niedziela, 15 kwietnia 2018

Żywiec Sesyjne IPA - jak się z nim zaprzyjaźnić?


Nie planowałem poświęcać temu piwu wpisu, bo nie chciało mi się go szukać, ale znalazło się samo stosunkowo wcześnie, więc czemu by nie? W zasadzie jestem całkiem ciekaw, co z tego wyszło, bo w przeciwieństwie do choćby wyrobów KP, Żywiec Sesyjne IPA nie musi stać na przegranej pozycji i autorzy mają w ofercie kilka piw, po które sięgam z pewną dozą przyjemności. 


Daj mu fory 


Pytanie podstawowe: czego należy oczekiwać od koncernu, który bierze się za styl przewałkowany już wielokrotnie przez rzemieślników? 

Na pewno nie przecierania nowych szlaków, co mówi nam już samo pytanie. Szaleńcy mogą w takim przypadku oczekiwać, że będzie to piwo konkurencyjne dla najlepszych przedstawicieli stylu, ale tańsze o połowę. Ja uważam, że należy tu spodziewać się piwa po prostu przyzwoitego; w tym konkretnym przypadku nowofalowego, chmielowego, pozbawionego uciążliwych wad. Ze względu na skalę produkcji, niestety, przystępnego i pod pewnymi względami przytemperowanego, ale to szeroka dystrybucja i niska cena mają być tu największym wabikiem dla geeków. 


Nawet oczekując od Żywca prostej, pijalnej ipki za cztery pisiont, oczekuję dużo. Z podobnym nastawieniem podchodziłem do ostatniego Książęcego, które koniec końców i tak trzymało poziom mniej więcej gówna. Niemniej jednak Grupa Żywiec nienajgorzej radzi sobie z udawanym rzemiosłem i spodziewam się tu trunku nieco wyższych lotów. 

No i cóż... Let's get ready to rumble


Żywiec Sesyjne IPA 


Żywczyk jaki jest, każdy widzi. Tym razem etykieta w kolorze jakby niebieskim i ze złotym statkiem. Krótko i zwięźle autorzy informują nas, czego oczekiwać po zawartości butelki, unikając przy tym choćby szczegółów składu. Na odwrocie to, co zawsze. Butelka firmowa. Osobiście nawet lubię tę serię, choć oczywiście nie ma w niej zbyt wiele polotu i daje korpo. 


Jasne to to, złociste i lekko zamglone, aczkolwiek przejrzyste. Piana przy pierwszym polaniu potężna, absurdalna wręcz, ale z czasem redukuje się do postaci trwałej, białej i apetycznej w swej postaci warstewki. Jest i zgrabne koronkowanie. 

Aromat zupełnie jak w kraftach. Jak na gabaryty całkiem intensywny i o zdecydowanie chmielowym charakterze. Limonki, pomarańcze, pomelo, słodkie mandarynki, mango, brzoskwinie... No wiecie, te klimaty. Po ogrzaniu całość wydaje się nawet świeższa, bardziej soczysta i kwaskowa, idąca w albedo czy młode cytrusy, za to wpływ słodów wciąż pozostaje ograniczony do minimum. Przyjemnie, naprawdę nie można narzekać.

Skoro więc nie ma czego się przypieprzyć, to postanawiam się napić. Na tym etapie już nie ma pozytywnego zaskoczenia i można się domyślić, że jest to masówka, ale kurczę... Piwo jest bez wątpienia warte swojej ceny i mógłbym wskazać gorsze rzemieślnicze IPA. 

W smaku czuć wyraźnie chmielowy charakter i choć przesadą byłoby napisać, że piwo jest wytrawne, to jednak rola słodów ponownie ogranicza się tu do zbożowego tła, bez grama tak znienawidzonego karmelu. Na wejściu przede wszystkim nowa fala - skórki cytrusów, mandarynki, trochę mango. Jest to lekko rozwodnione w odczuciu i między innymi to miałem na myśli pisząc o masówce, ale hej, nadal jest to smaczne. 

Goryczka, a właściwie jej brak, to kolejna wada. Żałuję, bo choćby taka na średnio-niskim poziomie skutecznie zamaskowałaby pewne braki w smaku, no ale piwko nie ukrywa, że jest podrabiańcem. Przyzwoitym, ale podrabiańcem. Finisz jest krótki, bo i nie ma go z czego budować, ale przy tym chmielowy, lekko wysuszający i wzmagający pijalność. 

Średnie stężenie bąbelków, odpowiednio mało ciała... Można pić, a jakże. 


Podsumowanie 


Jak by to Wam wyjaśnić... Nie jest to oczywiście do końca dobre Session IPA, bo ucięto mu jajka. Zupełnie świadomy zabieg, ale ucięto to ucięto. Nie jest to jednocześnie złe Session IPA, bo świetnie pachnie, ma nowofalowy charakter i jest właściwie pozbawione pospolitych wad. Biorąc pod uwagę ile to piwo kosztuje, kto je produkuje i na jaką skalę, a także moje początkowe oczekiwania, myślę, że spełnia postawione wymagania. Nie mniej, nie więcej. Za te bodajże cztery pięćdziesiąt można oczekiwać smacznego piwa i uważam, że z takim tu mam do czynienia. Mógłbym je powtórzyć i ta chwila prawdopodobnie nadejdzie kilka dni przed wypłatą. 

A czy rzeczywiście lepsze od Książęcego IPA? Przypadkiem złożyło się, że piłem je dzień wcześniej i w tej koncernowej paraolimpiadzie Żywiec Sesyjne IPA w moim odczuciu miażdży konkurenta bezlitośnie. 


Grupa Żywiec 
Styl: Session IPA 
Ekstrakt: 12% wag. 
Alkohol: 5% obj. 
Najlepiej spożyć przed: 23.09.2018 
pasteryzowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz