sobota, 2 kwietnia 2016

[Kingpin] Mandarin - Recenzja piwa

Uwarzone w Browarze Zarzecze 
Styl: Sencha American IPA
Ekstrakt: 16,5% wag. 
Alkohol: 7,3% obj. 
Skład: woda; słody jęczmienne (pale ale, cara clair); słód żytni; chmiele (Pacific Jade, Centennial, Equinox, Citra, Cascade); zielona liściasta herbata sencha; drożdże Safale US-05
Data ważności: 16.08.2016
pasteryzowane, niefiltrowane 


Jeszcze raz Kingpin, jeszcze raz klasyk. Tego dla odmiany nie próbowałem wcześniej, a zapowiada się lepiej niż dobrze. Mandarin to IPA z zachodniego wybrzeża doprawione zieloną herbatą Sencha. Herbata w piwie to oczywiście już nie taka nowość i praktycznie zawsze sprawdza się świetnie. A co do nazwy piwa, to oznacza ona język mandaryński, który to z kolei jest językiem urzędowym stosowanym w Chinach. Czyli chińskim po prostu, choć to nie takie proste, ale ciekawskich zapraszam na wikipedię. 

Piwko zapakowano z klasą, co w sumie jest standardem u Kingpinów, ale ta etykieta zalicza się i tak do najładniejszych. Przyjemna kolorystyka, sympatyczna świnka , chińskie znaczki i jakieś miniaturki w tle. Niby ten sam schemat, ale tu wyjątkowo dobrze ze sobą to współgra i po prostu robi klimat. Morskie opowieści trochę bez polotu, choć fajnie, że w ogóle są. Skład pełny, podstawowe info, kapsel firmowy. Ściągamy. 

W kielichu mamy trunek o pomarańczowej barwie i solidnym, aczkolwiek przyjemnym dla oka, jednolitym zmętnieniu. Piana koloru lekko przybrudzonej bieli, obfita i dziurawiąca się. O dziwo nie szkodzi to jej trwałości, bo towarzyszyła mi przez naprawdę imponującą chwilę i nie uciekła całkowicie. Respect. Koronka skromna też się znajdzie. Elegancka świnia.

Piwo pachnie wyraźnie i szalenie soczyście. Duża dawka słodkich cytrusów, zaraz za nimi mango, jakaś papaja, morela, żar tropików, Grom w raju i Słoneczny patrol. No i trochę świerku. Jest tu herbaciana nuta, aczkolwiek nie wiem, czy bym się jej doszukał na ślepo. Chmiel jednak wynagradza wszystko i to piwo zwyczajnie chce się wąchać. Piękna sprawa

Pierwszy łyk to atak chmielu (hehe) i czuć tu wyraźnie zachodnie wybrzeże, choć nie jest to piwo jakoś hardkorowo wytrawne. Pełne, umiarkowanie nagazowane, przyjemne w odbiorze. Ponownie potężna dawka cytrusów razem z ich skórkami, uzupełnianych akcentami żywicznymi. Sencha najbardziej daje o sobie znać w wysokiej goryczce, która ma ten specyficzny charakter kojarzący się z mocną zieloną herbatą. Długo zalega, ale w taki szlachetny sposób i nie ma się wrażenia, że coś tu nie gra. Po prostu trzeba to lubić i liczyć się z tym. Na finiszu oprócz tego znowu skórki cytrusów razem z tym białym albedo i trawą, a więc gorzko, gorzko. Mi to jednak odpowiada i z przyjemnością biorę kolejne łyki. Podobnie jak w aromacie, całość niesie takie orzeźwienie, więc fajnie byłoby to bardziej schłodzić i sączyć sobie latem. Tylko ten woltaż, auć... 

Kolejny dowód na to, że herbata i piwo bardzo się lubią. Świetne, oryginalne AIPA z pierdolnięciem. Mocno polecam

Ocena: 8,5/10 

Sprawdź to: 
[Kingpin] Turbo Geezer - Recenzja piwa 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz