Uwarzone w Browarze Kościerzyna
Styl: American Wheat
Ekstrakt: 12,5% wag.
Alkohol: 4,9% obj.
Goryczka: 28 IBU
Skład: woda; słody (pszeniczny, pale ale, karmelowy pszeniczny); płatki jęczmienne i pszenne; chmiel (Citra, Columbus); drożdże US-05
Data ważności: 7.06.2016
niepasteryzowane, niefiltrowane
Piwko z bogatej przesyłki od browaru, za którą jeszcze raz dziękuję. Mamy tu lekką pszenicę na amerykańskich chmielach, a więc jeśli ktoś nie zauważył, że ciepło się robi na zewnątrz, to oto kolejny znak. Nazwa odnosi się oczywiście do gorącego stanu USA, który przy okazji jest podobno najbiedniejszym. Powinno być sesyjnie, orzeźwiająco, z takim kopniaczkiem w tyłek stawiającym na nogi. 28 IBU to nie jest dużo, ale biorąc pod uwagę ogólną lekkość może już dawać o sobie znać. Cóż tam słychać w kwestii opakowania?
Zacznijmy może tym razem od góry, gdzie znajdziemy biały kapsel, jak najbardziej pasujący do całości. Etykieta taka hopkinsowa i cieszy fakt, że Panowie zaczęli bardziej kombinować z tłami, bo nowe piwka zdecydowanie zyskały na charakterze. Tutaj flaga Missisipi też fajnie się sprawdza. Po prawej pełny skład i podstawowe info, po lewej morskie opowieści z grafiką tłumaczącą, czego oczekiwać. Jest ładnie, jest schludnie, jest progres. Otwieramy.
Same piwo ma barwę słomkową i jest wyraźnie opalizujące, choć błotka znanego z klasycznych weizenów tu oczywiście nie uświadczymy. Piana biała i dosyć obfita, choć troszkę się dziurawi i z trwałością już tak średnio. Koronka jakaś tam jest.
Pachnie to to szalenie zachęcająco. Dominuje oczywiście chmiel w postaci pomarańczy, mandarynek i mango, tak soczyście i słodko. Uzupełnia to czysta i przyjemna podstawa słodowa a'la mokre zboże, co znakomicie komponuje się z owocami. Wielokrotnie wtykałem nos do szkła.
W ustach mamy w porywach średnie ciało i umiarkowane nagazowanie. Fajna tekstura, jest dosyć gładko. Piwko raczej półsłodkie i fajnie zbalansowane, tj. zarówno podstawa słodowa z tymi zbożami jak i słodkie cytrusy od chmielu nie próbują dominować. Dochodzi tu jeszcze trochę akcentów zielonych, trawiastych. Goryczka nie jest wysoka, ale odczywalnie daje o sobie znać takim grejpfrutem czy skórką pomarańczy. Przyjemna, nie zalega i przechodzi w taki ugładzony finisz, gdzie echo owoców miesza się z jasnym pieczywem.
Mississippi spełnia oczekiwania i szybko znika ze szkła dzięki swojej lekkości i pewnego rodzaju prostocie, w zdecydowanie dobrym tego słowa znaczeniu. Śmiało można powtórzyć je latem. Kolejny udany produkt, więc winszuję browarowi i polecam wszystkim.
Ocena: 7,5/10
-------------------
Co do szkła, to mamy tu nowy wzór IPA Glass z Krosna, zwany tu i ówdzie Dildo Glass, wprowadzony po tym, jak hucie zabroniono produkować klasyczny model z powodów prawnych. Wylot na górze pozostał lekko wywinięty, jednak ścianki już wyprostowano. Zmiany da się zauważyć też w uchwycie, który nadal jest pofalowany i teoretycznie wspiera tym budowę piany, jednak w bardziej dyskretny sposób. Osobiście mnie to cieszy, bo te oponki zawsze jakoś odrzucały mnie od szkieł do IPA.
Jeśli więc chodzi o kształt, to wolę nowy model, a i piwo bardzo ładnie się w nim prezentuje. Zwężanie ku górze przynosi oczywiste korzyści w postaci lepszej kumulacji aromatów, ale też piana sprawia wrażenie bardziej obfitej i zbitej. Szkło jest dosyć grube, bardzo wygodne, w sam raz do takich sesyjniaków jak Mississippi.
Na minus dwie sprawy, które mają raczej znaczenie drugorzędne. Po pierwsze, szklanka jest wąska i dosyć wysoka, przez co jej mycie bywa upierdliwe. Po drugie, dziwi mnie trochę wyraźne zaokrąglenie po zewnętrznej stronie denka, bo w przypadku trącenia szkła łokciem zwiększa prawdopodobieństwo przewrócenia go.
Tak czy siak, szklanka bardzo mi się podoba i pewnie często zobaczycie je na blogu. Krosno w sprytny sposób rozwiązało problem i moim zdaniem podróbka przewyższa oryginał, aczkolwiek to już kwestia gustu. Polecam.
Sprawdź to:
niesamowity trunek
OdpowiedzUsuń