Ambitna seria Po Godzinach browaru Amber z Bielkówka doczekała się już dziesiątej odsłony. Zaprezentowano nam piwa lepsze i gorsze, ciekawe i nudne, z czego największe emocje wzbudziło chyba ostatnie Barley Wine. Pierwsze recenzje skutecznie mnie zniechęciły i je sobie odpuściłem - cenowo było aż boleśnie rzemieślnicze. Przyszedł jednak czas na stosunkowo lekkiego Stouta, a więc raczej wdzięczny, prosty, a jednocześnie niezbyt chętnie warzony styl. W sumie aż dziw, że dopiero teraz wzięli go na warsztat. Kosztował około 6 zł, także można się mu przyjrzeć.
Opakowanie to jak zwykle oryginalna półlitrowa amberowska flacha i etykieta z opierdzielającym się chłopem. Tym razem stonowana kolorystyka, jakoś się to nie wyróżniało z półki, czego nie można było powiedzieć choćby o wiśniowym milk stoucie. Jest jakiś opis, jest całkiem sporo danych. Niby po rzemieślniczemu, ale jednak bez polotu. Kapsel dedykowany serii.
Mocno syknęło przy ściąganiu kapsla, a to zły omen. Uwolniony strumień jest ciemnobrunatny i w szklance przyjemnie czernieje. Nieprzejrzyste jest. Piana rośnie obfita, beżowa, i choć jest zbyt wysoka, to później zachowuje się naprawdę bardzo przyzwoicie. Jest koronka, jest ładna budowa i puszystość, a ponadto pozostaje do końca w postaci solidnego kożuszka.
Pachnie dosyć słodko i ze średnią mocą. Przypomina nieco w tym aspekcie stouty z laktozą, bo słodycz ma ten specyficzny mleczny charakter. Dominuje czekolada i kawa z mlekiem. Nawet w sumie nie taka arabica, a zbożówka. Po ogrzaniu ciut wyraźniej, ciut więcej czekolady. Całkiem spoko, choć grzecznie.
Piana to zwiastowała, więc nie jestem zaskoczony - piwo jest zbyt wysoko nagazowane na ten styl. Ciało średnie, nawet w stronę niskiego. W smaku niska pełnia, wręcz jest wytrawnie. I kwaśno. Trochę za kwaśno moim zdaniem i mi ta nuta przypomina nawet bardziej plasterek cytryny niż ciemne słody. Poza tym na tyłach ciasto czekoladowe i czarna kawa. Goryczka niska, przemyka niezauważona. Na finiszu niestety nie ma rozkwitu i nowe Po Godzinach nadal pozostaje tam nieśmiałe - średnia intensywność, średnia długość, taka lurowata mała czarna z cierpkim akcentem. Meh.
Przy samej końcówce wyczuwam dosyć ciekawy, jakby wędzony na bukowo posmaczek, ale... no właśnie - posmaczek, posmaczunio.
Nie jest to niestety jakaś petarda, a do petardy wystarczyłby w tej cenie Stout zwyczajnie dobry. Prosty, smaczny, satysfakcjonujący. Jestem trochę zły na to piwo, bo z jakiegoś powodu w nie wierzyłem, a wyszło zupełnie nijakie. Do wypicia, ale po prostu pozbawione charakteru, fajnych nut palonych, konkretnej kawy, czegokolwiek. To taki Żywiec APA wśród stoutów. Chyba pozostaje mi mieć nadzieję, że AleBrowar częściej będzie częstował świetnym Ortodoksem.
Także do wypicia i zapomnienia.
Ocena: 5,5/10
Browar Amber
Styl: Stout
Ekstrakt: 12,1% wag.
Alkohol: 4,6% obj.
Składniki: woda; słody (jasny, karmelowy), jęczmień palony; chmiel (Marynka, Lubelski, Sybilla); drożdże górnej fermentacji
Najlepiej spożyć przed: 30.09.2017
niefiltrowane, pasteryzowane
Dziękujemy. Przekażemy piwowarom!
OdpowiedzUsuń