niedziela, 22 maja 2016

[Stu Mostów/Pizza Boy Brewing Co.] ART5 Imperial Apricot IPA - Recenzja piwa

Ekstrakt: 19,5% wag. 
Alkohol: 8,9% obj. 
Skład: woda; słody jęczmienne (pilzneński, Carapils); morele; chmiele (Falconer's Flight, Magnum, Citra, Chinook, Columbus); drożdże
Data przydatności do spożycia: 9.07.2016
niepasteryzowane, niefiltrowane 


Dziś na tapetę biorę piwko od browaru Stu Mostów. Seria ART oparta jest na współpracy, i to zazwyczaj takiej niecodziennej. Znajdują się w niej choćby AIPA dedykowane kabaretowi Neo-Nówka czy też piwo orkiszowe z dodatkiem marchwi w kooperacji z kolektywem Food Think Tank. Mi trafił się numerek 5, czyli imperialne IPA z dodatkiem moreli. Pizza Boy Brewing to natomiast browar amerykański, który wyróżnia to, że jest umieszczony w pizzerii. Mocarne parametry, konkretne IBU i kilka fajnych chmieli w składzie, więc oczekiwania można mieć. 

W małej buteleczce widać zawiesinę, która jest jak najbardziej do przełknięcia, jednak bagienko na dnie wygląda już niepokojąco i niezbyt apetycznie. Chmiel? Drożdże? Może jakimś cudem te morele? Etykieta graficznie raczej bez fajerwerków, ale w oczy nie kłuje. Całkiem sporo informacji, infografika, firmowy kapsel. Opisu piwa i inicjatywy należy natomiast szukać na stronie internetowej. Kapsel już firmowy, co cieszy, bo nie mam jeszcze w kolekcji.

Pierwsza porcja nalewa się na szczęście bez błotka, a w szkle ta wspomniana zawiesina jest prawie niewidoczna. Całość więc niemal klarowna i w kolorze jasnego bursztynu. Solidna, fajnie zbudowana czapeczka białej piany towarzyszy mi chwilę i nie znika całkowicie, a nawet wykazuje pewne chęci do zdobienia szkła. Jest więc nieźle, choć dolewka już rani oczy tym miąższem i raczej nie da się tego uniknąć. Chyba, że jesteście gotowi wylać 1/3 piwa, bo mi byłoby trochę przykro. 

Pachnie to dosyć intensywnie, słodko i głównie owocowo. Nie pożałowano moreli, bo dzielnie wychodzą na pierwszy plan ze swoim charakterystycznym aromatem. Wspaniale odnajdują się tu również chmiele i uzupełniają tło mandarynkami, a po zamieszaniu nieco bardziej rześkimi, świeżymi pomarańczami. Całość jest niezwykle jednolita i bardzo zgrabnie skomponowana. 

Umiarkowane nagazowanie, średnie ciało. Początkowo mamy tu tylko odrobinę słodyczy, co w sumie nie jest zaskoczeniem, bo etykieta to zapowiadała. Trochę cytrusów, trochę moreli, nutka słodowa. Te początkowe braki pełni okazują się nieco bolesne, gdy nadchodzi wysoka, chmielowa goryczka z alkoholową nutą. Przechodzi w mocno wytrawny finisz, który na długo osadza się na podniebieniu i języku w postaci takiego grejpfrutowego albedo. Nie powiem, troszkę mi to ryja wykrzywiło, więc pijalność siłą rzeczy jest lekko obniżona. 

Mimo wszystko uważam, że nie jest źle i z kolejnymi łykami oswajam się z tym piwem. Brak tu lepszego balansu i alkohol trochę za bardzo daje o sobie znać, ale nadal jest to szlachetny, świetnie pachnący trunek. Jeśli jesteście oswojeni z goryczką, to jak najbardziej można rzępnąć.

Ocena: 6/10


Sprawdź to: 
[Fabryka Piwa] IBUsaurus Americanus - Recenzja piwa 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz