poniedziałek, 15 sierpnia 2016

[AleBrowar] Roo Ride i Ortodox Pale Ale


Właśnie zdałem sobie sprawę, że wśród ponad setki recenzji, które obecnie znajdują się na blogu, nie ma żadnego piwa AleBrowaru. Nie jest to aż tak dziwne, jeśli weźmie się pod uwagę, że Panowie jako nieliczni w polskim rzemiośle stawiają raczej na stałą ofertę. Chyba idzie to jako tako w parze ze stałą jakością, bo do takiego Rowing Jacka wracam dosyć chętnie, także są duże plusy tej strategii. No i jak już ogłaszają nowość, to naprawdę się na nią czeka i nie jest to jakieś gówienko. 

Po imperialnym Smoky Joe browar postanowił pójść w zupełnie inną i chyba tę bliższą ich filozofii stronę. Roo Ride to w założeniu leciutkie, ale mocno chmielone IPA na australijskim Vic Secret. Takich piwek nigdy za wiele, zwłaszcza udanych, więc jestem bardzo ciekaw jak wypada to danie. 

W tym samym czasie odkurzono też serię Ortodox, czyli klasyczne, teoretycznie nudniejsze style w wykonaniu AleBrowaru. Kiedyś piłem z niej stouta i był bardzo udany, więc fajnie byłoby go częściej widzieć na półkach. Tym razem postawiono na klasyczne, lekkie jasne ejl - angielskie chmiele, dobry balans i prostota. Michał Saks u Docenta przyznał, że ma to być taka ugładzona pozycja dla klientów nie poszukujących większych wrażeń i jest to ruch, który rozumiem i popieram. 


Roo Ride 
Styl: Session IPA 
Ekstrakt: 9,0% wag. 
Alkohol: 3,1% obj. 
Goryczka: 40 IBU 
Składniki: woda; słody (Pale Ale, pszeniczny, wiedeński, Carapils); chmiel Vic Secret; drożdże Safale US-05 
Najlepiej spożyć przed: 31.10.2016 
niepasteryzowane, niefiltrowane 

Łał, nowy kapsel. Można go na fotce ustawiać jako łapkę w górę/dół, taką ocenę piwka, ale na to wpadłem po skończonej sesji - brawa dla mnie. Na tyłach etykiety też chyba zaszły niewielkie zmiany. Generalnie ładnie, schludnie, ze sporą ilością informacji i morskimi opowieściami. Robią to dobrze. 

Sam trunek prawilnie złocisty i ładnie zamglony. Pianka biała, dosyć skromna i przyzwoicie zbudowana. Średnia trwałość, całkiem niezła koronka.

Z butelki słodko i tropikalnie: mango, marakuja, nektarynki. Ze szkła wychodzi wyraźny cytrus i to on dominuje. Obstawiam soczystą, lekko kwaskową pomarańczę. Dalej te wspomniane wyżej owoce i jeszcze trochę zieleni, trawnika. Średnia moc, sporo przyjemność i praktycznie się nie ulatnia. 

Piwo jest gorzkie już na starcie, przed przełknięciem, a to nie jest dobry znak, ale po kolei. Bardzo lekkie, czego należało oczekiwać - to plus. Przyjemne i subtelnie podszczypujące wysycenie to też zaleta. Brak tu trochę więcej pełni, bo na początku te akcenty chmielowe to zaledwie takie pierdnięcie. Czuć echo tropików i jakby słód pszeniczny w tle. Na języku odzywa się już ta goryczka i sprzedaje kopa tuż po przełknięciu. Jest srogo i nie do końca mi to odpowiada, zabiera tę całą sesyjność. Skórka grejpfruta, albedo, ale też niezbyt szlachetna łodygowość pozostają w paszczy na długo po skończeniu piwa i tworzą cały aftertaste

Trudno się przyzwyczaić. Przypomina mi się Shark - niektórzy lubią taki pazur, ja nie do końca. Jak dla mnie do poprawki, bo nie mogę nazwać tego piwa sesyjnym. Rozumiem, że niski ekstrakt skutkuje też brakiem odpowiedniej kontry, ale coś tu chyba można jeszcze wykombinować. Poza tym da się tu znaleźć jednak sporo dobra i duży potencjał. 

Ocena: 5/10


Ortodox Pale Ale 
Styl: English Pale Ale 
Ekstrakt:
Alkohol: 4,2% obj. 
Składniki: woda; słody (jęczmienny, pszeniczny); chmiel; drożdże 
Najlepiej spożyć przed: 31.10.2016 
niepasteryzowane, niefiltrowane 

Seria Ortodox wygląda zupełnie inaczej i ta bardziej sztywna stylówka jak najbardziej pasuje do tych piw. Dziwi mnie trochę brak loga AleBrowaru, tylko taki prosty napis, jakby nie chcieli do końca być z tymi piwami kojarzeni. Brakuje też sporej części informacji, które w serii punkowej występują. A kapsel za to też ten nowy luzacki i już za bardzo nie ma do czego tu pasować. Czepiam się dupereli, ale od tego tu jestem.

Piwo jest zadziwiająco klarowne, łał. Kolor soczysty, między złotem a bursztynem. Piana skromna, podobnie jak u poprzednika, ale nieco brzydsza, niezbyt trwała i mniej chętna do koronkowania. 

Aromat początkowo jest dosyć nikły i dopiero po chwili udało mi się wyłapać biszkopty. W miarę ogrzewania wychodzi trochę chmielu, ziół i owocowych estrów. Po zamieszaniu ten biszkopt zamienia się dosłownie w ciasto. Całkiem przyjemnie, tylko chciałoby się mocniej.

W odczuciu lekkie, ale w smaku zadowalająco pełne i umiarkowanie słodkie. Przyjemna podstawa słodowa a'la biszkopt i jasne pieczywo uzupełniana jest nutami kwiatów i owoców. Goryczka chmielowa, niska i krótka. Na finiszu przez chwilę czuć jeszcze te ciasteczka, które po chwili przykrywa delikatny tytoniowy-ziołowy posmak. Wysycenie dosyć drobne, niezapychające, całkiem nieźle pasujące do piwa. 

Czułem w kościach, że to piwo będzie lepsze. Nie wiem na ile to realne, ale fajnie byłoby z niego zrobić taki alebrowarowy odpowiednik Pierwszej Pomocy i puścić szerzej po marketach za rozsądny piniądz. Prosty, pijalny i klasyczny górniak - szanuję. 

Ocena: 7/10


Sprawdź to: 
Cztery premiery na Beergoszczy i garść fotek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz