Styl: Quadrupel
Ekstrakt: 20,5% wag.
Alkohol: 9,5% obj.
Goryczka: 40 IBU
Skład: woda; słody (Pale Ale, Buiscuit, Special B, pszeniczny); chmiel (Admiral Goldings); drożdże (3522 Belgian)
Data ważności: 5.08.2016
pasteryzowane, niefiltrowane
- Na zdrówko Ronny! Powiedz, czego byś sobie prędzej odmówił? Szklanki Cuveé van de Keizer, czy kobitki?
- No wiesz, Johan, to zależy od rocznika.
Żeśmy się pośmiali, to przejdźmy do konkretów. Nie zamieściłem tego dowcipu przypadkiem, gdyż wywodzi się podobno z Antwerpii, a naszego dzisiejszego bohatera z Belgią to i owo jednak łączy. Oktavio to quadrupel z rzemieślniczego Browaru Jana. Co ciekawe, wypuszczono go krótko po świetnej Fest Bubie, więc polscy rzemieślnicy chyba zaczynają zaprzyjaźniać się z Belgią. Oktavio ma jednak ten problem, że jest sporo lżejszy od trunku Poznaniaków, a więc teoretycznie trudniej będzie mu zrobić takie wrażenie. Przyczepię się też trochę ceny, gdyż kosztował zaledwie 50 groszy mniej, a Buba była przecież jeszcze w butelce półlitrowej. Przyjmijmy, że wina sklepu. Pozostaje mi mieć nadzieję, że to koniec wątpliwości, bo jednak rozglądałem się za tym piwkiem i nastawiony jestem pozytywnie.
Mimo małych rozmiarów flaszka na plus, gdyż ma ten fikuśny kształt, który bardzo mi się podoba. Kolejne propsy za etykietę, bo chyba najładniejsza z dotychczasowych od tego browaru. Ładna grafika z braciszkiem, przemyślany dobór kolorów i fontów, klimatyczne morskie opowieści, sporo informacji o samym trunku... No naprawdę cieszy oczy, a na deser jeszcze firmowy kapsel na kolekcjonerów. Brawo.
W kielichu ciecz przybiera kolor ciemnego bursztynu i wydaje się praktycznie klarowna. Niestety pienić już się za bardzo nie chce i tylko przez chwilę popatrzymy na skromny czepek w kolorze kremowym. Nic po nim nie zostaje.
W zapachu wyraźna słodycz, głównie kojarząca się ze śliwkami, rodzynkami lub nawet jakąś nalewką owocową. Wyczuwalne również biszkopty, herbatniki, trochę karmelu, choć dominują właśnie owoce z lekko alkoholowym sznytem, przez co całość nie ma jakoś upierdliwie ciężkiego charakteru, a raczej rześki. W miarę ogrzewania wchodzi do zestawu belgijska guma balonowa i trochę dojrzałych bananów. Naprawdę fajnie, chce się to wąchać.
Solidne ciało ma ten Oktavio, ale też nie nazwałbym go grubaskiem. Nagazowanie średnie i jednocześnie takie drobne są te bąbelki, lekko musujące. No takie belgijskie. Solidna pełnia, choć nie powiem, że panuje tu jakaś orgia smaków. Sporo biszkoptów, tostów, jakichś kurde herbatniczków, a owoce już z tych suszonych - rodzynki, figi, śliwki. Goryczka niska, lekko gryząca i czuć taki parujący alkohol, więc można dać mu się ułożyć. Finisz długi, nadal na słodko; są te owoce, są biszkopty, ale jeszcze coś jakby trochę ziół, przypraw, ten teges. Choć słodycz jest tu właściwie nieprzerwana, to jednocześnie nie przekracza pewnego poziomu, pozostaje stonowana i do jakichś ulepków tu daleko. Głównym problemem jest trochę zbyt odczuwalny alkohol.
Piwko jest fajne, zwłaszcza do wąchania. Do picia oczywiście też, ale jednak można dać mu trochę dojrzeć. W chwili obecnej i tak dobrze się sączy, a nie miałem też wrażenia, że jest zbyt cienkie na ten styl, czego troszkę się obawiałem. Jest po prostu dobre.
Ocena: 7/10
Sprawdź to:
[Szałpiw] Fest Buba - Recenzja piwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz