Receptura: Michał Białozór
Ekstrakt: 15,0% wag.
Alkohol: 5,2% obj.
Goryczka: 30 IBU
Składniki: woda; słody jęczmienne (Pale Ale, monachijski); płatki owsiane; płatki jęczmienne; laktoza; wiórki kokosowe; słody jęczmienne (Caraaroma, Carafa II, Carafa III, Biscuit, Abbey); jęczmień prażony; kawa espresso; granulat chmielowy (Marynka); drożdże S-04; wanilia
Najlepiej spożyć przed: 25.04.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
Średnio mi leżą tegoroczne kategorie Kuźni Piwowarów, więc nie rozglądam się specjalnie za tymi piwami. Do tej pory sprawdziłem tylko Fruit Ale'a i był naprawdę udany. Jak większość oczekiwałem jednak najbardziej mlecznego Stoutu, bo trudno nie dostać ślinotoku, kiedy słyszy się jego opis.
Michał Białozór, autor receptury, oprócz laktozy dodał do swojego konkursowego piwa wanilię, kawę espresso, prażone płatki oraz robiące ponoć fantastyczną robotę wiórki kokosowe. Zostały one odpowiednio przygotowane, aby nie mordować piany, jak w przypadku choćby Triple Twister. Na papierze wygląda to rewelacyjnie, więc mam nadzieję, że Olbracht poradził sobie z tematem.
Etykieta budzi mieszane uczucia. Z jednej strony nie można jej nic zarzucić pod względem jakości materiału czy zawartości informacji. Zadbano również o podpis zwycięzcy kategorii. Kolorystyka czy dobór fontów też właściwie mogą się podobać. Tylko te gęby są jakieś takie... nie wiem. Oczywiście szacun za pomysł, ale w takiej postaci, z tym martwym spojrzeniem, trudno się nie wystraszyć. Widziałbym tu raczej sympatyczne kreskówkowe karykaturki - coś na wzór tych zwierzątek na etach Deer Bear spod ręki Łukasza Krzywdzińskiego. Kapsel firmowy, dobrze już wszystkim znany.
Pieni się na beżowo i obficie, więc odrobili zadanie domowe w kwestii wiórków. Z trwałością i budową średnio. Lejsing jakiś tam jest. Napitek natomiast w kolorze Stoutu, nie ma się nad czym rozwodzić.
W aromacie początkowo typowy Milk Stout - ja nazywam to posłodzoną zbożówką z mlekiem. Słodycz jest przyjemnie podrasowana dodatkiem wanilii, więc zapowiada się naprawdę deserowo. Kokos jest wtopiony w tę całość, obecny, ale właśnie taki zasłodzony... Oczekiwałem go w nieco czystszej postaci. Po chwili odzywają się akcenty palone.
Piwo jest bardzo płaskie, niemal bez gazu. Wiem, że niektórzy to lubią, ale ja jednak przy dolewce jestem już ostrożniejszy, bo lubię trochę bąbelków. Przyjemnie gładki w odbiorze, o średnim ciele. Półpełny, wyczuwalnie słodki, choć w stylu można sobie pozwolić na więcej. Smakowo to niestety żadne bounty, czego trochę oczekiwałem. Po prostu solidny Milk Stout - zbożówka z mlekiem, cukrem i nutką tego dodatku wanilii. Z kokosem gorzej niż w zapachu i jest na granicy autosugestii. Wielki zawód, ale idźmy dalej. Skromna, delikatnie palona goryczka przechodzi w równie delikatnie kwaskowy, kawowo-zbożowy finisz. Wchodzi lekko.
Piwo smaczne, ale biorą pod uwagę co obiecywali twórcy, chyba nie do końca udane. Napaliłem się na kokosa i co? I niewiele. Jeśli macie ochotę po prostu na Milk Stouta, to będzie to całkiem niezły wybór.
Podobno piwo Pana Michała zrobiło największe wrażenie na jurorach. Ten cymesik niestety nie wychodzi ponad ten poziom no fajne. Może wyjdzie lepiej przy kolejnej warce?
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz