Styl: Russian Imperial Stout
Ekstrakt: 24,0% wag.
Alkohol: 9,0% obj.
Goryczka: 60 IBU
Skład: woda; słody (Pale Ale, monachijski, karmelowy, czekoladowy i palonu jęczmień); chmiele (Admiral, Goldings, Fuggles, Progres); drożdze S-04
Najlepiej spożyć przed: 13.10.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
Chyba jeden z tych mniej rozchwytywanych RISów i jednocześnie jeden z tańszych. Co nieco już o Zajcewie wiem, bo choćby Łukasz Matusik zdążył go porządnie zjechać na swoim fanpejdżu, ale nie jest też tak, że nie podszedł nikomu. Opinie są różne i w sumie to mnie do zakupu zachęciło. Na papierze nie wygląda to źle, bo ekstrakt uczciwy i nie jest to kolejny przypadek udawanego RISa. No ale wypada Ruska uwolnić i poznać troszkę bliżej.
Nazwa nawiązuje do Wasilija Grigorjewicza Zajcewa - radzieckiego snajpera, którego powszechnie uznaje się za jednego z najlepszych w historii. Na jego temat krąży trochę legend, które w końcu zaowocowały zapewne dobrze znanym części z Was filmem Wróg u bram. Całkiem fajne i logiczne ze względu na styl nawiązanie.
Etykieta również prezentuje się dobrze. Na eleganckim papierze możemy podziwiać profil poczciwej gęby naszego wojaka, a tuż obok niej lekturkę. Na odwrocie pełny skład i trochę dodatkowych informacji. Kapsel jak zawsze firmowy. Oktavio też miał taką stylówę i podobał mi się ciut bardziej, ale to już głównie kwestia gustu. Ładna rzecz.
Piwko ciemnobrunatne, w szkle właściwie nieprzejrzyste. Dość chętnie tworzy się na nim brązowa pianka, która syczy niemiłosiernie i znika błyskawicznie. Taki efekt coca-coli. Niby nie jest to najważniejsze, ale bez przesady, RIS może wyglądać lepiej.
W aromacie od pierwszej chwili uderzają owoce, co jest lekko zaskakujące. Takie w stronę śliwek. Ponadto bardzo wyraźnie wychodzi farba emulsyjna - coś niezwykłego, nie czułem tego jeszcze w piwie tak wyraźnie. Nie jest to jakieś gryzące czy wyjątkowo nieprzyjemne, no ale ciężko mi tu czegokolwiek bronić. Szukam czegoś więcej na tyłach, ale czego bym ze szkłem nie wyczyniał, to nic nie chce przebić się przez farbę.
Za mało tu ciała i w ciemno obstawiałbym może dwudziestkę. Nagazowanie za wysokie i podszczypuje. Zdecydowanie brakuje pełni, coś tu konkretnie spieprzono. W smaku jest po prostu pustka i najbardziej dominuje chyba lekko posłodzona czarna kawa. Czuć alkohol odparowujący do nosa. Goryczka średnia, palona, również podbita przez alko. Finisz przy pierwszy łykach zadziwiająco krótki i wzmagający uczucie pustki, choć z czasem zaczyna się coś dziać i na podniebieniu pozostaje nieco kakao plus taki jakby perfumowany, chemiczny alkohol... Dziwne.
Nieprzyjemne i rozczarowujące piwo. Zdecydowanie najsłabszy reprezentant stylu, jakiego próbowałem. Nie jestem bardzo wyczulony na wady i potrafię sporo wybaczyć, jednak w połączeniu z ogólną pustką po prostu nie ma za co lubić tego piwa. Co tu się w ogóle stało? Może przy kolejne warce będzie lepiej.
Ocena: 3,5/10
Sprawdź to:
Browar Spółdzielczy i przyjaciele Ciężka artyleria Radugi
[Szałpiw] Fest Buba - Recenzja piwa
bardzo dobry blog o piwie
OdpowiedzUsuń