Lecimy z kolejnym piwem z gatunku łatwiej przyswajalnych o tej porze roku. Oto Hopby, czyli w miarę świeża Pinta. Piwo stołowe. Cztery procent woltażu, zaledwie dziewięć Plato i niby uczciwie chmielenie nowofalowymi odmianami. Uwagę na dłużej przyciąga Mosaic w postaci modnych Cryo Hops. Będzie mniam?
Wygląda to w teorii naprawdę ładnie i łechta już delikatnie na tym etapie zwoje mózgowe. O ile w poprzednich latach nie miałem oporów, by opisywać tu o tej porze piwa większego kalibru, tak ostatnio nie mam już takiej ochoty. Wątroba grozi czy co, nie wiem. Nawet bym pociągnął temat samopijów, choć robi się już deszczowo i chłodno, także tego... Na razie nie mam pomysłu na następny wpis, Kochani.
Etykieta. Nie chciało się tu raczej autorom wymyślać nic specjalnego, bo i pewnie nikt nie ma na to czasu w obecnych czasach, ale wykonanie jest przesympatycznie. Szyszeczka w piwerku, fajna kreska, pozytywne kolory. Czuć tu lato, po prostu. Jak zawsze świetny papier i tona informacji w kilku językach. Wygląda, jakby szło na eksport, ale szczerze pisząc to ja za cienki w uszach jestem, żeby to potwierdzić. Dajcie znać w komentarzach poniżej.
Hopby samo w sobie jest z kolei wyraźnie zamglone, już niemal nieprzejrzyste. Cieszy oczy przyjemnie złocistą barwą i całkiem zgrabną pianką solidnych gabarytów. Z czasem trochę się dziurawi, ale przynajmniej nie znika całkowicie.
Aromaty tutaj napotkane kopią trochę dupkę. Jest wyraźnie, soczyście, świeżutko i przede wszystkim chmielowo. Nie bez kozery podkreślono w opisie udział Mosaika - pierwszy plan należy do białego, miękkiego i dojrzałego winogrona. Do tego morele, mango, jakieś kurde mandarynki. Po ogrzaniu dobrze wyczuwalny jest taki charakterystyczny popcorn bez dodatków, co mi akurat zbyt często nie rzuca się na nos w przypadku piw z Equinoksem. Czy tam Equanotem. No jest przyjemnie i rześko, polecam w opór.
Miało być lekko? Jest lekko, choć na szczęście nie wodniście. Fajna gładkość i rozsądna ilość bąbelków, które nie powodują zbyt częstego bekania. Wbrew pozorom nie jest też wcale tak wytrawnie, bo pałęta się tu taka dodająca całości nieco mięska słodyczka i lekka podstawa ze zbóż. Poza tym oczywiście chmielowo - winogrona z pestkami, nafta, świeże zioła i mandarynki.
Goryczka jest stosunkowo niska, szlachetna i na swój sposób ciekawa. Kojarzy mi się przede wszystkim z tym Mosaikiem i cierpko-gorzkawą skórką winogrona. Coś innego, raczej rzadkość, więc darzę ten fakt szacunkiem. Jest tu też dosyć długi, ale stonowany i przyjemny finisz - najpierw trochę cytrusów, potem ziołowo-zbożowe echo. I już, można brać kolejny łyk.
Świetne, pijalne jak szatan piwo. Takiego lata chyba jeszcze nie mieliśmy - wysyp piw lekkich i niskoalkoholowych, z których trudno wybrać najlepsze. Pinta konkurencji nie ustępuje, a Hopby wchodzi na to podwórko z podniesionym czołem i zamiast siedzieć w kącie jak outsider, bawi się z resztą paczki. Spróbujcie.
Ocena: 8/10
Kontraktor: Browar Zarzecze
Styl: Hoppy Table Beer
Ekstrakt: 9,0% wag.
Alkohol: 4,0% obj.
Składniki: woda; słody jęczmienne Weyermann (Pale Ale, Carapils, Caraamber); chmiele (Columbus, Cascade, Equanot, Citra, Mosaic, Cryo Hops Mosaic); drożdże Safale US-05
Najlepiej spożyć przed: 27.04.2018
pasteryzowane, niefiltrowane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz