można jednak nacieszyć oczy zauważalną gęstością, a także łzami, które trunek zostawia na ściankach - rzadki widok w przypadku piwa.
Świetnie zaznaczony wpływ beczki na bukiet zapachowy. Całość wyraźnie winna, czerwona, kwaskowo-owocowa. Wśród składowych po niewielkim ogrzaniu można wymienić między innymi alkohol, który jest dosyć wyraźny, ale jeszcze akceptowalny. Nie jest to poziom gryzący nozdrza. Co więcej, z czasem ginie gdzieś w bogactwie aromatu - wspomniane czerwone wino, rodzynki, daktyle, porzeczki, wanilia, delikatna mleczność. Piękna sprawa, choć jeśli rzeczywiście miał być to Belg, to tego sznytu tutaj moim zdaniem nie ma.
Lódolf to kawał chłopa i nie próbuje tego ukryć. Piwo jest bardzo gęste, masywne, a jednocześnie płaskie, niemal pozbawione gazu. Przy tak dobrze wyczuwalnych gabarytach zupełnie to nie przeszkadza - całość jest bardzo przyjemna w odczuciu.
Co do smaku, to wpływ beczki jest tu nieco mniej zaznaczony, a dominuje podstawa słodowa w postaci słodkiej, niemal mlecznej czekolady. Mam też skojarzenia z miodem kwiatowym czy syropem owocowym. Przypomina to trochę w smaku konkretne, pełniutkie po brzegi imperialne Portery, zwłaszcza że uzupełniają to jeszcze pięknie wplecione suszone owoce. I ta cała porterowo-śliwkowa baza została obtoczona w subtelnej, czerwonej, waniliowej i nieco przyprawowej otoczce beczki po szlachetnym winie. Tym razem bez tej świeżej kwasowości z aromatu - piwo na wejściu jest zdecydowanie deserowe i degustacyjne.
Praktycznie nie ma tu zaznaczonej goryczki, ale kontra i tak przychodzi. Powolutku, stopniowo. Początkowo po przełknięciu zostaję jeszcze z ciemną słodyczą wyklejającą dyskretnie podniebienie i delikatnie jak na ten woltaż (16%!) odparowującym alkoholem. Z kolejnymi sekundami na finiszu pojawia się winogronowa skórkowość i pestkowość, które zwalczają część z tej słodyczki, a jednocześnie tworzą z nią jedyny w swoim rodzaju mariaż smaków.
Sączy się to z uśmiechem na twarzy i zainteresowaniem w oczach.
Nie chciałbym dożyć dnia, kiedy Spółdzielczy spieprzy wymrażankę, ale na moje szczęście na to się nie zanosi. Czy Lódolf może być twarzą tej serii? Daje powody, by być uznanym za to najlepsze, choć trzeba tu wyraźnie zaznaczyć, że to wszystko są diametralnie różniące się piwa, a nie ta sama baza zagęszczana do granic możliwości. W sensie, jest to kwestia gustu. Osobiście chciałbym, żeby rozwinięto temat wymrażanego IPA, bo Lodołamacz wciąż jak sopel siedzi wbity w moim sercu i jeśli chodzi o nietuzinkowość robił chyba największe wrażenie. Tak czy inaczej rozwijajcie ten temat, bo idzie Wam świetnie.
Pozdrawiam załogi obu browarów i dzięki za paczkę. Wasze zdrowie.
Browar Spółdzielczy & Browar Harpagan
Styl: wymrażany Dark Strong Ale
Alkohol: 16% obj.
Najlepiej spożyć przed: 30.09.2019
Jaka cena za butelkę?
OdpowiedzUsuńPrezent od browaru. Wiem jednak, że te Lódolfy różnie stoją w sklepach - raz jest to 39 zł, gdzie indziej 80. Jeśli jednak trafisz za te cztery dyszki, to moim zdaniem warto.
UsuńDzięki za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńdrogo ale warto
OdpowiedzUsuń