czwartek, 21 września 2017

Trzy szybkie: BRODACZ (jakiego nie znacie)


Brodacz. Dawno tu nie gościł, a jest nadzieja, że dzieją się tam dobre rzeczy. Akurat ja nie zaliczałem się nigdy do przeciwników tego kontraktowca, raczej ani grzał, ani ziębił, natomiast trzeba przyznać szczerze, że agresywny marketing nie wszystkim przypadł do gustu. 

Popularny Duży Volt był już taką jaskółką zwiastującą pozytywne zmiany i pozostaje chyba najlepszym pitym przeze mnie piwem browaru. Jaką formę sympatyczny duet prezentuje dziś? Mam tu piwo z dodatkiem egzotycznej kawy, mam dobrze już znaną Californię podkręconą obiecującym i raczej niezbyt popularnym na rynku chmielem El Dorado, a także modne New England IPA. No to sprawdźmy jak to wyszło.


BRUDNY HARRY

Bardzo ładna etykieta. Nie wiem dlaczego zdecydowano się tu na taką zmianę i małą butelkę, ale wygląda to bardzo gustownie.

Jak na Blonde'a jest to dosyć ciemne, raczej bursztynowe. Dochodzi do tego też wyraźne, przyjemnie jednolite zmętnienie. Złota Czapka należy się natomiast za elegancką pianę - nie za dużą, nie za małą, trwałą, koronkującą i nienagannie zbudowaną. Rzadki widok. 

Gdyby nie etykieta, nie uwierzyłbym że nietuzinkowy bukiet unoszący się ze szkła zawdzięczany jest kawie. Jeżyny, porzeczki, jagody - trudno lepiej to opisać, niż zrobiła to etykieta. Nie ma tu akcentów kawowych rozumianych w powszechny sposób, tylko właśnie charakterystyczne owoce. Dodałbym dojrzałe białe winogrona, zawdzięczane oczywiście molestowanemu w ostatnim czasie przez rzemieślników Mosaikowi. Wyłapuję też lekko ukrytą podstawę słodową - tościk, jasne zboże, dłonie rolnika po pracy.

Lekkość, gładkość, umiarkowana ilość bąbelków. Piwo przyjemne w odczuciu, to na pewno. Brudny Harry jest wytrawny i stosunkowo przystępny w smaku, choć jednocześnie bardzo oryginalny. Na wstępie lekka kwaśność, białe wino, ale też młode owoce leśne. Przy przełykaniu dosyć łatwo wyłapać już ten charakter kawy, że KAWY, który buduje po części lekką, paloną goryczkę. Osadza się to jeszcze przez chwilę na języku w towarzystwie owocowej cierpkości. Świetna pijalność, co trochę boli przy małej pojemności.

Lubię kawę, nawet bardzo, natomiast nie znam się na egzotycznych gatunkach. Dla mnie to piwo stanowi szalone i zadziwiająco udane połączenie specyficznych smaków. Co jeszcze lepsze, pozostaje przy tym naprawdę przystępne i zbalansowane. Brudny Harry to hit. Szkoda, że powoli wychodzi z terminu i pewnie trudno będzie go teraz zakupić. Jest szansa na nową warkę, Panie Brodacz?

Ocena: 8/10

Składniki: woda; słody (pilzneński, pszeniczny, Pale Ale, karmelowy); dodatki (kawa Kenia Gichathaini AA+ SL 28,34); chmiele (Mosaic); drożdże US-05
Najlepiej spożyć przed: 10.2017
niefiltrowane, niepasteryzowane


CALIFORNIA

Piwko jest stosunkowo jasne, bladozłociste (fotka przekłamuje). Wygląda to lekko i apetycznie. I znowu ta betonowo piana, jeszcze lepsza niż w gagatku powyżej. Bielutka, zbita, trwalsza niż ze spiżu. 

Mmm, no pachnie to mega chmielowo. Początkowo tak rześko i cytrusowo, jakby wciśnięto tu sok z cytryny. Zainteresował mnie chmiel El Dorado, który po kilku minutach uderza piąchą w drugi policzek - dojrzała, soczysta grucha, może nawet w towarzystwie przyjemnego mango. Świetnie.

No i w smaku też jest bardzo dobrze. Piwo półpełne, półsłodkie i wyraźnie chmielowe. Na pewno lepiej skrojone i bardziej na czasie niż kiedyś. Tak jak powyżej znowu głośno odzywa się ta grucha. Obok niej trochę ice tea z plastrem cytryny, brzoskwinie i leśny akcent. Przystępna podstawa słodowa ze zbóż, bez tego cholernego karmelu. 

Średnia goryczka, zalegająca w taki pestkowo-albedowy sposób i podkręcająca wytrawność na finiszu. No, może minimalnie za bardzo zalega, ale to w sumie jedyne czego mogę się przyczepić. Pestkowo, skórkowo, z jakimś takim winogronowym akcentem, choć z Mosaika niby tym razem nie skorzystano. Świetna pijalność, jest efekt orzeźwienia i chęć na kolejne.

Nie licząc kilku pyszniutkich NEIPA i innych wariacji, California to być może najlepsze pite przeze mnie IPA w ostatnim czasie. 

Ocena: 8/10

Składniki: woda; słody (Pale Ale, pilzneński, wiedeński); chmiele (Citra, Simcoe, Magnum, El Dorado); drożdże US-05
Najlepiej spożyć przed: 02.2018
niefiltrowane, niepasteryzowane


A skoro już jesteśmy przy NEIPA... 

WILSON 

Jest tu co prawda obecna mętność, natomiast piwo wciąż pozostaje lekko przejrzyste. Dodając do tego barwę takiej bladozłotej pomarańczy (cooo) niestety nie można tego pomylić z sokiem. Jest to natomiast trzeci z kolei Brodacz, którego można pochwalić za pianę - biała, puszysta, całkiem trwała i z tendencją do koronkowania.

Aromat pod pewnymi względami przypomina mi ten z Californii, co jest zasługą tej apetycznej gruchy zawdzięczanej El Dorado. Nie powiedziałbym jednak, że dominuje i stanowi raczej jeden ze składników apetycznej owocowej sałatki. Mamy tu jeszcze brzoskwinie, dojrzałe grejpfruty, mango i kilka kropel mosaikowej nafty. Bardzo przyjemnie, rześko, w zasadzie niczego nie brakuje. You have my attention

Nasz Wilson jest piwem grzecznym i przystępnym. Już po dwóch łykach mogę napisać, że wręcz sesyjnym, co budzi szacun biorąc pod uwagę obecne na etykiecie procenty. Półpełne, przyjemnie słodkawe, z bardzo zredukowaną goryczką. Wiem, że się powtarzam, ale grucha. Grucha jest fest, co wcale mnie nie martwi, bo wyróżnia to piwo na tle cytrynowych ajpijejek. I może nektarynki. Czy jest soczyście? Niekoniecznie, to nie jest do końca to co rozumiem jako Vermont. Na pewno jednak smacznie, bardzo pijalnie i oryginalnie. 

Na finiszu trochę grejpfrutowego albedo i skórek cytrusowych, które przełamują lekko owocową słodyczkę i budują tę pijalność. Balansik jest na miejscu.

NEIPA-naziści będą tu trochę psioczyć, natomiast piwo jest bardzo smaczne. Przypadek przypomina trochę ostatniego Doctora, choć tutaj mamy jednak tę charakterystyczną dla stylu, skromną goryczkę. Przyjemnie słodko, owocowo, bardzo pijalnie... Wilson mnie nie rozczarował. Warto się skusić.

Ocena: 7/10

Składniki: woda; słody jęczmienne (pilzneński, Pale Ale), słód pszeniczny, płatki owsiane, płatki pszenne; chmiele (Apollo, El Dorado, Mosaic, Citra); drożdże FM 55
Najlepiej spożyć przed: 02.2018
niefiltrowane, niepasteryzowane


Łał...

Nie spodziewałem się, że jest tak dobrze. Jak na ironię gdy pojawiły się topowe piwa z brodą, to wcale nie tak łatwo je zakupić. Jeśli się z nimi spotkacie, to naprawdę zachęcam do spróbowania, gdyż taka zwyżka formy jest jednak rzadkością na rynku. Mi paczuszkę zaproponował piwowar Brodacza, Karol Kołodziejski (młody zdolny, zapamiętajcie to nazwisko), za co jeszcze raz serdecznie dziękuję. 

Tak trzymać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz