Nawet nie robiłem głosowania na fejsie, bo wiadomo, że znowu wygra Golem. Cieszy mnie, że interesują Was te piwa, bo również wypatruję kolejnych premier Poznaniaków. Dziś kolejne ciekawe podejście do tematu piw z niższą zawartością alkoholu.
Etz Chaim Lite to odchudzony wariant cenionego golemowego west coasta ze sproszkowanym mango. Podkręcono go laktozą, co powinno dodać chudzielcowi troszkę boczków. Sour Shower to oczywiście kwas, tyle że w towarzystwie żyta, amerykańskiego chmielu i również laktozy. Jedno i drugie wyszło jak zwykle z Gontyńca. Identyczny ekstrakt, znikoma ilość alko, a przy tym oczekiwania naprawdę spore.
Etykiety wciąż golemowe i raczej nie ma tu niespodzianek - są po prostu ładne. Dużo bardziej podoba mi się Etz Chaim, bo Sour Shower to w moim odczuciu lekki brak polotu, ale jedno i drugie zachęca przyjemną grą kolorów. Są sensowne opisy, infografiki, niedoprecyzowany skład i nienajlepszy papier. Ogólnie całkiem sympatyczny duet.
Etz Chaim Lite
Styl: Lite Oatmeal Milk IPA + Amchur
Ekstrakt: 8,0% wag.
Alkohol: 2,4% obj.
Składniki: woda; słód jęczmienny, słód pszeniczny, płatki owsiane; laktoza; chmiel; amchur; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 02.2018
pasteryzowane, niefiltrowane
Jaśniutka, słomkowa barwa. W połączeniu z solidnym zmętnieniem daje to bardzo przyjemny dla gałek ocznych efekt. Byłby lepszy, gdyby zdobiła to solidna czapa ładnej piany, ale ta akurat jest skromna i zupełnie nietrwała. A mogło być tak pięknie!
Aromat jest śliczny i oryginalny. I taki zmienny, jak kobita. Najpierw atakuje amchur - świeżo, owocowo, słodko, lekko kwaśnie. Dosyć szybko dołącza do tego też laktoza, czyli ta dobrze już nam znana, z reguły lubiana nuta słodko-mleczna. Mam też delikatne skojarzenia z wanilią, także w efekcie otrzymujemy tu ten modny w ostatnim czasie efekt piwnego szejka. Jak się wwąchać, to pachnie to też taką pyszną, drogą, czystą, mocno nagazowaną i wypełnioną jakimiś minerałami górską wodą ze szklanej butelki. No zachęca.
Piwko jest bardzo lekkie i wytrawne, nawet mimo wyczuwalnego dodatku laktozy, ale o niej za chwilę. Z bąbelkami nie przesadzono i są to ilości średnio-niskie, co moim zdaniem ładnie się zgrywa. Podbudowa słodowa nie jest tu bezpośrednio wyczuwalna. Amchur o dziwo też i chyba po prostu zlewa się z chmielem. Jest cytrusowo, limonkowo i mineralnie. Można pewne akcenty podciągnąć pod takie nie do końca dojrzałe, lekko kwaskowe mango.
Po przełknięciu przychodzi skromna, fajnie zarysowana i dostojna goryczka. Wspominałem o laktozie i jest ona wyczuwalna właśnie na finiszu, zwłaszcza retronosowo. Limonka, albedo, kwaskowe mango i mleczny akcencik - brzmi to może troszku hardkorowo, ale piwo wydaje mi się naprawdę przystępne.
Świetna opcja na te ostatnie podrygi lata. Ma się chyba jeszcze na chwilę ocieplić, więc warto wówczas się w lajtowe Etz Chaim zaopatrzyć. Smaczne, pijalne, srogo orzeźwiające i przeczyszczające jak papier ścierny kubki smakowe piwko. Brawo, Golem.
Ocena: 8/10
Sour Shower
Styl: Lite Sour Rye Milk Hoppy Ale
Ekstrakt: 8,0% wag.
Alkohol: 2,2% obj.
Składniki: woda; słód jęczmienny, słód pszeniczny, słód żytni; laktoza; chmiel; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 02.2018
pasteryzowane, niefiltrowane
Biała pianka, nieco wyższa i ładniejsza niż u kolegi, choć również nietrwała. Przyjemnie jasny, lemoniadkowy kolor i solidne zmętnienie. Po dolewce piwo już praktycznie nieprzejrzyste.
Browar zdaje się zapowiadał piwko mocno cytrynowe i w aromacie tak rzeczywiście jest. To jednak nie wszystko, bo dzieje się tu całkiem sporo. Oprócz cytrusowej kwaśności pojawiają się też słodsze owoce - powiedzmy, że agreścik i białe winogrono, być może dzięki chmielom. Jest to wszystko wyraźne i soczyste, choć z czasem spuszcza z tonu. Po ogrzaniu natomiast daje się w końcu wyłapać przyjemna mleczność, o dziwo całkiem fajnie wkomponowana. Jakiś jogurt owocowy, deser czy coś. Fajny efekt.
Lekkie zaskoczenie przy pierwszym łyku, bo kwaśność jest naprawdę solidna. Troszkę mordę wykrzywiło, ale szybko przywykłem i myślę, że nie macie się czego obawiać. Sour Shower to w ogólnym odczuciu piwko zwiewne, delikatnie musujące i oczyszczające kubki smakowe. Wyraźny soczek z cytryny, subtelnie tylko uzupełniany akcentami nowofalowych chmieli. W sumie prosta rzecz, ale jakże smaczna!
Goryczki brak. Ciekawe, jak by tu zagrała? Finisz krótki, szybko redukuje się w nim ten początkowy kwas. Można tu wyłapać jeszcze trochę wytrawnego białego wina i minimalny akcent jasnego zboża.
Kwaśne, pijalne i w gruncie rzeczy proste jak budowa cepa piwko. Rzeczywiście dla fanów cytrynki, do których zresztą się zaliczam. Trochę szkoda, że nie ma tu choćby skromnej goryczki, która dołożyłaby może jeszcze jakąś cegiełkę do aftertejstu, ale rozumiem zamysł i piwo jest jak najbardziej godne polecenia w obecnej postaci.
Ocena: 7/10
Czy ten browar kiedykolwiek rozczarowuje? Golem to jest król lata jak lew jest król dżungli. Gratuluję, Panowie.
BTW, widzieliście kiedyś tyle drewna? Od kilku dni nie mogę się nadziwić. |
a to drewno to w Polsce? że jeszcze nikt nie wpadł na jakis głupi pomysł i tego nie podpalił!!! :(
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam, to Szwecja. Monitoring pewnie jest :P
Usuń