niedziela, 17 września 2017

AMADEO, czyli chmielowo-malinowy szejk Kingpina

Soundtrack? A niech będzie I ran.

Milkshake IPA to obok NEIPA chyba najpopularniejszy obecnie trend w polskim rzemiośle. Rzecz jest w teorii prosta - przyzwoicie nachmielone IPA podkręcamy laktozą, a często również dodatkiem w postaci owoców. Pod modę podczepił się strzelający w ostatnim czasie premierami Kingpin i w sklepach pojawił się Amadeo. Citra, Mosaic, przecier z malin, a na deser gładkość pszenicy i owsa. Po takiej zapowiedzi chyba nie tylko na moich spodniach w pewnym miejscu pojawiło się wybrzuszenie.

Tym razem dobrze znany świniak zabiera nas w muzyczną podróż w czasie do bardzo lubianych przeze mnie lat 80-tych. Na etykiecie ucharakteryzowano go na gwiazdę nurtu New Romantic, który swego czasu reprezentowali między innymi Duran Duran czy Ultravox. Świetny pomysł, któremu towarzyszy równie dobre wykonanie - kolorowe, pastelowe, doskonale dopasowane do stylu piwa. Znajdziecie tu również barwy opis zawartości, pełny skład i ździebko dodatkowych informacji. Opakowanie w tym przypadku miało swój udział przy podejmowaniu decyzji o zakupie.

Barwą przypomina to nieco sok grejpfrutowy. Pewnie maliny machnęły tu pędzlem, ale jest to apetyczne i mętne w opór. Piana biała, niezbyt wysoka i niestety nietrwała. Dolewka przynosi jakieś grudy, które na szczęście w szklance szybko idą na dno i ostatecznie obyło się bez przeżuwania.

Nasz Amadeo pachnie bardzo świeżo i owocowo. Całość, wbrew początkowym przypuszczeniom, okazuje się też dosyć złożona. Od czego by tu zacząć... Na pewno jest tu ten specyficzny słodko-mleczny sznyt zawdzięczany dodatkowi laktozy. Bardzo elegancko komponuje się to ze zbożową podstawą i daje coś na kształt apetycznej owsianki czy płatków śniadaniowych w mleku. Osobiście lubię na ciepło i wtedy rzeczywiście pachną. Głównym wabikiem są w tym bukiecie oczywiście owoce - zarówno te zawdzięczane nowofalowym chmielom, jak i przecierowi. Jedno drugiemu nie przeszkadza i dojrzałe cytrusy pięknie zgrywają się ze słodkimi malinami. 

Ludzie, jakie to jest dobre... Średnie ciało, stonowane nasycenie, cudowna gładkość i puszystość. Na wstępie Amadeo częstuję mleczno-owocową słodyczą, której towarzyszy bardzo delikatna i przełamująca ją nieco kwaśność. Mandarynki, brzoskwinki, mango i oczywiście maliny. Niczego mi tu nie brakuje. 

Goryczka już taka klasyczna, grejpfrutowa. Jest poniżej średniej, bardzo ładnie wkomponowana i nie odbierająca piwu charakteru szejka. Kontruje na chwilę słodycz, która powraca jeszcze na finiszu - mlecznym, owocowym, z fajną i lekką nutką gorzkawego albedo. Kapitalna pijalność. Piwo oryginalne, świetnie zbalansowane i bez większych zarzutów. 

Rewelka. Brawo, Kingpin. Obok Turbo Geezera to chyba najlepsze piwo kontraktowca, jakie miałem przyjemność próbować. Koniecznie na nie zapolujcie w najbliższym czasie, choć mam nadzieję, że na jednej warce się nie skończy. 

Ocena: 8,5/10

Kontraktor: Browar Zarzecze
Styl: Raspberry Milkshake IPA
Ekstrakt: 15,5% wag. 
Alkohol: 4,3% obj. 
Składniki: woda; słód jęczmienny (Pale Ale), pszeniczny jasny, owsiany; płatki pszeniczne; laktoza; przecier z malin; chmiel (Citra, Mosaic); drożdże Lallemand Danstar Windsor Ale
Najlepiej spożyć przed: 24.05.2018
niefiltrowane, pasteryzowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz