poniedziałek, 28 sierpnia 2017

WWA, czyli nocna przejażdżka z Bazyliszkiem

[soundtrack do recki]

Przyszedł czas na piwo z warszawskiego Bazyliszka. Browar doświadczony, płodny, do niedawna dostępny chyba tylko z kranów, więc dla mnie, butelkowca, praktycznie nieistniejący. Majstry dogadali się jednak z Zodiakiem i tym oto sposobem możemy bez większego trudu znaleźć ich piwa również w sklepach specjalistycznych. 

Zdecydowałem się na ich Wwa, czyli Whisky Wooden Ale. Rtęć w termometrze ostatnio nie bulgocze, bywa deszczowo, a w sierpniu nie było jeszcze na blogu ciemniaka, więc konkretny FES wydaje się świetnym wyborem. Oprócz torfowej wędzonki zachęcają jeszcze płatki dębowe po sherry, które mogą dodać całości nietypowego, złożonego charakteru. Powinno być dobrze.

Bazyliszek słynął do tej pory z przaśnych, niekiedy kontrowersyjnych etykiet i nazw, które ostatnio przenoszą na papier. Nie przepadam za nimi (przypominam przy okazji ten wpis), aczkolwiek Wwa na tym tle prezentuje się naprawdę miło. Warszawka w szaro-burej, peerelowskiej rzeczywistości, wykonana całkiem fajną kreską. Piwo samochodowe, wiadomo, dla pewniejszej ręki za kółkiem. Grafika świetnie się komponuje z charakterystycznie wykrojoną etykieta i niedzisiejszym już podziałem na front i kontrę. Sprecyzowany skład (choć bez słodów dymionych, a zdawałoby się, że tu są), brak historyjki. Niezbyt dokładnie zaznaczony termin przydatności, więc pozwolę sobie wyjątkowo nie podawać go pod tekstem. No i to kłujące w oczy piwo jasne... Ogólnie oczywiście propsuję, bo wygląda to spójnie i specyficznie.

Zawartość po przelanie również prezentuje się co najmniej godnie. Ciecz jest bardzo ciemna, w szkle zupełnie nieprzejrzysta i czarna jak świeżutka opona samochodowa. Tworzy się tu też apetyczna pianka beżowej barwy. Może nie jest duża, może nie zbita, ale przy tej swojej niedoskonałości naprawdę trwała. 

Ach, jak się stęskniłem za takimi zapachami... No bukiet śliczny i jest mi niezmiernie miło, że zostałem nim obdarowany. Składa się z ciemnej czekolady, miodu i wiśni. Przepleciono to trio fajnymi akcentami whisky, apteki oraz nasączonego szlachetnym alkoholem drewna. Dosyć słodko, bardzo intensywnie. Po ogrzaniu nasila się tu jeszcze wpływ torfu, z czym ja oczywiście zawsze czuję się dobrze. 

Jak na ekstrakt, Wwa w odczuciu jest raczej średnie i pod tym względem obstawiałbym w ciemno zapewne szesnastkę. Jest stoutowa gładkość i niskie nasycenie, co z kolei szanuję. W smaku na wstępie wita mnie stonowana słodyczka i delikatna kawowa kwaśność. Jest kakao, jest lekka ziemistość, a do tego te płatki... Ja wiem, że sherry to nie jest wiśniówa, ale tutaj właśnie takie mam skojarzenia - deska zanurzona w swojskiej, wesołej wiśnióweczce. 

Cóż my tu mamy dalej? Jest lekko zaznaczona goryczka zbudowana z chmielu i ciemnych słodów. Bardzo płynnie przechodzi w wytrawno-gorzkawy finisz. Czarna kawa, zbożowa i prawdziwa, a dalej fajny akcencik palony, szczypta popiołu i odparowująca retronosowo nuta dymu z palonych kabli. Nie jest to do końca piwo dla peated headów, nie jest jednowymiarowe. Dzieje się tu sporo i oprócz bajerów Wwa chwali się także bazą w postaci bardzo dobrego stouta. 

Tak więc piwo przede wszystkim dla wyrafinowanych stout headów, otwartych jednocześnie na zabawę stylem. Szacun dla Bazyliszka, oby się to sprzedawało i regularnie trafiało na półki sklepowe. Spróbujcie, bo wcale nie tak łatwo o dobre FESy. Bardzo dobra opcja na chłodniejsze wieczory, których w ostatnim czasie raczej nie brakuje.

Ocena: 8/10

Styl: Whisky Wooden Ale 
Ekstrakt: 18,0% wag. 
Alkohol: 7,2% obj. 
Goryczka: 35 IBU 
Składniki: woda; zasyp (jasny, pszeniczny monachijski, pilzneński, czekoladowy, żytni, melanoidynowy, ekstrakt słodowy); płatki dębowy Sherry; chmiele (Perle, Fuggle; Simcoe, Motueka); drożdże Northwest Ale
pasteryzowane

1 komentarz:

  1. Jedno z tych piw, które bęz względu na wszystko po prostu należy spróbować :)

    Jak dla mnie jedno z najlepszych!

    OdpowiedzUsuń