środa, 27 września 2017

PEAR TIME, czyli Pale Ale z gruchą


Pear Time to jedna z najświeższych propozycji AleBrowaru. Chyba najmniej huczna, co nie jest jakoś specjalnie dziwne. Były milkszejki z owocami, było jakieś El Fruto, było NEIPA, a tu co? Pale Ale z pospolitą gruchą w postaci pulpy. Dopiero na odwrocie flaszki dowiaduję się, że piwko przefermentowano Vermontami, co już jest jakimś wabikiem. Nie ujmuję oczywiście nic tej gruszce, bo wydaje się w piwnym światku owocem z nie do końca wykorzystanym potencjałem. Sprawdźmy więc jak poradziła sobie załoga z Lęborka.

Etykieta to regularny AleBrowar. Ładna, po prostu ładna. Podoba mi się, że ciągle mają tam niebanalne pomysły na te postacie i w tym przypadku jest to taki gruszkowy jeździec. Opis z jajcem, infografika, sporo danych o zawartości butelki, firmowy kapsel. W sumie można brać przykład.

Wygląd z grubsza na czasie, a więc mętnie, apetycznie i soczkowato. Barwa takiej bladej pomarańczy, co oczywiście pięknie tu pasuje. Piana już bez szału, gdyż solidna pod względem gabarytów warstwa okazuje się mydlana i nietrwała.

Aromat na pewno nie zawodzi. Rządzi tu świeżość, owocowa słodycz i po prostu dojrzała, miękka grucha. Obrana, pokrojona i skąpana we własnym soku, jak to matka za dzieciaka podawała. Czuć to naprawdę solidnie i nie jest to kolejny dodatek, którego trzeba się doszukiwać. Poza tym troszkę takich moreli, troszkę brzoskwiń, może mandarynek. Fajna sałatka owocowe. Simcoe wydaje się tu trochę zamącić jakąś żywicą czy świerkiem, jednak pozostaje jednak gdzieś w tle. 

Pear Time jest bardzo puszyste i gładkie w odczuciu. Przypomina trochę te soczki, musy i tego typu bajery, więc można rzec, że odczucie nadąża w tym aspekcie za modą. W smaku oczywiście gruszki, trochę dojrzałych owoców egzotycznych, lekka zbożowość. Wydaje się tu też odzywać nieco głośniej Simcoe ze swoją żywicznością. W przeciwieństwie do tutejszych aromatów, brakuje mi w smaku jednak nieco więcej słodyczy, tego nektaru gruszkowego. Tym razem owoce są swoim echem, takim soczkiem rozwodnionym. Przez to piwo na wstępie wydaje się po prostu pustawe. 

Dalej jest lepiej, gdyż całość odżywa dzięki całkiem porządnie zaznaczonej goryczce. Grejpfrut i albedo, także klasyka. Na tym poziomie stanowiłaby właśnie bardzo fajną kontrę dla tej brakującej na wejściu słodyczki i mielibyśmy w sumie pełnię szczęścia. Finisz jest wytrawny, skórkowy, z takim właśnie przyjemnie zalegającym albedo. Może się podobać. 

Sympatyczna produkcja z ładnie wkomponowanym i raczej niecodziennym dodatkiem. Nie można jej odmówić pijalności i jest to dobra propozycja do pogaduchy w knajpie. Myślę, że w tej lekko wytrawnej postaci znajdzie sobie fanów. Mi zabrakło tu trochę równowagi. Ba, pewnie fajnie zagrałoby to w wersji z laktozą, no ale rozumiem, że nie można tłuc bez przerwy milkszejków. Solidne piwo, można spróbować.

Ocena:


Styl: Pear Pale Ale
Ekstrakt: 12,0% wag.
Alkohol: 5,0% obj. 
Składniki: woda; słody (Low Color Marris Otter, Pale Wheat Malt, Malted Oats, Carapils, zakwaszający), płatki owsiane, płatki pszenne; pulpa gruszkowa 15%; chmiele (Simcoe, Palisade, Centennial); drożdże Vermont Ale
Najlepiej spożyć przed: 4.03.2018
niefiltrowane, niepasteryzowane

1 komentarz: