środa, 11 kwietnia 2018

ZEROPOINT vs MOTOCYKLOWE - pojedynek nowofalowych bezalkusów


W momencie zakończenia głosowania, które zorganizowałem ostatnio na facebooku, liczba głosów w przypadku obu piwek była z grubsza taka sama, więc może faktycznie takie luźne porównanie jest dobrym pomysłem? Zeropoint i Motocyklowe to bodaj najświeższe bezalkoholowe propozycje, które możecie obecnie znaleźć w sklepach, aczkolwiek warto na wstępie zaznaczyć, że autorzy trochę inaczej podeszli do sprawy. 

Rozpędzony w ostatnim czasie Szpunt poszedł z duchem czasu, czyli w mętne. W efekcie mamy pierwsze polskie bezalkoholowe New England IPA. Rzecz wydaje się niełatwa, bo w zamyśle nie powinno to być przesadnie goryczkowe piwo, a doświadczenie pokazuje, że szlachetna goryczka może być w tych kastratach główną atrakcją. Ciekaw więc jestem, czy udało się tu uzyskać choć trochę charakterystycznej soczystości. 

Browar na Jurze przyprawił swoją nowość między innymi odstawionym przez rzemieślników nie wiadomo kiedy chmielem Cryo. Wśród składników znajduje się również kolendra i klasyczne belgijskie drożdże. Etykieta zapowiada wyraźną goryczkę, co świetnie sprawdziło się moim skromnym zdaniem w Cienkim Bolku

Lecimy. 



Zeropoint z Browaru Szpunt 


Jasne to to, praktycznie słomkowe, ale jednocześnie stosunkowo przejrzyste, a zakręciłem butelką przed polaniem. Zamglone owszem, mętne nie, choć zmienia to w końcu dolewka. Piana niewielka i niezbyt trwała, dziurawiąca się w dosyć śmiały sposób. 

Piękny i czysty aromat takiej świeżej cytrynki, limonek i jakiejś zieleni. Gdybym miał strzelać w ciemno, powiedziałbym chyba, że to jakiś lekki, nachmielony kwach a'la Oatmeal Hoptart. Jest rześko, nieco granulatowo i przyjemnie, a i na intensywność nie można narzekać.

Piwo jest wytrawne i bardzo lekkie w odczuciu, czego oczywiście się spodziewałem. Nie uważam jednocześnie, żeby było mu z tym źle, natomiast trudno nazwać to NEIPA. Tu nie ma tych owoców i soczystości, po prostu. Jest natomiast bardzo przyjemny i przystępny profil chmielowy - skórki cytrusów, ziołowość, delikatna pestkowość... Fajne rzeczy, choć słody są tu zaznaczone w minimalnym, wręcz niezauważalnym stopniu i tego ciała może tu niektórym brakować.

Delikatna goryczka przechodzi w wytrawny, zwiewny, lekko wysuszający finisz kojarzący mi się z albedo. I to w zasadzie tyle - rzecz jest prosta, lecz niezwykle pijalna. 

Jeśli miałbym umieścić Zeropoint między Nachmieloną a 1 na 100, to stałoby zdecydowanie bliżej tego pierwszego. Jest czyściutkie, rześkie i wodniste, ale wchodzi po prostu kapitalnie i broni się w tej postaci. Szkalunek za to czym nie jest, szacunek za to co wyszło. Jest jednak moim zdaniem za drogie. 



Jurajskie Motocyklowe z Browaru na Jurze 


Klarowność chyba stuprocentowa (piwko jest filtrowane), a i barwa nieco ciemniejsza, bo już takie jasne złoto. Piana skąpa i rachityczna, zupełnie nietrwała. 

Tutaj aromat jest nieco mniej intensywny, a jednocześnie czuć w nim więcej słodyczy. Wciąż ma jednak chmielowo-owockowy charakter, przede wszystkim idący w dojrzałe pomarańcze, mandarynki, a nawet winogrona, choć Mosaika w składzie nie widzę. Momentami przypomina mi też taką ice tea. 

Niewiele ciała, ale jednak minimalnie więcej niż u konkurenta. I mamy ciekawe zjawisko, bo Motocyklowe działa w smaku odwrotnie - na wejściu nie dzieje się prawie nic, nie licząc chmielowego pobrzmiewania i nutki zbożowej, a fajnie rozkwita na dalszym etapie, gdzie Zeropoint z kolei przygasało. 

Jest ta zapowiadana goryczka, jak najbardziej szlachetna i grejpfrutowa jak Pan Kopyr nakazał. Spodziewałem się wyższej (i chyba by nie zaszkodziła), ale ta już robi robotę. Jest przyjemny aftertaste a'la skórka pomarańczy w ziołach, który też trzyma się pyska dosyć długo. Jak dla mnie jest przyjemnie i pijalnie. 

Tak więc przekonało i w pewnych warunkach mógłbym je powtórzyć. Kolendry chyba nie czuć, a wiem, że niektórzy jej nie trawią. 



Werdykt 


Zmartwiły mnie krytyczne komentarze na temat obu piw, które spotkałem gdzieś tam w sieci, natomiast mi obydwa naprawdę wchodzą z przyjemnością i stoją moim zdaniem na podobnym poziomie. Owszem, one są stosunkowo cienkie w odczuciu, ale jednocześnie mają ten wyraźnie chmielowy, nowofalowy charakter. Trudno, żeby były jeszcze do tego gęste i cieliste, a jak mniemam tego krytykantom brakowało. 

Motocyklowe jest nieco bardziej zaokrąglone i piwne w odczuciu, ma tę słodową nutkę w tle, co wystarczy, by lekko przyćmić pozbawione jej Zeropoint. Dopóki jednak nie popija się jednego drugim, piwo Szpunta też dostarcza.


I można śmigać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz