poniedziałek, 9 maja 2016

[Deer Bear] PIWOWAR DOMOWY: Coffee Stout - Recenzja piwa

Współpraca z Pawłem Żywieckim
Uwarzone w Browarze Staromiejskim Jan Olbracht 
Ekstrakt: 16,5% wag. 
Alkohol: 6,8% obj. 
Goryczka: 42 IBU 
Skład: woda; słody (pilzneński, monachijski I, pszeniczny, chocolate, Caramunich II, jęczmień palony); chmiele (Columbus, Fuggle); drożdże (US-04); dodatki (kawa, płatki dębowe macerowane w whisky z Islay, laski wanilii) 
Data ważności: 28.10.2016 
pasteryzowane, niefiltrowane 


Świeże piwko od browaru Deer Bear i jednocześnie początek nowej serii. Zabawa polega na tym, że Pan Durtan zaprasza do kooperacyjnego warzenia uzdolnionych piwowarów domowych i na podstawie ich receptur powstaje nowy jeleniomiś, a w każdym razie tak to sobie tłumaczę. Nie wiem czy wcześniej organizowano jakiś konkurs, czy to może bardziej koleżeńska inicjatywa, ale mniejsza o większość i oceńmy efekt finalny. Dzisiejszy coffee stout to owoc współpracy z Pawłem Żywieckim z browaru domowego Hoppy Hipster. Paweł mieszka bodajże w Pile, a więc miasta w którym sześć lat się edukowałem i które nadal często odwiedzam, więc pozdrawiam serdecznie. Piłem w Spale, spałem w Pile i to jak na razie tyle... Wracając jeszcze do piwa, to w składzie oprócz kawy znalazły się płatki dębowe macerowane w whisky oraz wanilia, czyli bardzo fajne opcje, jeśli chodzi o dodatki do stouta. Przejdźmy do etykiety. 

Jak zawsze mamy świetną grafikę od Łukasza Krzywdzińskiego. Szkoda, że misiek-piwowar jest bez brody, bo Paweł ma chyba sporą, ale nie czepiajmy się szczegółów. Na fartuszku (a może to portki z szelkami?) widać natomiast logo browaru domowego, co jest sympatycznym zabiegiem. Ponadto znajdziemy infografikę, pełny skład, podstawowe pitu pitu, opis inicjatywy i samego piwa. Nowością jest recept na domową warkę, co powinno ucieszyć część z Was. Mogę znowu wytknąć co najwyżej najprostszy font (Calibri?), który akurat w towarzystwie tej kreskówki trochę kłuje w oczy.

Napitek ciemnobrunatny, niemal czarny, choć przepuszczający trochę światła. W trakcie nalewania wydawał się stosunkowo klarowny. Piana jasnobrązowa i niezbyt obfita. Ładna budowa, całość zdecydowanie przypomina stouta, aczkolwiek czapeczka mogłaby być trwalsza. Na pożegnanie zostawia w miarę zgrabną koronkę. 

Pachnie średnio intensywnie i dosyć słodko. Zdecydowanie czuć, że nie jest to pospolity stout i dorzucono tu bonusów. Pierwsze skojarzenie to kawa moczona w whisky, bo kupiłem kiedyś coś takiego i dawało bardzo podobnie. Z samych płatków dębowych też co nieco zostało i po chwili wychodzi drewno. Po zamieszaniu jakby mniej słodko, bardziej surowe kakao i może nawet delikatna korzenność od Columbusa. Po ogrzaniu zastanawiam się, czy słodycz nie ma tu takiego lekko waniliowego charakteru, choć mogę sobie dopowiadać. Jest mimo wszystko ciekawie i jako miłośnik stoutów i kawy jestem zadowolony. 

Piwerko jest bardzo przyjemne w odbiorze. Skromne nasycenie nadaje mu przyjemnej oleistości, a z nią idzie solidna pełnia i świetne ułożenie. Pierwsze skrzypce to lekko posłodzona czarna kawka, a za tło robią dębina, whisky i kakao. Jest obecna ta charakterystyczna dla stoutów kwaskowość, choć w bardzo ugładzonej postaci. Goryczka skromna i właściwie niezauważalna, bo przechodzi w dosyć wyraźny finisz, gdzie gorzka czekolada przechodzi powoli w rasową paloność. Piwo dosyć stonowane i zapewne przystępne dla niemal wszystkich, a jednocześnie oferujące trochę wrażeń. Mi w każdym razie wchodzi szybko i z satysfakcją. 

Im dłużej to sobie sączę, tym bardziej doceniam. Może troszkę uwydatniłbym wanilię do pełni szczęścia, ale to naprawdę tyle, jeśli chodzi i mankamenty. Kolejne świetne piwo od browaru, niezwykle udana kooperacja z piwowarem domowym. Zdecydowanie trafia w moje gusta. Winszuję i polecam

Ocena: 8,5/10


Sprawdź to: 
Cztery premiery na Beergoszczy i garść fotek 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz