czwartek, 20 września 2018

Urlop, Wierzchy i nietypowy RIS


Mój urlop trwa w najlepsze, ale wyjazd mam już za sobą. Chciałem zażyć świeżego powietrza, spokoju i nacieszyć oczy zielenią, a jednocześnie nie oddalać się za bardzo, więc wybór padł na Bory Tucholskie. Zależało mi też na odwiedzeniu Tlenia (o którym napiszę później), ale cenowo i terminowo bardziej przyjazne mi okazały się Wierzchy i tamtejszy ośrodek wczasowy. 


Miejscowość to malutka wieś w gminie Osie sąsiadująca ze wspomnianym wyżej Tleniem. Znajduje się w środkowo-wschodniej części Borów Tucholskich na obszarze Wdeckiego Parku Krajobrazowego, który to właśnie skończył ćwierć wieku. Wierzchy otoczone są oczywiście lasami, a te po części znajdują się na wzniesieniach, skąd można nacieszyć oczy ładnymi widoczkami. Nie brakuje też mniejszych i większych zbiorników wodnych przyciągających miejscowe ptactwo. 


Sam ośrodek znajduje się właśnie na niewielkim wzniesieniu, właściwie na obrzeżach wsi, skąd już tylko rzut beretem do lasów. Główny budynek przypomina nieco dawną, niewielką szkołę. Obszar ośrodka jest rozległy i znajdują się tam m.in. urocze domki mieszkalne, plac zabaw, miejsca na ognisko czy boiska sportowe. W ofercie ośrodka znajduje się też wyżywienie czy rowery do wynajęcia. Cenowo wygląda to moim zdaniem atrakcyjnie, obsługa jest sympatyczna i pomocna, a całość robi wrażenie czystością i ogólnym zadbaniem. Zainteresowanych odsyłam oczywiście na stronę www



Srogi Niedźwiedź Mead Barrel Aged 


Pierwszego dnia pobytu zmierzyłem się ze Srogim Niedźwiedziem, czyli RISem z browaru Łąkomin. Niedawno było o nim bardzo głośno, bo stał się pierwszym w Polsce piwem, które poddano procesowi dojrzewania w drewnianych beczkach po miodzie pitnym. Otrzymałem zaproszenie na uroczystą premierę, ale niestety nie dotarłem, więc nadrabiam to tak szybko, jak mogę. 


Pierwotnie autorzy wykosztowali się na ładne opakowanie i niedźwiadek trafił do tych eleganckich, smukłych flaszek. Dziś mam tu bodajże drugą warkę i już ten powszechny w krafcie model 330 ml z czarną, uzupełnianą złotymi akcentami etykietą. Prezentuje się to nadal nieźle. Data ważności zapisana ręcznie, sprecyzowany skład, czarny kapsel. 

Sama zawartość raczej ciemnobrunatna niż czarna, choć nadal praktycznie nieprzejrzysta. Piana beżowa i szczątkowa, czego też można było się spodziewać. 

Aromat uderza w noc jak niedźwiedzia łapa. Jest intensywny, słodki i mocno przegryziony miodem. Stawiam na główną rolę popularnego wielokwiatu, natomiast gdy do głosu dochodzi stoutowa podstawa z ciemnymi nutami, stwarza to już momentami wrażenie specyficznej w charakterze gryki i popularnych pralinek. Bardzo oryginalne i bardzo przyjemne, o ile lubicie te klimaty. 


Piwo bez dwóch zdań przyjemne w odczuciu, choć tez trudno tu pisać o jakiejś szczególnej gęstości, bo i czuć, że podbito Balling cukrem Muscovado. W wodnistość na szczęście też nie wpada - jest po prostu przyzwoicie ciężkie. W smaku słodycz i moc, mnóstwo akcentów kawy zbożowej, mlecznej czekolady, kakao i ciasta dosładzanego miodem. Miodem, którego nie pożałowano, co zaskakuje biorąc pod uwagę, że to tylko udział beczki. 

Przyjemne rozgrzewa w towarzystwie wiatru oraz promieni zachodzącego słońca, choć nie ma tu mowy o podgryzaniu - to jest prawilnie ułożony RIS. Słodko-gorzkawy finisz i fajnie uwypuklone nuty kakao ładnie balansują całość. 

Pierwsze koty za płoty i eksperyment udany. Piwo jest smaczne, a co ważne pokazuje potencjał beczki po miodzie pitnym. Dostarczyło z grubsza to, czego oczekiwałem. Warto przynajmniej spróbować.


1 komentarz: