Z piwami Wrężela w ostatnim czasie nie było mi za bardzo po drodze, co zresztą da się zauważyć na blogu, gdyż browar gości tu po raz pierwszy. Nie znaczy to oczywiście, że nie próbowałem nic - bywało lepiej, bywało i nie tak dobrze, jednak po tych dobrych trzech latach kontraktowiec miał na tyle dużo czasu, by otrzaskać się z dynamicznym rynkiem i złapać formę. Kontrolkę najlepiej przeprowadzić na świeżynce, a takową jest właśnie Vermont American IPA.
Styl oczywiście modny, co powtarzam do porzygu chyba przy każdej recenzji kolejnych przedstawicieli. No chyba sami już wiecie, że każdy rzemieślnik chce mieć swoje NEIPA. Piwko udało mi się zakupić stosunkowo szybko, bo do sklepów trafiło bodajże na początku tego tygodnia. Wśród składników świetna bateria chmieli, w tym ostro propsowane od niedawna Cryo. Drożdże S-04, umiarkowana goryczka, a całość już w butli wygląda na zgrabnie, konkretnie zmętnioną.
Lecimy po staremu, a więc zaczynam od etykiety. Browar zmieniał je niejednokrotnie i muszę przyznać, że zawsze były to zmiany na lepsze. Obecnie każde piwo czymś się wyróżnia w tym aspekcie, a jednocześnie seria pozostaje spójna. Vermont cieszy oczy przyjemnymi kolorami i zgrabnie zaprezentowanymi znakami rozpoznawczymi tego stanu. Może nie jest to zbyt pomysłowe, ale na pewno bezpieczne i sympatyczne. Opis w kilku fontach (efektowne, choć upierdliwe), klarowny skład, trochę dodatkowych informacji, świetny materiał, firmowy kapsel... Przyzwoita robota.
Trochę zabolał mnie rok terminu ważności. Cóż, nie jest to jednak pierwszyzna, ale jednak liczę, że sprzeda się to w miarę szybko.
Pianka raczej skromna, średnio trwała, ogólnie taka se. Wzrok przyciąga samo piwo, które jest totalnie zmętnione i nieprzejrzyste. Do tego ta pomarańczowa, nieco blada barwa... Mrr, jest soczek. Nie dziwi mnie, że nad taflą zaczęła krążyć muszka owocówka.
Chyba będzie dobrze, a przynajmniej tak mówi mi docierający ze szkła aromat. Bardzo owocowo, słodziutko i apetycznie, a i intensywności tu raczej nie brakuje. Pierwsze skojarzenie - świeżo obrane i pokrojone mango, z którym tak bardzo zaprzyjaźniłem się w ostatnim czasie. Po lekkim ogrzaniu słodkie białe wino, które raz za razem przeplatane jest pomarańczami i grejpfrutem. Ogólnie chmielowa nowa fala rządzi tu twardą ręką, co może tylko stanowić powód do radości.
Po pierwszych łykach też trudno tu na coś narzekać, ale po kolei. Ciałko nieco poniżej średniego, a do tego ultragładkość i puszystość, zapewne z dodatku płatków owsianych. Nagazowanie jest nikłe, co nieźle z tym współgra, aczkolwiek moim zdaniem ciut więcej bąbli dobrze by tu wypadło. Poza tym mamy tu chyba wszystko, czego można oczekiwać od dobrego Vermonta - piwo jest autentycznie soczkowate. Delikatna słodycz miesza się z subtelnym kwaskiem; taka lekka multiwitamina, mieszanka mango, pomarańczy, mandarynek i marakui. Piękna sprawa!
Cóż mamy dalej? Ano świetnie wkomponowaną goryczkę - okiełznaną, szlachetną, grejpfrutową. Finisz półwytrawny, dosyć długi i bardzo przyjemny. Jest trochę albedo, winogron z pestkami i subtelne zbożowe echo odsłodowe.
Co ten Wrężel?! Toż to jedno z topowych polskich NEIPA. Pięknie się prezentuje, uderza soczystością i toną owoców, świetnie balansuje między przystępnością i wyrazistością. Pije się szybko i rozkosznie. Piwo bardzo na czasie, także szczere gratulacje dla autorów. Pozostaje mi tylko polecić Wam ich Vermonta i skierować do sklepów.
Ocena: 8/10
BTW, zimno się robi... Może dałoby się zrobić z tego wersję imperialną?
Kontraktor: Browar Zarzecze
Styl: New England IPA/Vermont IPA
Ekstrakt: 15,5% wag.
Alkohol: 5,8% obj.
Goryczka: 35 IBU
Składniki: woda; słody jęczmienne (Pale Ale, pilzneński). słody pszeniczne (pszeniczny jasny), płatki owsiane; chmiel (Mosaic, Citra, Amarillo, Columbus, Cryo Hops Mosaic); drożdże S-04
Najlepiej spożyć przed: 30.08.2018
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz