środa, 5 kwietnia 2017

RISpect i Sting z browaru OSOWA GÓRA


Będąc przejazdem w Bydgoszczy lubię sobie zajrzeć do słynnego w piwnym światku Leclerca. Jeśli nie odwiedzacie go regularnie, to mam smutne wieści - dział piwny się zmniejszył. W sumie nie dziwota, bo tego raczej nie dało się utrzymać, skoro półki pełne były zagraniczny IPA rozlanych w roku 2014. No ale jest nadal w czym wybierać, a regularnym bywalcem w dziale jest bydgoska Osowa Góra

Lubię ten browar, bo krzywdy mi jeszcze nie zrobił. Stała, solidna jakość - miasto może być dumne. No i poszedł jakiś czas temu w mocarze. Pierwszy był RISpect, który zebrał dosyć skrajne opinie, więc jestem naprawdę zaintrygowany. Chyba, że to na przykład dwie różne warki, czego nie mogę potwierdzić. 

Sting to natomiast stosunkowo świeże Barley Wine z amerykańskim chmielem. Jak się popatrzy na dotychczasowe polskie piwa w tym stylu, to mi osobiście wydaje się on odrobinę niewdzięczny. Raz niedochmielone, innym razem przechmielone i wchodzące w potężne IPA. Browar ma więc pole do popisu.

Piwa rozlano do bączków, które ostatnio są wyjątkowo rozchwytywane przez rzemieślników. Etykiety bezpieczne, bez pazura - swojskie, estetyczne, fajnie wykrojone. Krótki i konkretny opis, nie do końca rozwinięty skład w przypadku RISa. Ciekawostką są kapsle, bo na obu nadruk jest brzydki i rozpaćkany. Na półce wszystkie piwa tak wyglądały. Bunt maszyn? 


RISpect
Styl: Russian Imperial Stout
Ekstrakt: 24,0% wag.
Alkohol: 9,0% obj.
Goryczka: 80 IBU
Składniki: woda; słód jęczmienny, słody karmelowe, słody czekoladowe, słody palone; chmiel; drożdże
Najlepiej spożyć przed: 15.06.2017
niepasteryzowane, niefiltrowane

Nie ułatwiłem pianie zadania doborem szkła, bo jest szerokie, ale poradziła sobie przyzwoicie. Wysokość na jeden palec, średnia trwałość, głównie drobne pęcherzyki. Kolorek beżowy. Nie koronkuje i opada do zera. Trunek natomiast ciemnobrunatny, a przy nalewaniu raczej klarowny. 

W zapachu czekoladowa słodycz. Czuć też trochę ciasta, więc taka fuzja przybiera postać świeżego, maminego murzynka. Po zamieszaniu trochę owoców, bardziej wiśni niż śliwek, ale pozostają na drugim planie. Muśnięcie sosu sojowego po zamieszaniu - zupełnie nie przeszkadza. Nie dzieje się tu wiele i brak mi większej intensywności. Aromat jest słodkawy i ugładzony, ale ogólnie przyjemny. 

Fajne ciało, sympatyczne odczucia. Czuć tu ten ekstrakt, który fajnie się komponuje ze stosunkowo niskim nagazowaniem. W smaku satysfakcjonująca pełnia, lekkie wyklejanie i wyraźna słodycz. Wyraźna, ale nie przesadzona. RISpect jest natomiast nie do końca RISowaty. Tutaj rządzi czekolada w towarzystwie toffi i takiej zbożówki z mlekiem. Paloność czy jakieś konkretne espresso właściwie nie występują. To w zasadzie jedyny poważny zarzut, bo piwo jest naprawdę przyjemne. Goryczka poniżej średniej, nie zaznacza specjalnie swojej obecności. Finisz poniekąd przełamuje słodyczkę - coś jakby popić mleczną czekoladą kawą i zagryźć skórką ciemnego pieczywa. Wyłapuję jeszcze trochę wiśni w likierze po którymś łyku. Dobrze ukryty alkohol, a w duszy zadowalające zadowolenie. 

Tak, bardzo dobry porter bałtycki... Niespodziewany, ale serio dobry. Nie ocenię go bardzo wysoko jako RISa, ale jeśli chodzi Wam po głowie nieco słodszy winter warmer, to nie musicie dalej szukać - bierzcie RISpect.

Ocena: 7/10


Sting
Styl: American Barleywine
Ekstrakt: 26,0% wag.
Alkohol: 10,2% obj.
Składniki: woda;; słody (Pale Ale, żytni, pszeniczny, Crystal, Caraaroma); chmiele (Chinook, Cascade, Simcoe); drożdże US-05
Najlepiej spożyć przed: 1.08.2017
niepasteryzowane, niefiltrowane

W szkle mam trunek barwy, powiedzmy, miedzianej. Mój radar wyłapuje lekkie, równomierne zmętnienie. Piana kremowa, skromna i niestety zupełnie nietrwała. Po chwili zostaję z gołą taflą. 

Pachnie mi to dobrym ABW. Udało się zachować tu bardzo fajny balans i pierwszy plan to staranna sałatka z toffi, karmelu, biszkoptów, ale i brzoskwiń, mango czy mandarynek. I jest to słodkie, wyraźne, przyjemnie zawiesiste... No rewelka. Nie przechmielono tego piwa - i bardzo dobrze, ja chcę tu czuć te słody. Po ogrzaniu jeszcze jakieś figi, jakieś rodzynki... Aromat lepi się do nosa. 

Dobre ciało, wyraźnie cięższe niż u poprzednika. Wzorowa gładkość. W smaku słodowa pełnia, treściwość i konkretna słodycz. Biszkopt polany toffi oraz świeże pieczywo rządzą na pierwszym planie i cieszą kubki smakowe. Chmiel jest obecny, ale nie ma zamiaru walczyć o dominację - nektarynki, mandarynki i skórka pomarańczy stanowią raczej przyjemne uzupełnienie. Jest średnia goryczka o delikatnie cytrusowym profilu. Finisz słodko-gorzki, stanowiący równoważnik dla lepkiego wstępu. Skórki i albedo cytrusów, trochę ziół i trawy, ale w towarzystwie pieczywa i karmelu. W miarę ogrzewania chmielowość się tu nasila, wychodzi taka fajna, dojrzała pomarańcza. Alko w żaden sposób nie drażni. Dobrze to ułożono. 

Przyznam, że piję to piwo po raz drugi. I nadal smakuje świetnie. Nie przypominam sobie, żebym miał w gębie lepsze polskie ABW. Zdarzały się fajne, ale zawsze coś tam nie grało. Sting natomiast broni się niemal pod każdym względem i właśnie tak wyobrażałem sobie ten styl - gładki, ułożony, rozgrzewający, wyklejający i przyjemny w sączeniu. Tylko tyle i aż tyle. Osowa Góra dała radę.

Ocena: 8/10

2 komentarze: