Spodziewałem się, że w ostatnim głosowaniu wybierzecie raczej Vermonta Dohtorów, ale RIS to jest jednak RIS. Nie żeby mnie to martwiło, bo sezon na mocarze powoli się zaczyna i organizm już trochę się tego domaga. Nie, łapy jeszcze się nie trzęsą.
Ciekawostka to brak terminu ważności na etykiecie. Zamiast tego jest data rozlewu. Szczerze pisząc pierwszy raz spotykam się z takim rozwiązaniem u polskiego browaru i nie wiem jak to wygląda od strony prawnej, natomiast w gruncie rzeczy je szanuję. Zwłaszcza na wszelkiego rodzaju ajpijejkach datę rozlewu powitałbym z otwartymi ramionami i uśmiechem na twarzy.
Pozostańmy jeszcze na moment przy etykiecie, bo można jej autorów pochwalić. Elegancka oprawa graficzna, sympatyczne ruskie miśki, a także kolory dające do zrozumienia, że coś tu się zadziało w kwestii dodatków. Jest historyjka, jest pełny skład, jest moje zadowolenie.
Zawartość jest ciemna, choć jeszcze nie czarna. Taka ciemnociemnobrunatna raczej. Pianka beżowa, niezbyt obfita i niezbyt ładna - syczy i znika w dosyć szybkim tempie.
Ooo, panie. W aromacie dzieją się ciekawe rzeczy, a przy okazji niesie on też sporo przyjemności. Jest kakao, jest ciemna czekolada, jest i fajny akcent palony. Stęskniłem się za tym. Początkowo czuć tu też dosyć wyraźnie takie owoce wiśni, co trochę mnie zaskakuje, aczkolwiek wisienki i czekolada to zawsze fajne połączenie. Z kolejnymi minutami troszkę się to zmienia i wychodzi równie dobrze komponujące się z bazą drewno - nie taka stara decha, a raczej coś młodszego, co jeszcze pamięta jak w lesie rosło. Solidna intensywność, ciekawy charakter, nienachalna słodyczka. Podoba mnie się.
Sam smak także daje sporo frajdy. Na wstępie taka umiarkowana słodycz, coś na wzór gorzkiej czekolady. Przeplata się tu espresso, a także akcencik drewniany, nawet lekko waniliowy. Pachniało to to wiśniami, ale w smaku już wiadomo, że nie była to zasługa owoców.
To co mnie w tym piwie zaskoczyło, to naprawdę solidna goryczka. Tak, moi drodzy, gorzkie RISy w tym kraju nie są wcale normą, jednak pod tym względem PiwoWarownia poszła trochę pod prąd i zaserwowali nam taki popiołowo-palono-kawowy kopniak, który utrzymuje się jeszcze długo po przełknięciu. Podniebienie i jęzor oblepione są czernią. Retronosowo wyłapuję jeszcze takie owocowe echo, taka subtelna wiśnióweczka, co nadaje całości ciekawego sznytu.
Lubię się pozytywnie zaskakiwać, a przyznam, że było to piwko wzięte raczej z braku laku. Bardzo blisko mu do popularnej golemowej Lilith - jest gorzkie, charakterne i degustacyjne. Ot, RIS pełną gębą. Dobra robota.
Ocena: 8/10
Kontraktor: Szczyrzycki Browar Cystersów Gryf
Styl: Russian Imperial Stout with cherry wood
Ekstrakt: 24,0% wag.
Alkohol: 10,3% obj.
Składniki: woda z lokalnego ujęcia; słód pszeniczny czekoladowy, słody jęczmienne (Pale Ale, Special B, Carapils, Carafa Special III); chmiel Magnum; płatki drewna wiśniowego; US-05
Data rozlewu: 24.01.2017
niepasteryzowane, niefiltrowane
Własny chlebek bananowy z maminym dżemorem. A Wy co, pewnie nadal warzycie piwko? Nawet mi Was nie żal. ( ͡° ͜ʖ ͡°) |
pychotka
OdpowiedzUsuń