niedziela, 1 maja 2016

[Kingpin] Aficionado - Recenzja piwa

Uwarzone w Browarze Zarzecze 
Styl: Peated Coffee & Tea Ale 
Ekstrakt: 16,5% wag. 
Alkohol: 7,0% obj. 
Skład: woda; słody jęczmienne (Pale Ale, Biscuit, Cafe Light, Peated); chmiel (Simcoe, Amarillo, Citra, Cascade); kawa; herbata Lapsang Souchong; drożdże US-05 
Data ważności: 5.10.2016 
pasteryzowane, niefiltrowane 


Ciekawy napitek zmajstrował Kingpin, a w każdym razie taką mam nadzieję. Panowie dodawali już do piwa kawę, dodawali również herbatkę, ale tym razem wrzucili jedno i drugie. Oczywiście nie są to pierwsze lepsze dodatki z Biedry, bo kawa etiopska Kefa z owocowo-czekoladowym aromatem, a herbata chińska i jeszcze kurde podwędzana dymem sosnowym. Zresztą w efekcie ten Lapsang daje takie nuty porównywalne z whisky, co w połączeniu ze słodem wędzonym torfem powinno dać tu konkretną łychę. No i mamy nowofalowy chmiel. To piwo obiecuje wszystko i ja to wszystko chętnie przygarnę, bo akurat ten browar z dodatków korzystać potrafi. Zobaczmy, co z tego wyszło i czy aby na pewno nie przedobrzono. 

Zanim zerwę firmowy kapsel wbijam jeszcze patrzałki w etykietę. Solidny i zgrabnie naklejony papier. Bardzo ładna grafika przedstawiająca świńską maskotkę przebraną za takiego poszukiwacza-odkrywcę, co to jednej chwili na dupie nie usiedzi. W tle coś na kształt starej mapy. Nazwa piwa oznacza miłośnika lub amatora i jak najbardziej pasuje do obrazka. Znajdziemy również pełny skład i barwny opis. Dobra robota, do czego już nas przyzwyczajono. 

Aficionado w słoiczku to bursztynowy, solidnie zmętniony napitek ozdobiony pianą w kolorze takiej złamanej, przybrudzonej bieli. Czapeczka ma średnie rozmiary i trochę nieprzyjemnie syczy, więc urodą i trwałością siłą rzeczy nie grzeszy. Koronka szczątkowa i ostatecznie po piance pozostaje prawie goła tafla. 

Aromat podwędzono fest. Nie jest to do końca taka łycha, jaką znamy z innych piwek, bo zamiast spalonych kabli czy asfaltu mamy tu czystą, swojską szynkę podwędzaną, która jest motorem napędowym w tym dosyć intensywnym zapachu. Trudno powiedzieć czy pochodzi to od słodu, czy może tej herbaty, ale robi robotę i szukam takich ciekawostek w piwie. Spod tej szyny wychodzą czasami takie pomarańcze i trochę akcentów leśnych od chmielu, choć szybko uciekają i trudno się na nich skupić jakoś dłużej. Kawy nie udało mi się wyłapać, jednak mimo wszystko jest bardzo ciekawie i wielu osobom trudno byłoby uwierzyć, że tak może pachnieć piwo. 

Pierwsze łyki przynoszą średnie nagazowanie, nawet w kierunku niskiego, średnie ciało i solidną pełnię. Jest tu trochę słodyczy, nutka kwaskowa i naprawdę sporo akcentów chmielowych, które z początku grają tu pierwsze skrzypce. Cytrusy (nie za słodkie), skórka pomarańczy, trochę świerku, te sprawy. Po tym przychodzi średnia goryczka, również o chmielowych profilu, i długi aftertaste. Nie pojawia się szynka z aromatu, a bardziej taki dym z ogniska zmiksowany z ziołami i nutką trawiastą. Może też delikatna paloność od tego dodatku kawy, ale pewności nie mam. Specyficzny napitek, choć odnajduję się w nim i biorę bez problemów łyk za łykiem.

Dobra rzecz. Dobra i przede wszystkim ciekawa, jednak nie mogę z czystym sumieniem polecić jej wszystkim. Jeśli lubicie w piwie dym i torf, to spróbujcie. Jeśli wchodzą Wam piwa wykręcone jak np. Niedobity czy Ucho od śledzia, to też powinniście się tu poczuć jak w domu, bo Aficionado to wyjątkowy, wyrazisty twór. Moim zdaniem eksperyment zdecydowanie udany i co prawda nie daje wszystkiego, co obiecywała etykieta, ale daje jednocześnie rzeczy, których nie zapowiadano. 

Ocena: 7,5/10


Sprawdź to: 
[Kingpin] Mandarin - Recenzja piwa 

1 komentarz: