wtorek, 25 kwietnia 2017

NAFTALI - kwas po żydowsku


Świeża produkcja Golema. Piwo powstało specjalnie na ostatnią edycję BGM i zdążyło już zebrać pozytywne opinie, co oczywiście mnie nie dziwi - do tej ekipy można mieć zaufanie. Naftali przyciąga uwagę z powodu niskiej zawartości alkoholu (3,5%) i interesującego składu, który odbił się na przydługim stylu podanym na etykiecie. Są Kveiki, jest amerykański chmiel, jest i laktoza. Kwasik codzienny? Przekonajmy się.

Stylóweczka Golema w zasadzie bez zmian. Początkowo nieco zaskoczył mnie na etykiecie widok wikinga, ale chwilę później po fryzurze poznałem, że to jednak rogaty turbo Żyd z plemienia Naftali. Trochę tu szaroburo, co niezbyt leży ze względu na zawartość butelki w postaci lekkiego trunku na słoneczne dni. Jest trochę informacji, z grubsza sprecyzowany skład... No i tyle. Przyzwoita robota. 

Piwko jest mętne jak cholera, ale w ten jednolity i przyjemny dla oka sposób. Barwa jasna, niemal słomkowa. Piana biała i raczej skromna - nie wyróżnia się w żaden sposób, ale wstydu nie robi. 

Naftali pachnie kosmicznie rześko. Wyraźnie, świeżo, owocowo. Jest cytryna i pomelo, ale też nuta mlecznej słodyczy od laktozy. Po ogrzaniu więcej łakoci i ogólne skojarzenie automatycznie skręca w stronę dojrzałych mandarynek, może jakiegoś mango. Wychodzi też leciutka, bardzo przyjemna zbożowość z jasnych słodów. Mleczność, owoce i zboża dają też efekt takich lepszych płatków śniadaniowych z bajerami albo jogurtu. Zastanawia mnie chwilę akcent naftowo-winogronowy, podobny do mosaikowego. Czy to mogą być te Kveiki? Ten jednak znika i wychodzi ananas, który bardziej pasuje do opisu tych maluchów. Generalnie bardzo przyjemnie. 

Przy pierwszym łyku zaskakuje mnie kwaśność - jeszcze nie wykręca mordy, ale jest naprawdę solidna. To dobrze, bo jednak te polskie sałery są pod tym względem zazwyczaj na pół gwizdka. Jest cytrynowo, gładko, zwiewnie i leciutko, więc można brać łyk za łykiem. Goryczki właściwie brak. Pozostaje jednak przyjemny, delikatnie cierpki posmaczek, co nie trwa długo i skłania do ponownego zaczerpnięcia ze źródełka. Nagazowanie w stronę niskiego, co przy lekkim piwku z reguły mi przeszkadza, ale płatki owsiane rzeczywiście zrobiły robotę i zniwelowały odczucie wodnistości.

Cichutko odzywają się słody, za to laktoza w smaku wydaje mi się nieobecna. Bezpośrednio nie wyłapuję tu słodyczy, co w zasadzie mi jak najbardziej leży. 

Bardzo fajne piwo. Przypomina mi nieco Sour APA od Deer Bear, które ładnie mi weszło z równie konkretnie zaznaczoną cytryną. Ja starałem się tu w miarę rozpisać, ale ogólnie polecam Wam się nie modlić za wiele nad Naftali - świetnie nadaje się do pospolitego żłopania i gaszenia pragnienia. Warto od razu zaopatrzyć się w dwie butelki, a i to może być mało.

Ocena: 7,5/10


Browar Golem
Kontraktor: Browar Czarnków
Styl: Norsk Sour Oatmeal Milk Farmhouse Hoppy Ale
Ekstrakt: 10,0% wag.
Alkohol: 3,5% obj.
Składniki: woda; słody (pilzneński, pszeniczny), płatki owsiane; chmiel (Citra, Columbus); laktoza; drożdże Voss Kveik
Najlepiej spożyć przed: 09.2017
pasteryzowane, niefiltrowane

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz