Toruński Deer Bear zdaje się mieć wyjątkowo pracowity rok. Zawrotna ilość premier swoją drogą, ale całkiem sympatyczna załoga zorganizowała też niedawno piwny festiwal, a daje się także zauważyć przymiarki do pierwszego firmowego lokalu. Podobnie zabiegany w sezonie jestem i ja, co poskutkowało tym, że zapowiadana jakiś czas temu degustacja musiała poczekać, ale chyba nie jest tak źle i da się to piwo jeszcze zakupić.
Mowa tu o drugiej odsłonie nowej serii Blend Battle, gdzie kolejne piwa mają w jakiś sposób łączyć cechy poprzednich, dobrze już znanych premier browaru. Pomysł ciekawy, bo jak powszechnie wiadomo autorzy nie boją się nietuzinkowych dodatków i można się tu spodziewać niespodziewanych hybryd. Blend Battle Vol. 2 jest co prawda dosyć naturalnym połączeniem znakomitego Coffee Break z nieco mniej udanym moim zdaniem Chocolate Factory, ale za to podkręcono tu Balling do poziomu solidnego Imperial Stoutu. Dodatki? Wanilia, laktoza, gałka muszkatołowa, kakao oraz kawa z zaprzyjaźnionej palarni Fonte.
Blend Battle Vol. 2
Świetna, dopracowana etykieta, która zawiera z grubsza wszystko, co powinna. Grafika urocza jak zwykle, informacje w kilku językach. Ciekawostką jest butelka, której chyba nie widziałem wcześniej. Pojemność 330 ml, podobna do tych używanych przez Pintę, aczkolwiek chyba trochę odróżniająca się szyjką. W każdym razie takie mam wrażenie, ale zawsze warto wyróżnić coś nowego.
Zawartość flaszeczki też wygląda nienagannie - prawilnie ciemna i głęboka barwa, a na tafli apetyczna, obfita i ładnie zbudowana czapa beżowej piany. Trwała, odmierzająca kolejne łyki... no, bez zarzutu.
W aromacie spotykam w pierwszej chwili to, za co pokochałem Coffee Break - genialne połączenie gałki muszkatołowej, kawy i czekolady. Nic z tego rozkosznego, wypełnionego miłością bukietu nie ulatuje - ba, tu z czasem dzieje się tylko wincyj. Jest intensywnie, ale bez wrażenia sztucznoty. Całość pięknie wygładza mleczno-waniliowa, nieco śmietankowa słodycz. Pachnie to jak jakiś nietuzinkowy deser z najlepszego lokalu. Yummy.
Średni ciężar w kategorii RISowej, tj. po prostu zadowalający, ale ta gładkość i misiowatość, matko jedyna... Drugi Blend Battle po prostu rozpływa się w ustach i jest wzorowo, nisko nasycony bąbelkami.
Trochę się powtarzam ostatnio, ale tak - to też jest deser w płynie. Tylko trochę inny. Piwo bardzo przyjemne, słodkie, w smaku pełniutkie po same brzegi i zaskakujące. Dominacja mlecznej czekolady, wyrazistej kawy z mlekiem i ciemnych, dobrze przyprawionych wypieków. Gałka po raz kolejny robi świetną robotę i dla mnie jest jednym z odkryć tego roku (jeśli ktoś robił to wcześniej, to przepraszam - minęliśmy się w rzemieślniczym galopie). Z pewnością nie brakuje tu też wanilii burbońskiej, która jak zawsze wspaniale zazębiła się z laktozą.
Nie nakreślono tu jakoś wyraźnie goryczki, choć szczerze pisząc raczej jej nie brakuje. W trakcie przełykania ma się wrażenie, że kawa daje o sobie znać na tylnej części języka i to moim zdaniem wystarczy, bo piwo nie zalepia. #teamsłodyczka, ale z głową, rozumiecie? Świetnie rozkręca się ta kawa na finiszu, jest też efekt delikatnego wysuszania i coś na kształt ciasta orzechowego z przyprawami.
Alkohol? Właściwie nie daje o sobie znać. Pięknie się to ułożyło.
Blend Battle Vol. 2 to swoista uczta dla miłośników słodkich RISów. Jednocześnie jest to póki co jeden z ciekawszych przedstawicieli stylu w tym roku. Podobna półka co golemowe Milky Moon, zarówno pod względem filozofii, jak i ogólnego poziomu. Absolutnie warto.
Browar Deer Bear
Kontraktor: Browar Perun
Styl: Chocolate Vanilla Nutmeg Coffee Imperial Milk Stout
Ekstrakt: 25% wag.
Alkohol: 10% obj.
Najlepiej spożyć przed: 24.05.2020
pasteryzowane, niefiltrowane
niesamowity wpis
OdpowiedzUsuń